* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

czwartek, 2 stycznia 2020

Roman Dziewoński: Siła komizmu... destrukcyjna?

LTW, Łomianki 2019.

Śmiech pod lupą

Roman Dziewoński tym razem wydaje się narratorem mocno rozgoryczonym: gdzieś w tomie przewija się informacja, że nie wszystkimi książkami wydawcy są zainteresowani (a wypada to bardzo osobiście, zupełnie jakby kryła się za tym historia, której czytelnicy nie mają szansy poznać), ponadto wprowadza „swój” znak interpunkcyjny, ironik – którym opatruje prawie wszystkie cytaty ze skeczy, zupełnie jakby nie wierzył w inteligencję swoich czytelników i wolał im wężykiem podkreślać puenty. Odbiorców znajdzie – ale przede wszystkim wśród tych, którzy dopiero odkrywają w modzie na retro aktorów wybitnych i ich komediowe kreacje. W książce „Siła komizmu… destrukcyjna?” sięga po sylwetki czterech wielkich artystów komediowych: Edwarda Dziewońskiego, Mieczysława Czechowicza, Wiesława Gołasa i Bogumiła Kobielę. Zbiera anegdoty z ich udziałem, opisuje, jacy byli poza sceną i na scenie, odwołuje się do ich najbardziej znanych ról. Wykorzystuje przy tym własne znajomości – to, że mógł poznać wszystkich od kulis i dotrzeć do informacji, których przeciętny odbiorca samodzielnie by nie zdobył. Bardzo obficie cytuje swoich rozmówców, momentami robi wręcz z książki mozaikę cytatów – przy czym niektóre relacje są już czytelnikom znane z poprzednich książek (albo należą do sklasyczniałych już i powszechnie znanych motywów). Pisze, żeby przedstawiać rolę komizmu i pomysły na wcielenia artystyczne, a także – żeby utrwalić wielkich w anegdocie. Dla czytelników ma mnóstwo śmiechu i odwołań do kultowych dzisiaj scenek (choćby kreacji Filipinek w kabarecie), sprawi, że będą oni chcieli przypomnieć sobie konkretne momenty z historii śmiechu. Jednocześnie zwraca też uwagę zwłaszcza młodszych pokoleń na znakomitych aktorów, próbuje uchwycić to, co świadczyło o ich wyjątkowości i wyczuciu scenicznym.

Nie ma jednak Roman Dziewoński spójnego pomysłu na tę książkę. Tworzy tom bardziej z sentymentu niż z chęci powiedzenia czegoś nowego – zresztą sam jest świadomy, że na rynku wciąż dostępne są publikacje dotyczące na przykład jego ojca (a w tym wypadku może się też odwołać do jego zapisków wspomnieniowych, chociaż dziwi fakt, że – do najnowszego wydania; cytuje więc coś, co czytelnicy zdążyli już poznać z pierwszej ręki i zaskoczeni wiadomościami na pewno nie będą). Odrzuca chronologię czy jakiekolwiek porządkowanie treści ze względu na biografie aktorów. Relacjonuje wydarzenia, jak mu się przypomni, albo wybiera pojedyncze tematy i później je rozwija. Jeśli ktoś potrzebuje lektury akcentującej zależności towarzysko-śmiechotwórcze, trafi idealnie: tutaj znajdzie mnóstwo powodów do radości. Roman Dziewoński mimo nieszczęsnego ironika i utyskiwań ma przecież wyczucie puenty i jest w stanie przedstawiać czytelnikom ciekawostki związane ze sceną nie tylko kabaretową. Fakt, że swoim tomem rozbudza apetyty na oglądanie fragmentów występów – ale z tym akurat problemu nie będzie. Można zatem powiedzieć, że uzupełnia wiadomości czytelników i biografie aktorów, gromadząc to, co charakteryzuje wielką czwórkę najlepiej – ich skłonność do wygłupów i robionych sobie wzajemnie niespodzianek scenicznych. To książka, którą najlepiej czytać po prostu dla przyjemności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz