Nasza Księgarnia, Warszawa 2016.
Wyobraźnia
Nie wystarczyło im trzynaście pięter domku na drzewie, Andy i Terry rozbudowali swoją posiadłość o kolejnych trzynaście pięter. Znajdują się na nich między innymi komora antygrawitacyjna, lodziarnia z osiemdziesięcioma siedmioma smakami lodów czy Labirynt Śmierci, miejsce, z którego nie da się wydostać. W takim domku zabawa trwa bez przerwy – chociaż Andy i Terry powinni pracować nad nową książką, bo ich wydawca, pan Nochal, nie toleruje żadnych spóźnień i usprawiedliwień. I może nawet bohaterowie wzięliby się do dzieła, gdyby nie przedziwne zbiegi okoliczności. Tak przy okazji: nigdy nie próbujcie prać brudnych gaci w basenie z żarłocznymi rekinami.
Andy Griffiths i Terry Denton do czytania chcą przekonać przede wszystkim te dzieci, które preferują inne rodzaje rozrywek. Stąd rubaszny humor, sporo absurdu i dynamiczna akcja, która raz po raz wymyka się spod kontroli. To dla najmłodszych przewidziane są fabularne atrakcje i rekwizyty w postaci majtek (dmuchanych lub brudnych), przechodzenie od tekstu do rysunku i stale podkręcane tempo. Dorośli „26-piętrowym domkiem na drzewie” zachwycać się nie muszą – ale jeśli ten tomik przekona dzieci do czytania, warto po niego sięgnąć.
Bardzo dużo się tu dzieje i jak zwykle w serii akcją rządzi autotematyzm. Tym razem bohaterowie – Andy i Terry – oraz Jill – prezentują historie o tym, jak się poznali. To burzliwe przygody, w których nie brakuje drewnogłowych piratów, topniejących gór lodowych, łabędzia na pedały i sztormów. Co ciekawe, refrenem tych opowieści jest zwykle wina rodziców: niektórzy troszczą się o potomstwo przesadnie i najchętniej na zawsze zamknęliby dziecko w pokoju obitym gąbką, inni nie zwracają uwagi na potrzeby pociech – w każdym wypadku ratunkiem okazuje się bogata wyobraźnia i odwaga mimo wszystko. Andy i Terry nie boją się tworzyć latających kotów czy maszyny do tatuowania, ich domek pełen jest przedziwnych wynalazków, które mogą wydać się potrzebne i ciekawe maluchom. Chociaż ograniczają tekstową warstwę opowieści do minimum, udaje im się łączyć wątki i wykorzystywać raz wprowadzone detale dalej w akcji. Stawiają na dzianie się, bez względu na prawdopodobieństwo (im mniej prawdy i bliskości do normalnego życia, tym lepiej – odwołania do rzeczywistości służą autorom tylko jako elementy satyry, nigdy niezbędniki świata przedstawionego).
Książka okazuje się szybką lekturą przez przejmowanie narracji w rysunkach. Autorzy nie boją się powrotów i przypomnień (obok „przyspieszonej” rysunkowej relacji proponują na przykład… złożone już strony z gotowego tomiku jako część opowieści). Do tego autorzy lubują się w ilustrowanych wyliczeniach, które czasem ciągną się ponad miarę, rozkładają na serię obrazków ruch, reakcje i miny. Bawią się klasycznymi rymowankami (najpierw znajdują dziesięciu wyrzuconych na brzeg piratów, później piraci wypełniają słowa dziecięcej rymowanki – a właściwie jej wersji stworzonej w temacie cyklu). Wydaje się, że twórcy nie przejmują się żadnymi ograniczeniami, a już na pewno nie chcą okazać się dorośli. W „prawdziwej” książce pokazują fantazję kilkulatków, sami są jak dzieci. Bawią się beztrosko, bo ich przygody są zbyt niepoważne, żeby były groźne. Na wygłupach mija im mnóstwo czasu, ale i tak dzieci znajdą tu kilka ważnych dla siebie przesłań. „26-piętrowy domek na drzewie” to książka przyjazna najmłodszym. Rysowana komiksowo i lekko niedbale, wywraca do góry nogami kanony i schematyczne wątki, cieszy twórczą swobodą i odwagą. W tego typu opowieściach ważna jest przede wszystkim zabawa odbiorców- a tę Andy i Terry gwarantują, skoro sami należą do dziecięcego świata. Nie jest to publikacja wybitna pod względem literackim, ale też nie ma taka być, oczekuje się po niej za to odświeżania schematów i niebanalnej rozrywki. Autorzy pokazują, ile może zdziałać wyobraźnia, przypominają dzieciom, że same mogą tworzyć fantastyczne scenariusze i uzupełniać daną im przestrzeń, potężny domek na drzewie, o własne pomysły.
Recenzje, wywiady, omówienia krytyczne, komentarze.
Codziennie aktualizowana strona Izabeli Mikrut
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.
Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.
Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.
Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com
Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.
Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.
Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz