* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

poniedziałek, 19 sierpnia 2019

Jakub Żulczyk: Świątynia

Agora, Warszawa 2019.

Pęd do łaski

Do Świątyni przybywają chorzy z całego kraju. Samozwańczy uzdrowiciel odkrył w sobie przedziwną moc. Nikt nie wie, jakim celom naprawdę będzie służyć – ale cuda są niezaprzeczalne. Chorzy wstają z wózków inwalidzkich, odzyskują zmysły, cofa się im paraliż. Przebieg uzdrowień jest nadawany przez telewizję, uzdrowiciel przemawia do ludu i nie wiadomo, czy leczy, czy najpierw wpędza w choroby, hipnotyzując odbiorców. Bo nie można racjonalnie wytłumaczyć sytuacji mamy Anki, która program namiętnie oglądała. Atak padaczki i paraliż matki sprawiają, że nastoletnia bohaterka – znana czytelnikom ze „Zmorojewa” – przekona się, co znaczy zamartwiać się o bliskich. Dla mamy Anki wizyta w świątyni może okazać się ratunkiem, rodzina chce przynajmniej spróbować. Przez to też dziewczyna przekona się, jak wygląda całe zamieszanie z bliska. I znowu wpadnie w centrum walki z siłami zła.

Jakub Żulczyk w „Świątyni” wraca do losów postaci ze „Zmorojewa”, a to oznacza, że tworzy kolejną powieść dla młodych czytelników” podobnie apetyczną i podobnie łączącą aspekty obyczajowo-psychologiczne z mroczną fantastyką. Przywołuje znaną odbiorcom Ankę – która bez przerwy kłóci się z matką i nie może ułożyć sobie życia osobistego. PO pewnym czasie sięgnie też po Tytusa, pomoc nastoletniego informatyka wydaje się nieodzowna – w końcu ostatnim razem to dzięki niemu udało się pokonać ciemność i zagrożenie. Anka pamięta ze Zmorojewa wyłącznie tornado. I to, że Tytus nie nadaje się na jej chłopaka. Za to w „Świątyni” w szkole dziewczyny pojawia się dziwna i niepokojąca trójka uczniów. Jeden jest chodzącym ideałem i uosobieniem marzeń nastolatek. Przystojny, czuły i troskliwy – wypełni tęsknotę za bliskością. Tyle że i on, i Eryk pozostają pod wodzą despotycznej Lidki, prymuski ze szklanym okiem. Rozwiązanie tajemnicy tej trójki może prowadzić do zrozumienia, kim właściwie jest uzdrowiciel. „Świątynia” to powieść, która na początku wypada bardzo realistycznie: w pierwszej części autor nakreśla środowisko funkcjonowania Anki, szkolną i domową codzienność. W drugiej stawia już na wyobraźnię, bardzo mroczną, chociaż momentami też karykaturalną. To książka, która młodych odbiorców zaintryguje – najpierw z racji damsko-męskich i domowych problemów, później już za sprawą humoru (kiedy do Anki i Tytusa dosiądzie się ich kumpel), wreszcie przez widmo apokalipsy. Dzieje się tu sporo, a Jakub Żulczyk stara się do swoich odbiorców dotrzeć na różne sposoby. Pokazuje, że rozumie ich codzienne troski – nawet jeśli takiego zrozumienia nie uzyskają bohaterowie. Jest „Świątynia” w pewnym stopniu analizą psychologii tłumu, odsłania zasady działania sekt i pokazuje, jak łatwo jest wpaść w pułapkę zastawianą przez samozwańczych duchowych przywódców. Chociaż efekt jest tu podporządkowany thrillerowi, mechanizmy należą do jak najbardziej prawdziwych. Jakub Żulczyk po raz kolejny udowadnia, że swoim pisarstwem może zaintrygować odbiorców, przedstawić im nie tylko rozrywkę, ale i zestaw życiowych obserwacji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz