* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

czwartek, 25 października 2018

Mariusz Urbanek: Profesor Weigl i karmiciele wszy

Iskry, Warszawa 2018.

Szczepionka

Mariusz Urbanek wyrasta na czołowego biografa Iskier, każda jego kolejna książka przekonuje odbiorców i zasługuje na pochwały oraz nagrody. Przybliża ten autor sylwetki znanych, ale również zapomnianych. Teraz na warsztat wziął postać, która wiele razy w historii budziła kontrowersje i różnie w różnych czasach była oceniana. “Profesor Weigl i karmiciele wszy” to tytuł, który może budzić zainteresowanie, ale i... obrzydzenie, przynajmniej miejscami. Nie da się ukryć, że ta publikacja, zwłaszcza w pierwszej fazie, apetyczna nie jest. W końcu żeby zrozumieć znaczenie odkryć Weigla, trzeba przyjrzeć się działaniom, które prowadziły do pozyskiwania szczepionki na tyfus. Niezbędne substancje bohater pozyskiwał z wszy, z kolei żeby owe wszy utrzymać przy życiu tak długo, jak były potrzebne - należało je karmić. Rudolf Weigl, profesjonalista i majsterkowicz, sam wymyślił klateczki, w których owady przytykało się do nóg i rąk karmicieli. Wśród tych karmicieli - zwłaszcza podczas drugiej wojny światowej - znalazło się wielu przedstawicieli inteligencji czy zawodów artystycznych, ale także ci, którzy uciekli przed śmiercią. Gabinet Weigla dawał schronienie – bo Niemcy panicznie bali się tyfusu i nie mogli przeprowadzać drobiazgowych kontroli w zakładzie. Jednocześnie potrzebowali szczepionek, cenili zatem profesora.

Na początku Mariusz Urbanek dość drobiazgowo analizuje przygotowywanie remedium na groźną chorobę, nie pomija żadnego elementu, nawet najbardziej turpistycznego. Chodzi o to, żeby czytelnicy zaznajomili się z tematem i przygotowali na dalsze rewelacje. Zaczyna autor dość tradycyjnie 0 od omówienia pochodzenia bohatera tomu, jednak później życie prywatne coraz bardziej będzie ustępować miejsca pracy. Nie oznacza to, że autor odrzuci akcenty komiczne: profesor Weigl stał się bohaterem licznych anegdot, część zresztą sam miał na swój temat wymyślać. I z takich drobnych puent Urbanek buduje cały rozdział. Później powraca między innymi do kwestii kobiet w życiu profesora, przedstawia jego żony i syna, który również mógł rzucić światło na wydarzenia w pracowni. Bolesną kwestią staje się narodowa tożsamość. Profesor Weigl to Austriak, który jednak wybrał na swoją ojczyznę Polskę w 1918 roku – i tej decyzji już nie zmienił, mimo że kosztowało go to wiele wyrzeczeń. O problemach związanych z pochodzeniem trochę tu Urbanek napisze. Relację będzie przetykać komentarzami pracowników Weigla i jego przyjaciół, zaprezentuje specyfikę pracy w laboratorium - i podział zadań, opowie o zagrożeniach, ale i o sposobach sabotowania Niemców (czasami odnosi się do zagadnień, które dzisiaj budzą zdziwienie: na przykład, dlaczego Weigl przygotowywał szczepionki również dla wrogów). Oskarżenia o kolaborację, jakie pojawiały się w powojennych plotkach, trzeba odpowiedni skomentować, tak, żeby bohaterstwo Weigla dzisiaj nie budziło wątpliwości.

Jak zwykle Mariusz Urbanek zachwyca narracją. Wie, jak rozkładać akcenty w opowieści i na które elementy zwracać większą uwagę. Wyszukuje ciekawostki, nie skupia się wyłącznie na życiorysie Weigla - to byłoby nieco nużące. Znajduje za to miejsce na przedstawianie jego pracowników oraz “karmicieli wszy” (w tym pierwszym przypadku motywem refrenowym okazuje się “zakładówka”, tyfus, który przechodzi każdy zatrudniony u Weigla, niezależnie od szczepionek, w drugim - reakcje organizmu, ale i podejście do zajęcia, które ratuje innym życie, a wydaje się przerażające. Jakby tego było mało, zbiera Urbanek rozmaite niemieckie plakaty propagandowe związane z informowaniem o chorobie, przytacza je jako ilustracje do opowieści. “Profesor Weigl i karmiciele wszy” to publikacja poruszająca oryginalny temat - już z tego powodu zdobędzie uznanie czytelników. Prezentuje fragment historii z perspektywy niemal prywatnej. Pomaga dowiedzieć się czegoś na temat odkryć naukowych, które zrewolucjonizowały świat. Nie ma tutaj szansy na zamęczenie tematem - chociaż książka, w odróżnieniu od innych pozycji Urbanka, nie nadaje się do czytania przy jedzeniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz