Czytelnik, Warszawa 2020.
Odchodzenie
Różni się ta książka od wielu dzienników literatów i to wcale nie ramami czasowymi, bo fakt publikowania zapisków diariuszowych wiele lat po śmierci ich autora nie należał do rzadkości także i u nas. Jednak Sándor Márai w swoim „Dzienniku 1977-1989” powoli żegna się z życiem. Na początku jeszcze ma ochotę działać twórczo, rejestruje publikacje i tendencje rynkowe, komentuje wybrane książki lub przeczytane słowa. Odnosi się do zjawisk z życia kulturalnego i nie tylko – funkcjonuje energicznie i z całą przenikliwością. Z czasem zapał do angażowania się w sprawy zawodowe gaśnie – a równolegle zaczynają się pojawiać pierwsze doniesienia o chorobach i zgonach bliskich. W końcu pisarz traci wszystkich, na których mu zależało – sam uznaje, że nie ma po co żyć i że pora wcielić w czyn plan, który miał przygotowany i który sygnalizował od dawna. „Dziennik” zamienia się zatem w testament i w wytłumaczenie działania, którego nie można nazwać pochopnym. Sándor Márai swoje dzieło prowadzi do końca, tak, by czytelnicy zrozumieli wybory. Widać, że codzienne zapiski nie są dla niego przykrym obowiązkiem – to świadomie tworzone komentarze, dalekie od pospiesznych notatek. Sándor Márai między innymi przypomina, jak wygląda jego twórczy dzień – ale też pozwala nakreślić obszary zainteresowań czy fakty z pozaliterackiego życia, które przemówiły do niego najsilniej. Nie reklamuje własnych dzieł, za to przygląda się dziełom innych – i często gorzko je ocenia. Ambicje zawodowe biorą górę, zawsze dzieje się coś, co warto skomentować – choćby i na kartach dziennika. Autor rezygnuje z notatek dla pamięci, nie są mu one potrzebne – znacznie lepiej czuje się w filozoficznych choć krótkich komentarzach. Pisze rzeczowo. Podobnie zachowuje się, kiedy zajmują go sprawy domowe. I tu piąty tom „Dziennika” oznaczać będzie szereg rozstań. Autor musi pogodzić się z odchodzeniem najbliższych – i tylko trochę przygotowuje go na to poważna choroba żony. Najpierw zastanawia się nad tym, ile czasu będzie musiał spędzić jako jej opiekun – bo obowiązki przy chorej pochłaniają mnóstwo czasu i energii – z czasem jednak przestaje o tym myśleć, liczy się tylko samopoczucie i możliwości coraz słabszej kobiety. To właśnie choroba żony nastraja go najbardziej pesymistycznie i pcha ku niewesołym planom. Sándor Márai nie zamierza się skarżyć i poświęcać – wie jednak, że w pewnym momencie nie będzie już mógł sobie poradzić z rzeczywistością. I na ten moment ma przygotowany plan.
Jest zatem „Dziennik 1977-1989” lekturą wstrząsającą, to tom, który prowadzi do refleksji na temat samotności i starzenia się – więc uderza w jedne z większych społecznych lęków (a przy tym wydarzeń niemal nieuchronnych w każdej rodzinie). Sándor Márai potrafi je przekuć na wielką literaturę – żegna się z czytelnikami i podsuwa im ważne informacje o schyłkowym etapie życia. Przez to też może wywoływać tak mocne wrażenia.
Recenzje, wywiady, omówienia krytyczne, komentarze.
Codziennie aktualizowana strona Izabeli Mikrut
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.
Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.
Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.
Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com
Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.
Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.
Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz