* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

sobota, 1 lutego 2020

Maya Hanisch: Tak wiele rzeczy. So many things

Nasza Księgarnia, Warszawa 2020.

Słownik

Jest to picture book wyjątkowy i bardzo pomagający w nauce języka. Z jednej strony poszerza słownictwo, z drugiej – od razu przygotowuje do lekcji angielskiego. Dostarcza dzieciom rozrywki, rozwija również wyobraźnię, a to za sprawą podawania wielu haseł z wybranych tematów. „Tak wiele rzeczy. So many things” to publikacja wielkoformatowa i obrazkowa, ciekawa przez ogrom informacji – i przystosowana do nielinearnej lektury. Najmłodsi będą z niej czerpać wiedzę, ale też – mogą potraktować książkę jak wyszukiwankę albo zestaw inspiracji. Możliwości jest wiele, ta podstawowa dotyczy słownikowych porównań. Książka została podzielona na rozkładówki – jedna rozkładówka to jeden temat (rzadko zdarza się przeniesienie motywu na kolejne dwie strony) i dwujęzyczne wskazówki dla dzieci. Dwa zdania wprowadzające po polsku – przełożone na angielski – oraz zestaw ilustracji z podpisami (po polsku i po angielsku) to okazja do zapoznania się z ciekawostkami i meandrami lingwistycznymi. Maya Hanisch sięga po zagadnienia, które na pewno zaintrygują dzieci (obowiązkowo są tu strony ze zwierzętami, zjawiska pogodowe czy elementy garderoby, przedmioty, które można znaleźć w szkole, w supermarkecie czy na plaży). Znalazło się też miejsce na poszerzanie doświadczeń maluchów: dania z różnych stron świata czy elementy miejskiego krajobrazu, gatunki ptaków (tutaj znajdą się takie, których nie można zaobserwować w najbliższym otoczeniu) lub kwiatów. O przyjemnościach przypomina dział „świętowanie”.

Sam pomysł nie jest nowy, w końcu nauka słówek u najmłodszych polega na śledzeniu podpisów do obrazków (albo rysowaniu kolejnych definicji), ale dziwić może stopień zaawansowania. Po lekturze tej publikacji dzieci dowiedzą się między innymi, jak nazwać jedwabną apaszkę, karczochy, taczkę, soczewicę, rolki czy pachołek drogowy. Uda się zaspokoić ich ciekawość w różnych dziedzinach: przy potrawach pojawiają się czasem skomplikowane dania, na przykład ceviche (często też – takie, których nazwy brzmią tak samo po „przełożeniu” na polski). Część rzeczy do jedzenia pojawi się w dziale „na targu” albo „w supermarkecie”: tu są składniki, a nie gotowe potrawy, ale to słówka podstawowe. Dzięki takim rozwiązaniom dzieci nie będą miały problemu z wymienianiem produktów, które należy kupić, poradzą sobie z nazwaniem ulubionych zabawek (choćby pojazdów z placu budowy). Zupełnie inaczej jest w przypadku gatunków ptaków: rzadko maluchy mają okazję zaobserwować pełzacza. W przypadku owadów – parecznika czy stonogę murową nawet po polsku nie wszystkie dzieci są w stanie nazwać. Przez to tomik będzie rozwijać możliwości leksykalne kolejnych odbiorców. Ta książka szybko się nie znudzi – ze względu na ogrom nietypowych informacji, możliwość prześledzenia nie tylko nazw znanych dzieciom przedmiotów w dwóch językach – ale też dzięki szansie na poznanie zupełnie nowych zjawisk i haseł. „Tak wiele rzeczy” to publikacja przystosowana do odbioru przez dzieci w różnym wieku – i o różnym stopniu zaawansowania językowego. Rozwija, nie ma co do tego żadnych wątpliwości – przynosi czytelnikom zestaw tematów potraktowanych nie infantylnie a odkrywczo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz