* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

środa, 25 listopada 2020

Tomasz Kieres: Kilka słów o miłości

Filia, Poznań 2020.

Nieuświadomienie

Tomasz Kieres próbuje być Januszem L. Wiśniewskim i przekonywać czytelniczki, że doskonale rozumie, o co im chodzi w uczuciach – co oznacza, że mniej energii poświęca na szlifowanie fabuły, skupia się za to na bezustannym roztrząsaniu emocji bohatera. W książce „Kilka słów o miłości” stawia na postać Szymona, mężczyzny, który nie potrafi się zaangażować w żaden związek. Szymon ma trzydzieści pięć lat i jeszcze nigdy nie był z żadną kobietą dłużej niż rok, ale to w żaden sposób nie daje mu do myślenia. Mężczyzna obserwuje za to, jak kolejne partnerki decydują za niego i odchodzą. W momencie otwarcia powieści „Kilka słów o miłości” rezygnuje z Szymona Oliwia – kobieta sukcesu, zdecydowana, silna i pewna siebie. Oliwia potrafi tak pokierować rozmową, żeby z niedopowiedzeń wynikało to, co najważniejsze: w tym związku coś poważnie nie gra. Szymon nie ma jednak czasu, żeby się tym przejąć, bo właśnie zdobywa przyjaciółkę (zresztą – za sprawą Oliwii). Ma tylko jeździć z nią do pracy, do Warszawy. Karolina zresztą jest w stałym związku, przygotowuje się do ślubu, a jej zaborczy i nadopiekuńczy narzeczony nie dopuściłby do jakiegokolwiek pogłębiania relacji z sąsiadem. Kiedy zaczyna się „Kilka słów o miłości”, Szymon poznaje u Karoliny jej siostrę, Weronikę – i to z Weroniką (która w związki nigdy się nie angażuje) zaczyna układać sobie życie. To początek tomu.

Tomasz Kieres po prostu uwielbia psychologiczne dylematy. Jest w stanie w dialogach bez końca zajmować się jednym spojrzeniem czy słowem, albo tonem bohaterów – do tego stopnia, że kiedy dochodzi do poważnych rozmów między postaciami ma się ochotę natychmiast zacząć kartkować powieść. Nie dość, że w tym podejściu jest bardzo drobiazgowy, to jeszcze – przewidywalny, zawsze, kiedy pozwala bohaterom na analizowanie bez końca stanów emocjonalnych, dąży do wstrząsu w ich życiu. Jednocześnie staje się oczywiste, że mimo ucieczek to do Karoliny Szymon czuje najwięcej – nawet jeśli sam przed sobą się do tego nie chce przyznać. I ta przewidywalność w tomie „Kilka słów o miłości” sprawia, że trudno jest czekać na finał. Być może czytelniczki-idealistki będą zachwycone mężczyzną, który tak doskonale rozumie kobiety – tyle tylko, że przez taką kreację Szymon staje się zupełnie niewiarygodny, a jeszcze rozbudza nadzieję tych pań, które nie potrafią odróżniać rzeczywistości od fikcji literackiej. Kieres pisze przez to książkę pod publiczkę, jest świadomy potrzeb odbiorczyń w dziedzinie lektur rozrywkowych – ale mocno przesadza w wykorzystywaniu wiedzy na temat tego, co chciałyby przeczytać. W efekcie „Kilka słów o miłości” często traci rytm, atmosfera siada przez rozwlekłość uczuciowych analiz i znaczące gesty czy spojrzenia. W obrębie samej fabuły z kolei autor stosuje wielkie przeskoki czasowe – i to już całkiem rozbija akcję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz