* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

środa, 22 lipca 2020

Mira Marcinów: Bezmatek

Czarne, Wołowiec 2020.

Żałoba

Co pozostaje z trzydziestoparoletniej kobiety, która musi pochować matkę? Mira Marcinów proponuje czytelnikom przejmującą prozę, która już w zamyśle stać może obok tomu „Matka odchodzi” Tadeusza Różewicza, a jest bardzo osobistym – i jednocześnie precyzyjnym – komentarzem do relacji między trudną emocjonalnie matką i zagubioną w rozpaczy córką. Matka umarła kilka lat wcześniej, może dwa, może już nawet więcej – na razie autorka boryka się z tematem i ciągle przeskakuje od dzieciństwa do dorosłości, od matczynej opieki do opieki nad matką, przelatuje przez tematy związane z budowaniem zależności, rejestruje wszelkiego rodzaju modyfikacje więzi. Matka jako ta, która wypala mnóstwo papierosów i która otwarcie może rozmawiać o seksie, momentami zamienia się w małą dziewczynkę, potrzebującą wsparcia. Małą dziewczynką jest też jej córka, która – już jako dorosła – musi podjąć się wyzwania i zamienić w domową pielęgniarkę oraz pocieszenie. A przecież w nastoletnich latach usłyszała od terapeuty, że jest matką swojej matki. I ta relacja nagle wybrzmiewa wtedy, gdy nadchodzi czas pożegnania.

„Bezmatek” raz jest komentarzem poetyckim, raz filozoficznym, żeby następnie przejść do typowo dziennikowego i wspomnieniowego rytmu normalności – także w języku. Autorka czasami ucieka się do niedomówień i do urywanych fraz, które świetnie oddają zestaw skomplikowanych emocji. Traktuje książkę jako możliwość wyrzucenia z siebie silnych uczuć, zwykle – skrywanych starannie przed światem i nawet przed matką nieujawnianych. Osobisty tom jest okazją do rozliczenia się z rozmaitych stanów, od fascynacji i wspomnień wygładzanych i upiększanych przez pamięć oraz żal – po przygotowanie na odejście i niekończącą się żałobę. Bohaterka tego tomu jest osierocona i chociaż ma już własne życie, to czas spędzony z matką w jej chorobie i odchodzeniu zamienia ją z powrotem w dziecko, dziecko, które nie potrafi poradzić sobie z rozstaniem. Na tę śmierć nie ma zgody, nawet jeśli matka bywała irytująca czy dziwna. Może i nie zawsze zachowywała się jak podręcznikowe matki, może i miała zestaw swoich wad, może i usiłowała żyć po swojemu zamiast wcielać się w rolę matki – ale teraz to wszystko zamienia się w zaletę w oczach córki, która próbuje uporządkować sobie rzeczywistość. Dawne niesnaski przestają się liczyć, co nie znaczy, że Mira Marcinów wybiela rodzicielkę i buduje jej pomnik. Matka w dalszym ciągu pozostaje nieidealna, nawet w książkowym pożegnaniu – tyle tylko, że kiedy jej zabraknie, to owa nieidealność stanowi kolejny atut. „Bezmatek” to książka wstrząsająca, książka, która nie pozostawi czytelników obojętnymi. Kierowana zwłaszcza do matek i córek – pozwala zdefiniować, nazwać albo przynajmniej wskazać wzajemne zależności i piękno relacji. To imponująca opowieść, w której równie ważne jest to, co wypowiedziane, jak i to, co przemilczane i pozostawione w domysłach odbiorców. Mira Marcinów gra na najsilniejszych emocjach, a jednocześnie nie ma w tym poszukiwania sensacji pozaliterackich. Śmierć matki wykorzystuje jako tworzywo literackie, żeby powiedzieć znacznie więcej, niż da się zrobić słowami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz