* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

niedziela, 30 października 2011

Lucy Dillon: Spacer po szczęście

Prószyński i S-ka, Warszawa 2011.

Humor pod psem?

Te powieści obyczajowe, w których liczy się dążenie do osiągnięcia bajkowego czy baśniowego happy endu często rozpoczynają się od mniejszych lub większych dramatów bohaterów. I „Spacer po szczęście” nie wyłamuje się z tego schematu, choć przynosi ciepłą, krzepiącą historię: od smutku się zaczyna, więcej – dość długo o tym smutku przypomina. Tym razem chodzi o przepracowanie żałoby. Mąż Juliet, Ben, umiera krótko po ślubie. Kobieta zamyka się w niewykończonym domu, czas spędzając na oglądaniu telewizji i spaniu. Nie pomagają jej sesje terapeutyczne ani podpowiedzi lekarzy, nie pomaga troskliwość irytującej czasami matki. Juliet ucieka od życia, rozpaczając po stracie ukochanego – jej depresję pogłębia jeszcze świadomość, że w gniewie powiedziała mu kilka słów za dużo i teraz nie ma możliwości naprawienia błędów. Wreszcie otrzymuje od rodzicielki propozycję nie do odrzucenia: ma zająć się psem. Na spacerach Juliet poznaje kolejnych właścicieli czworonogów, którzy proponują jej pracę z ich pupilami. W domu obok pojawia się za to przystojny i taktowny sąsiad, który pomaga Juliet przy remoncie. Bohaterka powoli wraca do normalności, w czym spory udział mają miłe i mądre psy.

Żeby akcja nie toczyła się w jednym kierunku, Lucy Dillon wprowadza także motyw siostry Juliet, prawniczki Louise. Ta doskonale zorganizowana pracownica, żona i matka ma w życiu pewien mroczny sekret, a na koncie dość poważny konflikt z pogrążoną w żałobie siostrą. Mąż Louise chciałby mieć drugie dziecko – ale kobieta nie radzi sobie z sytuacjami, które stają się dla niej destrukcyjne i czuje się coraz bardziej zagubiona.

Dillon wie dobrze, jak zmieszać składniki powieści obyczajowej o posmaku romantycznym, żeby – po pierwsze – przyciągnąć spragnione sercowych dylematów czytelniczki, po drugie – obiecać książkę nienachalnie optymistyczną i doskonałą na długie wieczory. Udaje jej się zrealizować przepis na bestsellerowe czytadło, nie zmęczyć nadmierną radością czy ułatwianiem bohaterom życia. Świadomość konwencji wykluczy u odbiorczyń przygnębienie, ale i nie zepsuje smaku zakończenia. Krótko mówiąc, „Spacer po szczęście” spełnia wymagania, jakie stawia się dobrej rozrywkowej powieści o niezbyt skomplikowanej, więc i niemęczącej fabule.

„Spacer po szczęście” to jedna z tych publikacji, o których wielbicielki gatunku zwykły mówić, że są smaczne. Raczej nie będzie zbierać kurzu na bibliotecznych półkach: ta książka to typowy umilacz życia, sposób na przyjemne spędzenie czasu – co może zdziwić, zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę przyczynę powracającej ciągle depresji bohaterki. Jednak Dillon dostarcza przede wszystkim emocji tego rodzaju, na jakie czekają czytelniczki. I nic nie pomoże oburzanie się, że gdy na scenę wkroczy przystojniak z sąsiedztwa, rozwiązanie problemów Juliet pojawi się wraz z łatwym do zwęszenia romansem: ta autorka potrafi uwodzić narracją – bez trudu można jej więc wybaczyć przewidywalność.

Dodatkowym atutem dla części czytelniczek będzie też fakt umieszczenia w centralnej części opowieści psów – katalizatorów rozmaitych uczuć. Nie pierwsza to (i z pewnością nie ostatnia) książka, w której czworonogi przyciągać mają konkretną grupę odbiorców. Niewymuszona obecność zwierząt nadaje fabule lekkości i sensu: Dillon może bez większego wysiłku uzasadnić dzięki temu poczynania swoich bohaterów, co na dobre wychodzi powieści. „Spacer po szczęście” to czytadło bardzo sympatyczne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz