* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

czwartek, 16 stycznia 2020

Margaret Atwood: Kamienne posłanie

Wielka Litera, Warszawa 2019.

Granica wyobraźni

Constance zaczęła tworzyć Alphinlandię na długo przed poznaniem swojego męża – a już po śmierci ukochanego rozrastający się ponad miarę świat pozwolił jej na zachowanie zdrowych zmysłów i przejście żałoby. Teraz Constance może wysłuchiwać komentarzy Ewana z zaświatów – nikogo to nie dziwi, zawsze miała bujną wyobraźnię i nie bała się jej używać. Trzeba przyznać, że Margaret Atwood wie, jak zacząć zbiór opowiadań „Kamienne posłanie”, żeby zapewnić sobie trwałą uwagę odbiorców. Proponuje rzeczywistość trochę oniryczną, ale dopracowaną w najdrobniejszych szczegółach. Sam proces tworzenia będzie tu zajmować ważne miejsce – dla kolejnych bohaterów. Constance swój związek przenosi do sfery nie do końca udanych spraw, następne postacie ujawniają sieć zależności i wzajemnych relacji. Bo chociaż „Kamienne posłanie” to zestaw małych form, Margaret Atwood nie ucieka w nim od świata, którym zaintrygowała czytelników. Stopniowo pojawiają się osoby, które pozostawały w tle w jednych historiach – w innych można poznać ich dążenia i marzenia oraz motywacje, jakich nie było widać wcześniej. Autorka umożliwia wnikanie w głąb tej przestrzeni – bez przeszkód, ale i bez pośpiechu. Wie znacznie więcej, niż chce ujawnić – daje czytelnikom szansę snucia własnych historii zanim poznają prawdę. Operuje tym, co znane i tym, co niewytłumaczalne, bawi się zjawiskowo historiami jednostek układającymi się w cały bogaty repertuar wydarzeń. Nawet jeśli nie ma spektakularnej akcji – a trudno czasami o taką w opowiadaniach – liczą się związki międzyludzkie i zależności, które wcześniej były niedostrzegane, a pełnią ważną rolę w budowaniu opowieści. Margaret Atwood przechodzi od zjawiska do zjawiska, porywa się na wielkie komentarze dotyczące malutkich spraw, wyimki rzeczywistości bohaterów rozdmuchuje na olbrzymią skalę – tak, żeby czytelnikom pokazać możliwości tkwiące w literaturze.

Karmi ta autorka odbiorców narracją. W „Kamiennym posłaniu” rzuca się w oczy wyczulenie na słowo i umiejętność prowadzenia relacji niemal bez fabuły – a to dzięki spostrzegawczości. Atwood bardzo lubi podkreślać obecność detali w najbliższym otoczeniu bohaterów, jest w stanie skupiać się na nich prawie całkowicie. Oddala konieczność budzenia silnych emocji przez akcję – może ten sam efekt uzyskać dzięki zabawom tekstowym. „Kamienne posłanie” jest zatem próbą spowolnienia do granic możliwości opowieści. Międzyludzkie relacje rozwijają się swoim trybem, nie ma sensu ich podsycać – i tak nie uda się przyspieszyć historii. A przecież w takiej postawie autorskiej nie ma drwiny z czytelników, jest za to chęć zatrzymania ich nad lekturą. Margaret Atwood może sobie pozwolić na operowanie niepopularnymi środkami – dzięki temu, że jest w swojej książce bardzo precyzyjna i daje się poznać jako wyrafinowana obserwatorka codzienności. Nie umyka jej żaden szczegół relacji międzyludzkich, odnotowuje każdą zależność – i wkleja do refleksji postaci, żeby wypadały jak najbardziej wiarygodnie. Dla tej autorki najważniejsze będzie sedno interpersonalnych kontaktów, cała reszta to tylko dodatek ubarwiający historię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz