* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

piątek, 7 lutego 2020

Agata Przybyłek: Masz wiadomość

Czwarta Strona, Poznań 2020.

Naiwność

Jest w tej powieści irytująca nadzieja w porozumienie dusz, w możliwość znalezienia swojej drugiej połówki, człowieka, który będzie idealny pod każdym względem – przez internet, na portalu randkowym. Julia ma wprawdzie mnóstwo zastrzeżeń – w pełni zrozumiałych i powielanych przez czytelniczki powieści – ale jej najlepsza przyjaciółka, Alicja, rozwiewa wszelkie wątpliwości i namawia do odwagi w tej kwestii. I może gdyby na powieściowym portalu Julia spotkała kogoś, z kim może przeżyć ciekawą przygodę, udałoby się Agacie Przybyłek przekonać do siebie czytelniczki. Jednak autorka nie uznaje półśrodków i w tej opowieści pozwala sobie na przesłodzoną i „przeromantyczną” historię o księciu z bajki. Wprawdzie rama kompozycyjna wykracza poza akcję i zdradza losy postaci – ale to nie wystarczy do zbudowania poczucia prawdziwości i prawdopodobieństwa. Agata Przybyłek zatrzymuje się po prostu na poziomie spełniania marzeń bez żadnych zastrzeżeń – a tym nikogo nie skusi do lektury, bo nawet czytelniczki, które mają dość ciągłych kłopotów i łzawych rozstań, tym razem zobaczą, że zbytnia cukierkowość nie służy narracjom. „Masz wiadomość” to książka bez zmartwień. Julia na początku traci narzeczonego – była z nim wiele lat, sporo wycierpiała i przekonała się, że toksyczne związki nie mają sensu. Norbert okazał się facetem, któremu nie można ufać, kiedy przyszło do ostatecznych rozstrzygnięć w sprawie ślubu, opowiedział się po stronie mamusi (dążącej do wielkiej fety), a nie brał pod uwagę marzeń swojej ukochanej. Julia próbuje pogodzić się z rozstaniem (co znajduje wyraz w niekończących się rozmowach z przyjaciółką oraz z mamą), a jednocześnie zagaduje na portalu randkowym do chłopaka o intrygującym (chyba tylko ją) nicku. Szybko okazuje się, że Adam – facet po przejściach – nadaje się na obiekt westchnień idealnie. Bohaterka przestaje skupiać się na studiach czy na relacjach towarzyskich, przez cały czas siedzi z nosem w komunikatorze i odpowiada na kolejne wiadomości. Zachowuje się przy tym jak nastolatka bez doświadczenia życiowego, każdy tekst, jaki przeczyta, traktuje na korzyść przyszłego partnera, cieszy się z każdej nadesłanej uwagi i nawet nie bierze poprawki na zwroty grzecznościowe. Za wszelką cenę chce autorka przekonać czytelniczki, że bohaterowie są dla siebie stworzeni i że udało im się znaleźć miłość wręcz niemożliwą.

Prowadzenie słodkich pseudodyskusji w pewnym momencie zacznie męczyć: nie dość, że jest przewidywalne do bólu, to jeszcze autorka nie do końca radzi sobie z narracją. Kiedy buduje zdania, to tak, jakby zapominała o podmiocie (wychodzą jej przez to stylistyczne koszmarki), do tego w dialogach wypada, delikatnie mówiąc, blado: nie udaje jej się sprawić, by brzmiały przekonująco (o prawdziwości już nie można wspominać). Wymiany myśli są książkowe – ale nie wynika to ze stylizacji, tylko z nieumiejętności Przybyłek w dziedzinie budowania opowieści. To nieważne, skoro podstawowym mankamentem tomu jest nastawienie na realizowanie miłości z marzeń. Bez utrudnień i wyzwań nie ma opowieści, tej książce brakuje dynamiki – ale i podstawowej redakcji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz