* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

niedziela, 6 maja 2018

Stanisław Grzesiuk: Boso, ale w ostrogach

Prószyński i S-ka, Warszawa 2018.

Wspomnienia z ulicy

Stanisław Grzesiuk pisać potrafił gawędziarsko i z zacięciem humorystycznym. A że przed wojną prowadził barwne życie najpierw szkolnego wisusa i rozrabiaki, a później ulicznego cwaniaka – przedstawia czytelnikom opowieść niepowtarzalną. To, co dzisiaj funkcjonować może jedynie jako stereotyp i sygnał specyficznego ulicznego kodeksu, w tomie "Boso, ale w ostrogach" ożywa i funkcjonuje jak wyjątkowo udany obrazek rodzajowy. Autor prowadzi czytelników przez obyczajowość i mentalność chłopaków z ferajny, opowiada o tym, jak kiwało się frajerów i jak dokuczało złośliwym sąsiadom, jak odgrywało za doznane krzywdy i jak unikało się kłopotów. Inteligencję i spryt łączy z serdecznością dla przyjaciół, odwagę - niemal brawurę - dokłada do honorowej postawy. Tu obowiązuje specyficzny kodeks moralny: dla grzecznych jest się jeszcze grzeczniejszym, złych spotka zasłużona kara. Pojawiają się przyjaciele, za których można poręczyć, nie tylko kompani od wódki i spirytusu, ale i towarzysze niedoli. Złaknieni hec i afer zawsze znajdą kogoś do zorganizowania drobnych lub większych kradzieży czy rozrób, zwykle jednak nie robi się tego dla draki - każda decyzja ma głębsze umotywowanie.

Prowadzi autor czytelników przez swoje doświadczenia od szkolnych lat, już tu widać bowiem specyfikę charakteru, to, co później wiele razy przekładało się albo na większe awantury, albo na unikanie nieprzyjemności. Grzesiuk ma wielki dar dopasowywania się do okoliczności, ale nie znaczy to, że jest spolegliwy czy nieśmiały. Potrafi prowokować tak samo dobrze, jak grać określone role, żeby obłaskawić sobie rozmówców. Reaguje błyskawicznie, proponuje genialne cięte riposty, argumenty, na które przeciwnicy w dyskusjach nie znajdą już odpowiedzi. Trudno odmówić Grzesiukowi racji w starciach i słownych przepychankach. Autor szczególnie lubi pokonywać w pojedynku na słowa zwierzchników, udowadniać tym, którzy się wywyższają, brak inteligencji. Jedynie ktoś, kto ma dystans do siebie, może znaleźć z bohaterem tomu wspólny język. Rozdziały książki w dużej części składają się z rozmów - widać w nich wyczucie pisarskie Grzesiuka i dążenie do puentowania scenek. Dialogi nie tylko rozśmieszają, ale i dają do myślenia. Funkcjonują tu także jako nośniki filozofii życiowej autora: Grzesiuk często w wyjaśnienia kierowane do innych ludzi spotkanych na swojej drodze wplata elementy swojego kodeksu wartości. W ten sposób można go lepiej poznać bez wrażenia uczestnictwa w niekończących się wiwisekcjach. Stanisław Grzesiuk wie też, jak portretować postacie, przywołuje tu kompanów, których wszyscy polubią - niby pozostających na marginesie społeczeństwa, parających się złodziejstwem czy kombinowaniem, żeby przeżyć, wdających się w bójki i awantury, ale mimo wszystko sympatycznych i zaufanych. Na tych ludziach można polegać - jeśli ktoś nie jest wart uznania ferajny, spotyka go zasłużona kara.

Język "Boso, ale w ostrogach" jest literacki i przemieszany z gwarą czy opowieściami mówionymi, w pół drogi do kolokwialności, ale bez uproszczeń czy udziwnień. Stanisław Grzesiuk pisze tak, jakby opowiadał, mając w świadomości fakt, że trafi do czytelników spoza przedstawianego kręgu - dostosowuje więc stylistykę do szerokiego grona odbiorców, pamiętając o cechach charakterystycznych choćby mowy ulicy. Nie wpada w hermetyczny ton, pozostaje dla wszystkich zrozumiały, ale zyskuje też koloryt lokalny, charakterystyczny i dziś już niespotykany rytm prozy. "Boso, ale w ostrogach" to opowieść autobiograficzna – ale daje się też czytać jako dokument lub... literatura piękna. Ma na to wpływ dobrze przemyślana konstrukcja rozdziałów, dbanie o puenty i o wrażenia czytelników. Nowe wydanie tej książki zostało wzbogacone o fragmenty usunięte z pierwszej edycji, a nieskreślone przez samego autora - porównanie z rękopisem pozwoliło na przywrócenie wielu mocniejszych fragmentów. Ponieważ w tej edycji dawne pominięcia zostały zaznaczone, łatwiej będzie czytelnikom zorientować się w rodzajach i znaczeniach ingerencji. "Boso, ale w ostrogach" to książka do dzisiaj barwna i ciekawa - zwłaszcza że prezentuje świat, który już nie istnieje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz