* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

środa, 27 maja 2020

Brandon Mull: Smocza Straż. Pan Widmowej Wyspy

Wilga, Warszawa 2020.

Przemiany

Trochę ze starego dobrego Brandona Mulla w trzeciej części cyklu Smocza Straż zostało, mimo że autor upraszcza sobie zadanie i – niestety – idzie w stronę płaskich historyjek pop. Jednocześnie ma pomysły, którymi przyciąga do lektury i nie dopracowuje fabuły, która przypomina miejscami zręcznościową grę komputerową bez rozmachu. „Pan Widmowej Wyspy” to zatem książka kontrastów – niekoniecznie pożądanych.

Doskonale dzieciom znani bohaterowie, Seth i Kendra, teraz działają osobno. Mało tego – ich dotychczasowe plany uległy gwałtownym zmianom. Seth aktualnie pamięta tylko to, co wydarzyło się w ciągu ostatniej doby – reszta wspomnień zanika, chłopiec nie umie zatem określić siebie, a także – trudniej mu szukać pomocy. Ci, których na swojej drodze spotyka, wiedzą o nim więcej niż on sam, Seth może tylko powtarzać to, co przypomną mu co bardziej życzliwi. Zdaje sobie sprawę z tego, że Kendra jest jego siostrą – ale nie budzi w nim to silniejszych uczuć. Opowiada też ochoczo, że został wrzucony do beczki i w ten właśnie sposób zabłądził w fantastycznych światach. Kendra nie ma czasu na autoanalizy, zresztą ona nie doznała uszczerbku na psychice, nie musi więc nic sobie udowadniać. Jej zadanie obecnie polega na znalezieniu brata. Kendra podąża śladem Setha – który, jak zwykle, wpada w tarapaty. Przez długi czas Brandon Mull postać Setha opierał na lęku przed smokami. Teraz pewien mroczny jednorożec prowadzi bohatera do naprawdę groźnego stworzenia: istoty, której nie wolno się nawet przyglądać. Seth przegra, jeśli przed olbrzymim podwodnym smokiem zdradzi się ze swoimi marzeniami – z potworem nie ma żartów. Jedyna ochrona dla chłopca budzi jego wątpliwości. Scena, która stanowi punkt wyjścia do późniejszej misji Setha i podtrzymuje charakterystykę, przykryta jest dalszą pustką. Konwencjonalny rytm: misja z niebezpieczeństwami – to coś, czego czytelnicy się spodziewają. Trudno w tym wypadku o zaangażowanie odbiorców – zapowiedź rozbudza apetyty, a później nastrój siada – i tego zawsze szkoda. Zwłaszcza że Brandon Mull dał się już poznać jako twórca wyobraźniowych krain. Trudno oprzeć się wrażeniu, że autor zmęczył się już prowadzeniem Setha i Kendry przez alternatywne przestrzenie – i próbuje jak najszybciej do finału dotrzeć. Udowodnił przecież, że jest sprawnym narratorem – więc po jakimś czasie mniejszą wagę przywiązuje do sposobu opisywania przygód dzieci. Popularność zdobył raczej dzięki staranności, rzadko na rynku pop spotykanej. Z czasem coraz bardziej obniża sobie poprzeczkę, tak, że kolejny cykl nie oddziałuje już tak mocno na odbiorców (a nawet – zachęca do lektury tylko ich młodsze rodzeństwo). Jasne że na rynku znajdzie się (niestety) miejsce także dla tych, którzy piszą znacznie gorzej niż Mull, mimo wszystko zestawienie Baśnioboru z cyklem-kontynuacją nie pokazuje twórczego rozwoju autora. Brandon Mull zamiast dojrzewać – czy przynajmniej doprowadzać do dojrzewania bohaterów na równi z fanami – kieruje się do coraz młodszej publiczności.

Faktem jest, że autor szuka ujścia dla raz wykorzystanych wątków – wydawało się, że kolejnych smoczych strachów ta seria nie zniesie – a jednak Seth może dalej pracować nad swoimi lękami, Kendra wciąż udowadnia odpowiedzialne podejście i umiejętność dokonywania właściwych wyborów. w tomie „Pan Widmowej Wyspy” od czasu do czasu wpada się na dobrze zrealizowane pomysły – chociaż szkoda, że nie przekładają się one na zaskoczenia w fabule. Tutaj autor pozostaje zachowawczy: stawia na misję najeżoną pułapkami i konieczności przezwyciężania swoich słabości albo nieoczekiwanych trudności. Trzeba jednak mieć na uwadze i to, że Mull jest twórcą świadomym – dostosowuje zatem swoją prozę również do oczekiwań małych odbiorców. Potrafi się podporządkować rynkowi – i być może zmiany w jego twórczości właśnie tutaj mają swoje źródło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz