* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

sobota, 15 października 2011

Jean d'Ormesson: Traktat o szczęściu

Znak, Kraków 2011.

Przepis na zadowolenie

Czym jest „Traktat o szczęściu”? Łatwiej byłoby powiedzieć, czym nie jest. Nie jest kolejnym tomem o próbie dążenia do osiągnięcia szczęścia, nie jest świadectwem osoby, której udało się zmienić swoje życie na lepsze i nie jest także zbiorem wskazówek, jak żyć. Jean d’Ormesson rozczłonkowuje filozoficzną opowieść o rozwoju ludzkości na maleńkie, za to dające sporo do myślenia fragmenty, z których można wysnuć budujące wnioski. Można – ale wcale nie trzeba, równie dobrze da się „Traktat o szczęściu” czytać jako zestaw krzepiących osiągnięć i trudności, jakie wielcy tego świata musieli przemóc. Albo jako podstawę do poszukiwań egzystencjalnych. Albo jako przyspieszony i wybiórczy kurs filozofii oraz osiągnięć naukowych.

W „Traktacie o szczęściu” mieszczą się tak naprawdę dwie opowieści. Pierwsza daje się czytać przez pryzmat religii i nauki. W „marzeniach Starca” widać ludzi okiem pesymistycznie do nich nastawionego Boga – sarkastycznego i niezadowolonego. W „nici Ariadny” z kolei liczą się osiągnięcia ludzi, teorie, które zrewolucjonizowały myślenie, odkrycia i zaskoczenia, niosące z sobą wiarę w możliwości i siłę człowieka. Rozdziały z tymi dwiema narracjami przeplatają się i czasem wzajemnie, jakby niechcący, komentują. Nikt jednak nie może wygrać tych potyczek – czy raczej: to, kto zwycięży, pozostawia autor do rozstrzygnięcia czytelnikom. Bóg-malkontent i człowiek-cudotwórca czasami zamieniają się rolami, więc rozwikłanie zagadki, kto jest silniejszy, pod koniec zaczyna przypominać odpowiedź na pytanie, czy pierwsze było jajko czy kura.

Druga część tomu przynosi zestaw luźnych i już nieuporządkowanych chronologicznie refleksji nad kondycją człowieka i świata. Punktem wyjścia stają się tu odwieczne pytania o przyczyny rozmaitych zjawisk, istotę życia i śmierci, sens myślenia i snucia filozoficznych rozważań. Niekiedy, trochę nieśmiało, wkracza do tekstu sam autor, ujawniając się w krótkich autotematycznych wyjaśnieniach, zupełnie jakby nie do końca ufał intuicji czytelników i pozostawił na wszelki wypadek wskazać im tropy lekturowe. Sam siebie kreuje na wiecznie zdziwionego prostaczka (znany przecież gest ironiczny), który przygląda się światu, cieszy się nim i boi go jednocześnie. Próbuje zrozumieć historię ludzkości i motywy kierujące ludźmi, a także znaleźć powiązania między wykluczającymi się zbiorami.

„Traktat o szczęściu” w wymiarze jednostkowym da się czytać jako zestaw inspiracji, prywatnych zachwyceń, olśnień i wzruszeń. W wymiarze uniwersalnym przybiera jednak ta książka kształt skarbnicy mądrości, zbiór wartych zachowania uwag i komentarzy. To tom paradoksów – wykazuje na przemian wielkość człowieka i jego słabości.
Szczęście można rozumieć na wiele sposobów – dlatego też autor nie pokusił się o konkretną na nie receptę i uciekł od wyrazistych rozwiązań w stronę luźnych i pozornie niepowiązanych ze sobą refleksji. W tej książce każdy znajdzie coś dla siebie – jeśli nie warte zapamiętania cytaty i celne wskazówki, to przynajmniej pytania, które wymagają dłuższego zastanowienia.

1 komentarz:

  1. Również uważam, że to niewątpliwa zaleta, że autor nie wskazuje tak naprawdę co mamy zrobić aby być szczęśliwy, ale nie pozostaje również "gołosłowny" przytaczając wiele koncepcji i teorii wartych uwagi i mówiących co nieco o naszym gatunku. Ta książka daje do myślenia.

    OdpowiedzUsuń