* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

niedziela, 2 października 2011

Markéta Pilátová: Żółte oczy prowadzą do domu

Goodbooks, Wrocław 2011.

Emigracja duszy


Chociaż już w pierwszych słowach książki „Żółte oczy prowadzą do domu” daje się bez trudu zauważyć typowy dla literatury czeskiej, bezkompromisowy czarny humor, który objawia się w szafowaniu obrazami śmierci i nieboszczyków, zestawianymi z monotonią codzienności, Markéta Pilátová wybiera inny kierunek rozwoju fabuły. Wysyła swoje bohaterki do Pragi, by tam zastanowiły się nad sensem istnienia, prawdziwą miłością, a także… emigracją. Marta i Lena to przedstawicielki młodszego pokolenia. W ich przypadku w grę wchodzi akceptacja swobody obyczajowej i próba zachowania własnego kodeksu wartości (czasem dość intrygująco umotywowanego). Maruszka i Luiza dobiegają kresu życia i z perspektywy czasu mogą ocenić to, co już się wydarzyło. Maruszkę i Luizę połączyła miłość do Jaromira, mężczyzny, który po drugiej wojnie światowej został szpiegiem i wykorzystywał znajomości do zdobywania informacji z kraju. Jest jeszcze Johana, Cyganka o żółtych oczach, miłość Jaromira z obozu koncentracyjnego i symbol wolności mimo wszystko. Bohaterowie stopniowo odsłaniają przed sobą kolejne tajemnice, próbują poznać i zrozumieć siebie nawzajem, a także – choć to wydaje się najtrudniejsze – wyciągnąć wnioski z doświadczeń innych. Co ciekawe, wielkie namiętności przesuwane są daleko w przeszłość, dziś miłość przedstawia się mniej widowiskowo, bez wielkich poświęceń i porywów duszy. Być może dlatego, że zdominowana jest przez wszechobecny w książce i w życiu bohaterów smutek.

Kobiety i mężczyzna dokonali w swoim czasie wyborów, które na zawsze odmieniły ich losy i zadecydowały o momentach przejmującej samotności. Żeby uciec przed pustką, część wybiera samobójczą śmierć, część zaszycie się w bezpiecznych wspomnieniach, a część rezygnację z co śmielszych marzeń. W ten sposób postacie oddalają od siebie szansę na szczęśliwą egzystencję, co więcej – niszczą też życie innych. W miejsce zawiedzionych nadziei i pragnień pozbawionych możliwości ziszczenia, wkrada się podstępnie samotność, która odtąd zacznie sterować bohaterami. „Żółte oczy…” to również powieść o emigracji, rozumianej nie tylko jako opuszczenie własnego kraju, ale i jako porzucenie własnego ja, oddalenie się od siebie. U ludzi, których przedstawia Markéta Pilátová, dominuje nienasycenie i tęsknota – straszna, bo niemożliwa do zaspokojenia.

„Mama jest nieznośnie zgorzkniała i nie wie, kim właściwie jest i gdzie przynależy. Nie znam wielu szczęśliwych emigrantów, także wśród tych, którzy dobrze się urządzili. Nie są to ludzie, którzy mieli jakiś wybór. Nie wyjeżdżali dobrowolnie, po jakieś nowe doświadczenia. Pozostało w nich poczucie krzywdy, a ich złe duchy są czasem tak powykręcane, że człowiek się zastanawia, czy nie powinni raczej zostać tam, gdzie byli” – spostrzega Marta, jedna z bohaterek książki. Wydaje się, że jedynym sposobem na przerwanie marazmu codzienności jest zwrócenie się w przeszłość. W innym wypadku pozostaje kojąca siła miłości – tyle że tę trzeba najpierw znaleźć, a światowi realnemu daleko jest do baśni. Autorka stawia przed swoimi bohaterami trudne wyzwania i opowiada ich historie w nasyconych nieistotnymi detalami (więc i imitujących egzystencję) rozdziałach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz