* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

środa, 9 listopada 2011

Marcin Rosłoń: Mowa trawa. Słownik piłkarskiej polszczyzny

Bukowy Las, Wrocław 2011.

Złamany szyfr

Zwykli śmiertelnicy nie mają przeważnie dostępu do żargonu, jakim posługują się piłkarze i trenerzy. Czasem zaproszony do studia w charakterze komentatora-eksperta zawodnik bądź szkoleniowiec rzuci niezrozumiałym dla większości odbiorców i niekiedy nawet śmiesznie brzmiącym hasłem czy terminem – ale większość specyficznej mowy pozostaje (i z powodzeniem funkcjonuje) w hermetycznym środowisku. „Mowa trawa. Słownik piłkarskiej polszczyzny” Marcina Rosłonia to książka, która przyda się nie tylko młodym graczom, ale i wszystkim chcącym dowiedzieć się, jakim językiem posługują się gracze.

W przypadku tego typu felietonowych „słowników” dużo zależy od pisarskiej swobody autora-tłumacza. Rosłoń w tej roli sprawdza się znakomicie. Jako piłkarz poznał tajniki szatniowych i boiskowych rozmów, jako dziennikarz potrafi przekuć je na ładny, publicystyczny tekst. A do tego dochodzi poczucie humoru i zapamiętywanie piłkarskich anegdot, lekka ironia (zwłaszcza w ocenie niektórych niechlubnych zachowań na murawie) i wyczucie puenty. Rosłoń wykorzystuje teorię i wiedzę praktyczną, a boiskowy żargon nie ma przed nim tajemnic.

Książka składa się z krótkich opisów poszczególnych nazw, określeń i sformułowań, zwykle – sformułowań silnie zmetaforyzowanych, co wpływa na kształt komentarzy. Rosłoń zwykle najpierw odwołuje się do pierwotnego znaczenia, by za chwilę poszukać analogii z piłką nożną i dokładnie wyjaśnić, co dany tekst znaczy. Poza genezą frazy i jej przesłaniem autor sięga po barwne przykłady, własne wspomnienia, anegdoty z życia różnych piłkarzy, sytuacje z zapamiętanych meczy i drobne żarty. W ten sposób dostarcza nie tylko informacji, ale również rozrywki i to w dobrym gatunku. Przygotowuje przyszłych graczy do tego, co ci mogą usłyszeć od bardziej doświadczonych kolegów, kibicom daje szansę skrótowego wyrażania obserwacji, językoznawcom dostarcza materiału do badań, a zwykłym czytelnikom przynosi trochę zabawy. Dobrze się „Mowę trawę” czyta (chociaż w kilku miejscach składacz stracił parę wersów a parę powtórzył, na szczęście nie jest to problem w całej książce obecny).

„Słownik piłkarskiej polszczyzny”, jak na publikację rozrywkową przystało, jest bogato ilustrowany. Rysunki satyryczne Andrzeja Jankowskiego czasem czerpią z pomysłów Rosłonia, częściej jednak – i bardzo dobrze – są wariacjami na tematy przez autora przytaczane. Wiele z nich mogłoby funkcjonować samodzielnie i w oderwaniu od tekstu, przy części natomiast atmosferę absurdu odrobinę niwelują podpisy pod rysunkami (szkoda, że nie dało się połączyć w składzie rysunku bezpośrednio z definicją, której dotyczy – byłoby to rozwiązanie bez wątpienia wygodniejsze dla czytelników).

Całość uzupełnia krótki rejestr piłkarskich prawd ze skrótowymi opisami i poradami. Marcin Rosłoń chętnie odwołuje się do sytuacji wywołujących uśmiech, czym bardzo dobrze ożywia swoje wywody. Widać, że zna się na rzeczy – i że sam czerpie przyjemność z pisania o piłkarskich powiedzeniach. Jego „słownik” to ciekawa lektura.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz