* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

wtorek, 4 lutego 2020

Zoë Folbigg: Stacja miłość

W.A.B., Warszawa 2020.

Marzenia

Zoë Folbigg chce dodać czytelniczkom na całym świecie otuchy – i zapewnić je, że warto w życiu zdecydować się na odrobinę szaleństwa czy też ryzyka, kiedy w grę wchodzi miłość. Dla części sceptycznie nastawionej publiczności oznacza to kolejną bajkę, która nie ma większych szans powodzenia w normalnym życiu, ale autorka upiera się, że historię „Stacji miłość” oparła na faktach i przytacza pod koniec tomu własną opowieść, którą zamieniła na doświadczenia Mai. Maya pracuje w redakcji modowej i zajmuje się wymyślaniem kreatywnych nazw na kolejne części kolekcji. Dzięki niej proponowane ubrania trafiają do masowych klientów i robią furorę także w mediach. Mimo to Maya nie jest przekonana co do wartości swojego zajęcia: wydaje się jej błahe i zbędne. Przygotowuje się wprawdzie do objęcia stanowiska kierowniczego, ale jeszcze nic nie zostało przesądzone. Bohaterka, która dostrzega naiwność w swojej pracy, kompletnie nie widzi naiwności w innej dziedzinie życia. Do pracy dojeżdża pociągiem i któregoś dnia do jej przedziału wsiada cudowny Mężczyzna z Pociągu. Od tej pory kobieta będzie wzdychać do nieznajomego i zastanawiać się, jak przyciągnąć jego uwagę. Mało tego: Maya zwierza się ze swojej potajemnej i niemal nastolatkowej miłości kolegom z pracy oraz przyjaciółkom – wszyscy jej kibicują i podsuwają rady, jak zdobyć serce przystojniaka. Tyle tylko, że Maya jest nieśmiała i nie wie, jak zainicjować kontakt, a pierwsze czynione przez nią próby zasługują co najwyżej na śmiech. Mężczyzna z Pociągu okazuje się niedościgłym ideałem, a bohaterka traci czas na wmawianie sobie wielkiej miłości.

Dość to dziwne, bo w innych kwestiach Zoë Folbigg wydaje się bardziej racjonalna. Wprawdzie pozwala przyjaciółce Mai na zdobycie wielkiej i cudownej miłości w rodzinie patchworkowej bez większych komplikacji – ale to raczej ze względu na pragnienie, by wątek nie zdominował powieści. Maya zajmuje się ponadto szukaniem idealnego smaku makaroników: pieczenie pozwala jej się odstresować i ujawnić talenty. Do tego prowadzi lekcje hiszpańskiego jako wolontariusz – i wśród swoich uczniów znajduje nowe przyjaźnie, które wpłyną na jej życiowe wybory. Wiele jest motywów, które mogła Zoë Folbigg pociągnąć tak, by przykryć niefortunny główny – z idealizowaną miłością do nieznajomego – i to one naprawdę ratują powieść. „Stacja miłość” nie wypada przez to jak błaha obyczajówka. Narracja jest w tej książce niespieszna, Zoë Folbigg pozwala delektować się każdym kolejnym pomysłem i zmusza wręcz czytelniczki do zanurzenia się w świecie Mai – niezależnie od tego, czy chodzi o nieudane próby podrywu w pociągu, czy o relacje z Neną, która właśnie znalazła szczęście, o przyjaźń ponadpokoleniową czy o zachowania w pracy (zresztą – nadające najwięcej dynamiki statycznej historii). Zoë Folbigg nie musi zajmować się budowaniem skomplikowanej akcji, ma przesłanie, które kieruje do czytelniczek – i owo przesłanie powiązane jest z jej własnym doświadczeniem, przeniesionym teraz na postawę Mai. Niby wiadomo, co się wydarzy, przynajmniej w podstawowym nurcie książki – a jednak autorka chce zdobyć uwagę odbiorczyń i przekonać je do swoich racji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz