* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

niedziela, 5 listopada 2017

Nina Riggs: Jasna godzina. Dziennik życia i umierania

Wydawnictwo Literackie, Kraków 2017.

Przeżycie

Nina Riggs nie zajmuje się analizowaniem szans w leczeniu, odrzuca też narzekanie na los czy szukanie ratunku za wszelką cenę. W zasadzie na wiadomość o raku wydaje się być przygotowana. Nic dziwnego – w jej rodzinie ta choroba zabrała już wiele osób, teraz do odejścia – także za sprawą nowotworu – przygotowuje się matka Niny. Kiedy więc badanie wykazuje plamkę w piersi, autorka nie wpada w histerię. Poddaje się leczeniu, ale stara się też w miarę możliwości żyć normalnie. W końcu ma dla kogo: dwaj kilkuletni synowie i ukochany mąż dadzą jej potrzebne wsparcie, ale też nie chcą widzieć matki i żony zrozpaczonej czy załamującej się. „Jasna godzina. Dziennik życia i umierania” to rejestr czterech olejnych stadiów raka – i sposób na pogodną autoprezentację wbrew wszystkiemu. Bo rak Niny, mimo że wcześnie wykryty, nie poddaje się chemioterapii. Rozrasta się i wkrótce atakuje kolejne narządy. Nikt nie pyta, czy jest wyłącznie wynikiem obciążeń genetycznych, czy może także stylu życia – to nieistotne, teraz trzeba po prostu jak najlepiej wykorzystać pozostały czas. Szkoda marnować go na żale.

Nina Riggs nie rzuca się na realizację życiowych marzeń, nie chce zmieniać wiele w swojej egzystencji, skoro jest w niej spełniona i szczęśliwa. Razem z przyjaciółką, również chorą na raka, posługuje się czarnym humorem i rubasznymi zwrotami – żeby wypracować sobie wentyl bezpieczeństwa i opanować strach. Pokazuje codzienność, wraca do dawnych wspomnień – żeby znaleźć tematy równoważące kwestię nowotworu. Prezentuje siebie i swoją rodzinę jak w powieści obyczajowej, w krótkich, migawkowych rozdziałach – precyzyjnych i pozbawionych sentymentów. Akcentuje tu normalność, a do normalności należy też przygotowanie do rozstania z chorą matką. Raka przedstawia przez pryzmat wizyt w klinikach czy badań albo sposobów leczenia. Skoro traci włosy – opowiada o perukach, kiedy usuwają jej pierś – przedstawia wybieranie odpowiedniej protezy i przysługujących jej biustonoszy. Nie zagłębia się w specjalistyczne badania ani fachowe słownictwo, nie chce nikogo odstręczać trudną prozą. Raczej wybiera refleksję i ciepły humor. Zachowuje optymizm w narracji – nie pisze z pozycji męczennika, mimo że miałaby na to odpowiednie uzasadnienie.

„Jasna godzina” to literatura chorobowa, w której finał znany jest od samego początku, więc jedynym pytaniem czytelników będzie to, jak też autorka poradzi sobie z tematem opisanym już na wszelkie możliwe sposoby zarówno w literaturze faktu, jak i w fabułach. Nina Riggs zachęca do lektury pogodą ducha, rezygnacją z minorowych tonów. Umiera, ale nie daje tego w tekście odczuć, buduje swój autoportret z akcentowaniem siły i dzielności, przedstawia się mimochodem jako wzór do naśladowania dla innych chorych. Stawia na zwyczajność, ale potrafi ową zwyczajność zajmująco opisać. Utrwala swój obraz w świadomości innych – przetrwa dzięki dobremu tekstowi. „Jasna godzina” to książka, którą momentami trudno czytać bez emocji – ale autorka nie chce budzić litości. Wkracza w literaturę chorobową z własnym pomysłem na autoprezentację – realizuje go konsekwentnie i w sposób, który przekona czytelników. Umieranie w tym wypadku przestaje być istotne, liczy się to, jak dobrze wykorzystać pozostały czas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz