* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

środa, 3 października 2018

Ewa Zdunek: Lekarstwo na żal

W.A.B., Warszawa 2018.

Mediacje i troski

W kontynuacji “Mediatorki” Ewa Zdunek dalej nie radzi sobie za dobrze z budowaniem fabuły i rozkładem akcentów powieściowych. Pisze nieźle, ale konstrukcyjnie opowieść się chwieje. Postacie znikają na bardzo długo, jakby autorka o nich zapominała, rozwiązania zagadek pierwotnie wprowadzanych z sugestią przełomowości okazują się banalne i spychane na margines. Wydaje się, że autorka wreszcie porzuciła relacjonowanie wszystkich szczegółów pracy swojej bohaterki, ale kiedy Marta wchodzi do biura, natychmiast giną pozostałe kwestie. Niby jest tu coś nowego – ale znowu Ewa Zdunek chce zbawiać świat i udzielać porad małżeńskich, zapominając o samej historii. “Lekarstwo na miłość” jest znacznie większe objętościowo od “Mediatorki”, ale ponownie Zdunek potrzebuje mnóstwo miejsca na reklamowanie zawodu – zamiast skupić się na akcji.

A szuka w powieści kryminału. Najpierw wysyła swoją bohaterkę na Sycylię i uniemożliwia kontakt z bliskimi. Seria zamachów - mafijnych porachunków - zapowiada, że może Ewa Zdunek zrezygnuje z uwypuklania negatywnych cech charakterów turystów i zajmie się motywami kryminalnymi – ale jednak autorkę o wiele bardziej interesuje wiwisekcja dokonywana przez Martę w ratach. Po powrocie do kraju również zarzuca tę postać szeregiem przykrych niespodzianek: ciężka choroba i śmierć ojca oraz morderstwo popełnione na byłym mężu to dramaty najbliższe. Marta musi się jednak zmierzyć i z destrukcyjnym związkiem przyjaciela (to motyw rysowany bardzo grubą kreską i w przesadzie – oraz długości trwania - aż niewiarygodny, trochę próbuje autorka wskazać motywacje mężczyzny, ale nieprzekonująco), i z bezczelnymi, narzuconymi jej statystami (w relacjach z nimi nie działa stanowczość, kobieta traci cały autorytet, co tylko pokazuje rozbieżność między jej samooceną i rzeczywistością), i z dwiema matkami (odzywa się biologiczna, a ta, która Martę wychowała kłamie, zachowuje się agresywnie albo ucieka). Jeśli do tego dołożyć zmartwienia o przyjaciółkę czy ciągłe starcia z przedszkolanką, wychodzi na jaw, że mediatorka mimo całej teoretycznej wiedzy asertywna być nie umie.

W tej codzienności bohaterki psuje Ewa Zdunek to wszystko, co nabudowywała na wakacjach. Gubi dawne wątki, a gdy sobie o nich przypomni, traktuje je zdawkowo. Nie przekonuje do charakterów (przez hiperbolizacje) ani do motywacji postaci. Skupia się znowu na rejestrowaniu problemów, z jakimi ludzie trafiają do mediatora. I tam, gdzie unika moralizowania a stawia na oryginalność - jest świetna, wystarczy wspomnieć rodzinny spór o dom matki albo o damskie fatałaszki. Jeśli jednak wchodzi w doradztwo małżeńskie na poważnie - może czasami zmęczyć. Brakuje w książce - znowu rozrywkowej, co przecież jest atutem, zdecydowania, wyzwalania akcji a nie tylko podporządkowywania się pojedynczym wątkom ustawianym po kolei. Warsztat narracyjny Ewa Zdunek ma dość dobry (warto by jeszcze zrezygnować z dodawania określeń do już powiedzianego, takie dublowanie treści zamiast pokazywać zdecydowanie, podkreśla niepewność, zupełnie niepotrzebnie). Ucieczka od fabularnych oczywistości to już walor, na którym można budować ciekawe historie – Ewa Zdunek powinna jeszcze tylko mocno popracować nad szkieletem historii, tak, żeby wiedziała, co się stanie z postaciami jeszcze zanim zasiądzie do spisywania ich losów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz