* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

czwartek, 9 stycznia 2020

Stanisław Sątowicz: Byłem gorylem Gomułki i Gierka

Fabuła Fraza, Warszawa 2019.

Z boku

Trochę się czasami Stanisławowi Sątowiczowi ulewa goryczy na tematy aktualnej polityki i podejścia do dawnych czasów. Nie zamierza jednak się tłumaczyć ze swoich zawodowych wyborów, nie czuje się też winny czy rozczarowany własną karierą. „Byłem gorylem Gomułki i Gierka” to, jak twierdzi, jego jedyna książka, która umożliwia odbiorcom zorientowanie się w meandrach nietypowej pracy – i sprawdzenie, jak zachowywali się politycy według ich „cienia” i od strony zupełnie prywatnej. Książka, którą Sątowicz proponuje, jest zbiorem luźnych wspomnień i anegdot, bardziej przypisem do podręczników do historii niż próbą ich znaczącego uzupełnienia. Nie ma tu porządkowania pod kątem biografii ani gromadzenia faktów w celu prostowania historii. Dla autora to szansa na podzielenie się własnymi przemyśleniami oraz wspomnieniami, dla odbiorców – czysta rozrywka i możliwość zagłębienia się w relację niebanalną. Sątowicz pisze w zasadzie dla siebie – ale robi to tak, że z powodzeniem może swoje zapiski udostępnić szerokiemu gronu odbiorców. I nie ma co zajmować się drobnymi porozrzucanymi po narracji deklaracjami politycznymi – to jak felietonowy komentarz, rodzaj autocharakterystyki niepotrzebnej w lekturze – lepiej od razu zanurzyć się w codzienność „goryla”. Ochranianie Gomułki, a potem również Gierka, wiązało się z rozmaitymi wyrzeczeniami, ale i możliwościami. Autor opowiada między innymi o znajomości rodzin, o znanych sąsiadach, o zwyczajach i codzienności „towarzyszy”. Sięga po obiegowe żarty, jeśli chce skomentować postawy tych, którym towarzyszy. Wyjaśnia przy okazji odbiorcom specyfikę pracy – wie, że nie każdy zdaje sobie sprawę z organizacji zajęcia, a teraz może bez przeszkód ujawniać dawne tajemnice. Rozwiewa wątpliwości, podaje ciekawostki – zresztą próba zaintrygowania odbiorców wybrzmiewa tu bardzo silnie, wydaje się, że autor jak na krygowanie się we wstępie jest bardzo świadomy warsztatu literackiego i radzi sobie bez zarzutu z tokiem narracji. Wie, jak przyciągnąć czytelników, dzieli się prywatnymi opowieściami – a do tego wprowadza własne wnioski i analizy. Takimi zabiegami przekonuje do siebie całkiem szybko, a ponieważ rytm książki został dobrze przemyślany, całość czyta się błyskawicznie. Opowiada Sątowicz o nietypowych korzyściach ze stanowiska (i o konsekwencjach w innym ustroju), o zwierzętach, jakie towarzyszyły „jego” politykom, o dostępnej broni, o posiłkach, o nieznaczących rozmowach na tematy neutralne, o wymianach uprzejmości i o humorach. Zamienia się w uważnego obserwatora, przedstawia czytelnikom to wszystko, co wydaje mu się intrygujące lub niezwykłe, a co stanowiło dla niego po prostu element codzienności. Zwierza się czasami z wyzwań, którym musiał stawiać czoła. Czasami wpada w reportażowe tony, czasami fabularyzuje, posługując się choćby bezpośrednimi dialogami. Tworzy publikację dla ciekawskich i cieszy fakt, że potrafi prowadzić gawędziarską narrację – taka najlepiej pasuje. Nie ma tu sztucznie wytwarzanego dystansu czy chwalenia się osiągnięciami, nie ma też nadmiernej dyscypliny – dzięki temu opowieść wypada naturalnie i może czytelników rzeczywiście na chwilę wciągnąć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz