* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

sobota, 18 stycznia 2020

Ladislav Čumba: Wittgenstein: wiadomo, że...

Iskry, Warszawa 2019.

Życiorys w świecie

Przedziwna jest ta książka, złożona z misternie odwzorowywanych skrawków, znajdowanych niemal przypadkiem i wypychana do granic możliwości ilustracjami niekoniecznie mocno związanymi z tematem. Ladislav Čumba podchodzi do zagadnienia bardzo swobodnie. Prezentuje życie i twórczość Wittgensteina jako patchwork (ze szczególnym uwzględnieniem motywów czeskich) i zarzuca odbiorców mnóstwem mało istotnych informacji kontekstowych. Czasami ma się wrażenie, że w ogóle nie chce zagłębiać się w biografię filozofa, a poprzestaje na dodawaniu przypisów do miejsc jego bytności – tak, żeby uzupełnić wiedzę, którą czytelnicy zapewne już mają o ciekawostki, jakich sami by nie szukali. „Wittgenstein: wiadomo, że...” to książka, która na parę pytań odpowie, ale mnóstwo zrodzi.

Przede wszystkim autor dość beztrosko podchodzi do schematów biograficznych. Nie interesują go punkty, które powinien wypełnić, zresztą biografię jako gatunek odrzuca na starcie – i postanawia poprzestać na zszywaniu opowieści z drobnych wzmianek i małych śledztw w sprawie filozofa – między innymi stąd weźmie się w tomie... analiza stanu hutnictwa w Czechach. To motyw, który zyskuje znaczenie dopiero w zestawieniu z fragmentem życiorysu – na pierwszy rzut oka wydaje się bowiem zbędny. Čumba nie boi się oryginalnych rozwiązań, zwraca na siebie uwagę dostrzeganiem tego, co dla innych niepotrzebne. Wittgensteina czasami czyta przez pryzmat jego zapisków, częściej przez znalezione odniesienia. Jeśli trafia na trop szkoły – poświęci się odkrywaniu sekretów budynku bądź pracowników – ale tylko na chwilę. Wszystko zresztą jest w tej książce tylko na chwilę, zajmuje numerowany akapit albo dwa – i znika. Zupełnie jakby autor chciał stworzyć skarbnicę wiedzy o Wittgensteinie w oderwaniu od sztampowych opisów. Nudzi się klasycznymi narracjami i nie chce, żeby czytelnicy odnieśli to samo wrażenie, dlatego też zajmuje się nietypową perspektywą. Nigdy nie wiadomo, dokąd zaprowadzą go poszukiwania i co stanie się efektem pracy – można być pewnym jedynie, że notki biograficznej się na podstawie tej publikacji nie ułoży, podobnie jak zestawu narzędzi do odczytywania Wittgensteina.

Pozorny chaos tekstowy łączy się w „Wittgenstein: wiadomo, że” z chaosem ilustracyjnym. Mnóstwo zdjęć, tabelek, wykresów, notatek, przedruków, dokumentów i map się tutaj pojawia, często z zaznaczonymi na różowo składnikami akurat omawianymi. Jeśli część schematów może faktycznie rzucić światło na życiorys Wittgensteina (lub jego przodków), część została dodana dla wypełnienia miejsca i spokojnie mogłaby zostać z książki usunięta. Wydawnictwo zapełnia strony fotografiami i dużym drukiem (oraz interlinią), bo w innym przypadku całość zamieniłaby się w broszurkę. Ladislav Čumba próbuje przekonać odbiorców, że o filozofach można też pisać lekko i nie do końca poważnie – z humorem, z nastawieniem na świat wokół, z dystansem do dzieł. Jeśli ma zamiar zbierać fakty, które coś o Wittgensteinie mówią, przydałoby się jeszcze ich przeinterpretowanie, pokazanie czytelnikowi, co znaczą w kontekście biografii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz