* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

niedziela, 15 sierpnia 2021

Andrzej Żak: Samuraj i anioł stróż

Wydawnictwo BIS, Warszawa 2017.

Walka

Jest to książka, w której istotne stały się dwa tematy: wiara (na drugim planie) i walka z ciężką chorobą (na pierwszym. Andrzej Żak w „Samuraju i aniele stróżu” wysyła odbiorców do szpitala, na oddział, na którym przebywają ciężko chore dzieci. Są tu sale, z których się długo nie wraca, jest sporo strachu i cierpienia. Przygotowania do operacji ratujących życie, ksywki (bo jakoś trzeba zachować normalność) i brak szkolnych obowiązków, może poza lekcjami katechezy, które z nudów można przetrwać. Teo też znajduje się w szpitalu. Dba o niego starszy brat, jednak Teo trochę zaczyna już tracić nadzieję na to, że kiedyś wyzdrowieje. Nie chce słuchać zapewnień innych, ma dość leżenia. Z pomocą przychodzi mu Jasny, wysłannik nieba, krótko mówiąc: anioł stróż. Przychodzi we śnie, ale nie po to, żeby prawić chłopakowi kazania. Wplątuje się w całą ekipę dzieciaków, które przecież chciałyby funkcjonować normalnie i potrzebują możliwości wyszalenia się. Zabiera Teo na trening karate i zmusza do wielkiego wysiłku. W dzień chłopiec leży w szpitalnym łóżku, nocami stacza ciężkie pojedynki z trudnymi przeciwnikami. Jasny nie zamierza niczego ułatwiać, co najwyżej zagrzewa do boju i komentuje z dystansu. Gdzieś w tym wszystkim pozostaje Bóg (tajemniczy tatuaż na ramieniu ochroniarza jest wiele mówiącym znakiem), ale nie chodzi o nawracanie. Przynajmniej – nie do końca. W pewnym momencie Andrzej Żak przejdzie na pocieszanie i wprowadzanie kaznodziejskich tonów (na szczęście – na krótko), bardziej zależy mu jednak na dodawaniu otuchy chorym dzieciom i pokazanie im oraz ich otoczeniu, że chorobę można potraktować jako walkę, w której wsparciem będzie także wiara. Teo potrzebuje autorytetu, ale nie znajdzie go w osobie szpitalnego kapelana – ksiądz nie wierzy chłopakom w ich rewelacje i w ich wizję nieba, nie ma zamiaru jednak odbierać im zabawy. Tylko Jasny wie, że czasami trzeba być trochę szorstkim, żeby dogadać się z dzieciakami. „Samuraj i anioł stróż” to opowieść, która na początku może wciągnąć przez nietypowy kontekst: rzadko kiedy tłem wydarzeń – i to dosłownym tłem – staje się szpital i onkologia dziecięca. Tutaj jednak mali bohaterowie nie mają problemów z zaakceptowaniem swojego stanu: jeśli dziewczynka ma stracić pierś, wie już, że dzięki chirurgii plastycznej zrobi sobie jeszcze ładniejszą. Zmiany na twarzy dodają charakteru – a jeśli już nie da się znaleźć pocieszenia w prostych hasłach, można się przenieść w świat wyobraźni. Andrzej Żak wykorzystuje dość prostą analogię: to proces wracania do zdrowia ma być walką, ćwiczenia karate, które wykonuje Teo każdej nocy, uczą go wysiłku i niepoddawania się. Problemem bywają od czasu do czasu nieodpowiednie dobory słów, niektórych może też zniechęcić motyw modlitwy i wiary jako sposobu rozwiązywania problemów. Ale Andrzej Żak zwraca się do ściśle określonej grupy odbiorców, tych, którzy właśnie takiego rodzaju pocieszenia potrzebują.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz