* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

niedziela, 16 marca 2025

Cornelia Funke: Atramentowe serce

Kropka, Warszawa 2025.

Moc słów

To jest powieść o czytaniu. To jest powieść z filmowym rozmachem (nic dziwnego, że już doczekała się filmowej adaptacji). To jest początek serii, która ma duże szanse stać się wyznacznikiem pokoleniowym i dołączyć do klasyki literatury czwartej. To jest powieść, która wprowadzać będzie młodych czytelników w świat książek fantastycznych (w dwojakim tego słowa znaczeniu). Cornelia Funke w „Atramentowym sercu” nie bawi się w półśrodki. Stawia na mocną i wyrazistą akcję w starym stylu, a do tego dodaje autotematyzm, który jest jednak na tyle dobrze wymyślony, że nie przeszkadza w emocjonalnym odbiorze. Meggie to dwunastolatka, która lubi czytać – a dzięki ojcu ma już swoją kolekcję ulubionych książek, pięknie oprawionych (ewentualnie uratowanych przed zniszczeniem). Książki zastępują Meggie towarzyszy zabaw, a czasami może też mamę. Dziewczynka wie, że dzięki książkom będzie się przenosić w różne światy i przeżywać wielkie przygody – ale jeszcze nie ma pojęcia, czego stanie się uczestniczką już za moment. Oto bowiem do jej taty (którego Meggie nazywa Mo) przybywa kilku typów spod ciemnej gwiazdy. Prym wiedzie tu Smolipaluch – dziwny człowiek, który najwyraźniej czegoś oczekuje. Wyprawa do Koziorożca nie zapowiada się na miłą przejażdżkę: Mo, tym razem nazywany Czarodziejskim Językiem, ma do wypełnienia pewną misję, której bardzo nie chce realizować. I nic dziwnego. Ponieważ Meggie nie uda się znaleźć schronienia u ciotki – rusza w ślad za ojcem. I tak trafia w sam środek wydarzeń, w których bohaterów wymyślonych przez pisarzy można ożywić odpowiednim czytaniem. Chociaż są tacy, jak lektor Dariusz, którym w ogóle ta sztuczka się nie udaje. Zresztą sam Smolipaluch także jest postacią z książki – a dzięki temu wie, do czego zdolny jest on i na co stać jego kamratów oraz wrogów. Swoją rolę odegra tu i stary pisarz, i bohater sprowadzony z zupełnie innej opowieści. Ale prawdziwa opowieść toczy się za sprawą Meggie – to ona może się dowiedzieć czegoś o sobie.

„Atramentowe serce” to pozycja w starym stylu. Cornelia Funke prowadzi tu wielogłosową narrację, w której można się zatracić, a jakby tego było mało, każdy rozdział zaczyna od smakowitego cytatu z klasyki (nie tylko literatury dla dzieci): przypomina, ile książek czeka na odkrycie i ile światów można odwiedzić podczas lektury. Tutaj zagrożenie nie przestaje być poważne, nawet kiedy wie się, że główni wrogowie są wymyśleni przez pisarza wewnątrz lektury: Cornelia Funke bardzo dobrze operuje emocjami i udaje jej się stworzyć historię, która wciąga nie tylko najmłodszych. „Atramentowe serce” to klasyczna powieść drogi, w której miłość do czytania odgrywa ważną rolę. Ta historia pokazuje, że dobrze opowiedziany pomysł porwie tłumy, a czytanie wciąż może być wspaniałym doświadczeniem. Zapewnia Cornelia Funke odbiorcom książkę, która robi wielkie wrażenie i uniemożliwia obojętność, a do tego zamienia się w dziennik lektur – wskazuje kolejne lekturowe ścieżki i tropy warte sprawdzenia. Jest to wyjątkowa historia – początek serii – ale zbuduje spore grono czytelników, którzy zechcą kibicować Meggie i jej ojcu w dążeniu do spokoju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz