* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

środa, 8 maja 2024

Anna Dziewit-Meller: Góra Tajget

Wydawnictwo Literackie, Kraków 2024 (wydanie II).

Bez skargi

Na rynek powraca książka ważna i wstrząsająca, książka, której nie da się przeczytać jednym tchem – bo też i jej treść daleka jest od kojących tonów i przyjaznych obrazów. Anna Dziewit-Meller w „Górze Tajget” odwołuje się do trudnej przeszłości Śląska, ale wreszcie bez powtarzania schematów obecnych niemal w każdej moralizatorskiej opowieści. Autorka sięga do wydarzeń, które nikogo nie pozostawiają obojętnym – do krzywdy dzieci, na których przeprowadzano eksperymenty medyczne. Psychiatryk, z którego najmłodsi nie wychodzą (a kopidoł wciąż grzebie w ziemi nowe trumienki) z czasem zaczyna budzić pytania otoczenia. Jedna z pielęgniarek, która sprzeciwia się działaniom lekarki, otrzymuje pogróżki i nie może otwarcie występować w obronie najmłodszych. To, co dzieje się za murami szpitala, na długo pozostaje tajemnicą – aż w końcu ożywa, już jako upiory przeszłości, jakiej nikomu się nie życzy.

Jest tu zwyczajna rodzina. Sebastian Kowolik właśnie został ojcem i trzeźwieje po tym fakcie. Jego żona w ciąży poznaje sekrety ciotki. Wkrótce wyda na świat dziewczynkę – rosnącą w niej samej w tym czasie, w którym Zefkę pożera nowotwór z licznymi przerzutami. Na pewno nie chciałaby dla swojego dziecka dramatów, jakie stały się udziałem samej Zefki – skomplikowane losy rodzinne sprawiły, że bohaterka na własnej skórze przekonała się o grozie wojny i komplikacjach związanych z wielokulturowością Śląska, chociaż i tak jako nastolatka miała wielkie szczęście. Dzisiaj w pamięci Zefki powracają obrazy, które nakazują unikać ruskich imion dla dziecka i które stanowią jasny przekaz: dlaczego nie zdecydowała się na potomstwo. Nawet gdyby chciała wyjaśnić wszystko u schyłku życia – tego, co przeżyła nie da się opowiedzieć jednym zdaniem. Są jeszcze dzieci – skazane na śmierć dla czyjegoś kaprysu, dzieci, o które nikt nie zawalczy, którym odbiera się dzieciństwo (mimo że bycie dzieckiem to najważniejsze zadanie i ciężka praca). Anna Dziewit-Meller przeskakuje między bohaterami i wprowadza retrospekcje wojenne w oderwaniu od typowych opowieści z tamtych czasów. Niby nie epatuje okrucieństwem, pozostawia sporo wyobraźni czytelników – a jednak pisze tak, żeby wywrzeć jak największe wrażenie. Udaje jej się precyzyjnie oddawać emocje (zwłaszcza strach) bohaterów, grozę i nieuchronność tragedii w wymiarze mikro – taka skala umożliwia inne spojrzenie na śmierć dwustu niewinnych dzieci. „Góra Tajget” to lekturowe wyzwanie i jednocześnie oskarżenie. Próba rozrachunku z przeszłością i odarcia wojny z mitów romantycznych – tutaj nie ma miejsca ani na sentymenty, ani na ciepło i serdeczność, ludzie są pokaleczeni i poszarpani psychicznie – przynajmniej ci, którym udało się przetrwać. I Anna Dziewit-Meller oddaje im głos, a dodatkowo pozwala przyjrzeć się życiowym wyborom. Naświetla sytuację tych, którzy sami nie potrafiliby wyznać ogromu krzywd – uświadamia czytelnikom, jak wiele problemów sprawiały próby prowadzenia zwyczajnego życia w niezwyczajnych czasach. Wprowadza autorka i moralne dylematy, i fizyczne szkody – nie tylko nad zabitymi w szpitalu dziećmi można tu płakać. I o ile przeważnie wojenne historie porażają dosłownością, o tyle w „Górze Tajget” poetyckość przeplata się z symboliką, wszystko nabiera nieoczekiwanie metafizycznego wymiaru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz