* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

czwartek, 20 października 2011

Nicholas Sparks: Prawdziwy cud

Albatros, Warszawa 2011.

Happy end obowiązkowo

W komediach romantycznych – jednym z rozrywkowych wytworów literatury dla masowej publiczności, przewidywalne zakończenie jest elementem niemożliwym do pominięcia i między innymi dlatego cieszącym czytelników. Nicholas Sparks, świadomy konwencji, nawet nie próbuje zwodzić odbiorców i zapowiedź przyszłych wydarzeń przenosi nawet do tytułu – a kolejne przystanki w jego powieści sugerują, co stanie się w nieuniknionym happy endzie. Nie będize tu raczej zaskoczenia, bo fabułę autor buduje według zaleceń scenariuszowych: dwoje ludzi (po przejściach) spotyka się przypadkiem. Niespodziewanie dla siebie samych bohaterowie zakochują się w sobie, przeżywają chwile szczęścia, które szybko burzy konflikt – potem jeszcze muszą zawalczyć o siebie. Przyzwyczajonych do tego rodzaju czytadeł rozwój akcji „Prawdziwego cudu” nie zdziwi, na tej książce można by uczyć chętnych pisania romantycznych poppowieści obyczajowych, tak wyraźne są kolejne schematy: punkty kulminacyjne i przejścia między nimi.

Po co zatem „Prawdziwy cud” czytać? Przede wszystkim dla rozrywki, bo w końcu temu ta książka ma służyć. Poza tym Sparks szablony wypełnia całkiem sprawną narracją – więc jednokierunkowość wysiłków nie męczy ani nie przeszkadza w czytaniu. W odróżnieniu od sporej ilości historii masowych, autor nie stawia na dialogi, nie wymusza na bohaterach rozmów, które miałyby przejąć rolę opisów, zachowuje dobrą równowagę i nie musi uciekać się do tanich sztuczek, by przykuć uwagę odbiorców. Pisze tak, by móc zaspokoić gusta masowych czytelników, ale nie zniechęcić co bardziej ambitnych jednostek z tego grona. Chce zaproponować lekturę niewymagającą wysiłku, dostarczającą przyjemności, a przy tym lekko dystansującą się od harlequinowych produkcji – to całkiem przyzwoita propozycja z dziedziny literatury rozrywkowej.

Jeremy, bohater książki, jest dziennikarzem, który szuka tematów sensacyjnych. Specjalizuje się w ujawnianiu tanich tricków jasnowidzów, w demaskowaniu oszustw i w odkrywaniu tajemnic. Pewnego dnia zostaje zaproszony do małego miasteczka, w którym miejscową atrakcją są dziwne światła na cmentarzu. To właściwie jedyne, co mieszkańcy mogliby zaoferować turystom – i Jeremy może pomóc w rozreklamowaniu tego miejsca. Na razie jednak musi poczuć się jak prawdziwy detektyw i rozwiązać tajemnicę świateł, bo trudno uwierzyć, że to nadprzyrodzone zjawisko. Jeremy odpowiedzi na swoje pytania szuka w bibliotece, pomaga mu w tym Lexie – piękna młoda kobieta. Ciąg dalszy jest już wiadomy. Ciekawe, że tajemnica świateł wcale nie będzie wywoływać u czytających takiego dreszczu emocji, o jaki, być może, przyprawi ich wizja damsko-męskich relacji – w pewnym momencie tę opinię zacznie podzielać także sam autor, przerzucając się na pospieszne i pozbawione sensacyjności rozwiązanie, by móc bez przeszkód zająć się swoimi bohaterami, komplikowaniem im życia i dostarczaniem pracy starszej kobiecie, która zainicjowała pierwsze spotkanie.

Jeśli więc ktoś ma ochotę na nieskomplikowaną powieść, która zapewni chwilę wytchnienia – i nie denerwują go przewidywalne zabiegi pisarskie – z lektury „Prawdziwego cudu” będzie czerpać satysfakcję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz