* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

piątek, 22 maja 2020

Roger McNamee: Nabici w facebooka

Media Rodzina, Poznań 2020.

Zagrożenia w sieci

Zanim przystąpi się do lektury tomu „Nabici w facebooka” trzeba uodpornić się na narzekania człowieka przekonanego, że tylko on ma rację, głuchego na argumenty drugiej strony i jak dziecko upierającego się przy swoim. Roger McNamee czuje się jedynym obrońcą ludzkości przed złym portalem społecznościowym – chciałby jego przeorganizowania, najlepiej zwolnienia wszystkich z zarządu i całkowitej zmiany obowiązujących w nim zasad. A ponieważ nikt już nie chce go brać pod uwagę – mocno przesadza w retoryce i żądaniach – swoje żale wylewa w książce. „Nabici w facebooka” to lektura ciekawa i wartościowa tylko pod warunkiem wzięcia poprawki na jękliwy ton autora przekonanego o własnej nieomylności.

Znajdują się tu motywy ważne, które do szerokiego grona odbiorców powinny trafić sposoby zbierania informacji przez pozornie niewinne łańcuszki i „zabawy” dla użytkowników, wiadomości o podkarmianiu sztucznej inteligencji czy bańki informacyjne – podsycanie radykalizmu w grupach, kwestia manipulowania wolnością (wybory w USA przy ingerencji rosyjskich hakerów), udostępnianie danych, śledzenie aktywności użytkowników poza facebookiem – to wszystko zagadnienia, które budzą zaniepokojenie i warte są komentarza. Jednak Roger McNamee zamiast chłodno analizować takie sytuacje, rozpacza nad tym, że facebook nie zwalnia za nie swojego zarządu, a odpowiedzialność zbiorowa jakoś się rozmywa. Skupia się na tym, jakie działania sam podjął, żeby zniszczyć portal (a przynajmniej stworzyć miejsce dla jego konkurencji, bo tym, co w pewnym momencie rozdrażnia autora najbardziej, jest monopol facebooka, zupełnie jakby nie chciał McNamee zrozumieć, że na tym właśnie polega budowanie sieci kontaktów w portalu społecznościowym – rozproszenie platform automatycznie uniemożliwiłoby gromadzenie się znajomych). W tomie „Nabici w facebooka” autor ma mnóstwo powodów do narzekań. Problem w tym, że przyjętym tonem nie przekona do siebie. Podobnie jak szukaniem wrogów w postaci „złych aktorów” (pytanie, czy nie lepiej byłoby nazwać ich w przekładzie „złymi graczami”, jeśli już trzeba czarnych charakterów i grożenia palcem).

Od początku Roger McNamee bardzo nastawia się na autopromocję. To on podsunął „Zuckowi” najbliższą współpracownicę, to on doradził, gdy twórca facebooka znalazł się na pierwszym poważnym życiowym zakręcie i nie wiedział, co zrobić. To on był doradcą cennym i nieomylnym, aż nagle przestał być potrzebny – i wtedy zaczął wychodzić z siebie, żeby znowu się liczyć. Czytelnikom prezentuje nie tylko własny życiorys, ale też… czas trwania poszczególnych spotkań i rozmów z ludźmi, których przekonywał, żeby przeciwstawili się facebookowi. Na początku wygląda to jak megalomania, potem – jak jawna agresja. Nie pomaga zafiksowanie się na temacie portalu, który nie naprawia błędów. W ten sposób McNamee przenosi uwagę odbiorców z zasadniczej kwestii – niebezpieczeństw płynących z używania portalu, który nie dba o dane wrażliwe użytkowników – na siebie samego.

Trzeba zatem czytać między wierszami, żeby móc zastanowić się nad tematem zagrożeń płynących z sieci. Ale jeśli ta sztuka się komuś uda, zyska całkiem pokaźny zbiór danych, którym warto się przyjrzeć. Tyle tylko, że najgorliwsi fani łańcuszków – i ci użytkownicy, którzy bardzo łatwo poddają się manipulacjom – nie sięgają zwykle po takie pozycje. „Nabici w facebooka” to może być dobry wstęp do niewątpliwie potrzebnej w społeczeństwie dyskusji – zestaw wskazówek, które trzeba wyłuskać z narracji i którym warto się uważnie przyjrzeć. Jest w tej publikacji dużo spostrzeżeń na temat korzystania z facebooka – to droga do refleksji nad jego pułapkami. Dla części odbiorców będą to odkrywcze wiadomości, więc książka im się przyda. To wytyczanie ścieżek dla tych, którzy nie wierzą, że korzystanie z portalu społecznościowego nie kończy się na dobrej zabawie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz