* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

poniedziałek, 29 lipca 2019

Niepodległość słoików

Poruszanie synapsami Jak to działa? Bardzo prosto. Czasami lalka przywlecze za sobą animatora. Animator wkłada rękę w mózg lalki, steruje synapsami i już. Rafał Rutkowski w stand-upowym wstępie do Niepodległości słoików wytłumaczy niewtajemniczonym kim jest słoik, ale też: jak oglądać widowisko muppetów. Przy okazji zwróci też uwagę na kwestie techniczne, sam w tym spektaklu jest realizatorem światła, kiedy znika jako postać, udaje się za pulpit ustawiony na scenie, żeby budować klimat opowieści. Z kolei z trzymanego w ręce telefonu puszcza muzykę. Nie dość, że jako stand-uper wprowadza publiczność w temat i przywołuje na scenę różnych bohaterów, to jeszcze zamienia się w animatora wydarzeń. Prowadzi między innymi terapię pozytywną i podpowiada słoikom, co mają robić, żeby poradzić sobie z rzeczywistością w stolicy. Ile postaci, tyle pomysłów, każdy znajduje inny sposób na siebie. Wałszawska syłenka, symbol miasta, Pałac Kultury i Nauki, czy Pan Prezydent, ale i zupełnie zwyczajni przedstawiciele społeczeństwa. Do Warszawy przybywa Tania, Ukrainka zajmująca się sprzątaniem. Tania zwykle siedzi na mopie (wzorem dawnych czarownic), jedną dłoń (połączoną z dłonią Heleny Radzikowskiej) ma w rękawiczce gumowej, zawsze gotowa do czyszczenia i pokonywania brudu. Kiedy ma dość, zaśpiewa protest song, paląc papierosa. Białostocki Podlaski Śledź natomiast widzi swoją szansę w polityce. Skrajnie prawicowe poglądy przetyka zabawami słownymi („byłem na fali”). Wydaje rozkazy, jest niezłomny i nieustraszony. Myśleć nie musi, wystarczy mu siła. O ile Podlaski Śledź chce się wybić, o tyle Mariusz z Ożarowa próbuje się ukryć. Nie dlatego, że jeździ na wózku. Jego strategia polega na szukaniu niezgodnych z przepisami rozwiązań. Tam, gdzie niepełnosprawnym stawia się jakieś bariery, tam Mariusz z Ożarowa dotrze, żeby wywołać awanturę i wyciągnąć dla siebie wysokie odszkodowanie. Jako jeden z nielicznych ma szansę na zrobienie kariery. Na osobną uwagę zasługuje Prowincjonalny Aktor, próbujący robić karierę wśród homoseksualistów-reżyserów. Każda z postaci ma swoje solowe wystąpienie, czas na prezentację i na zwierzenia (co czasami przeradza się w sesję psychoterapeutyczną). Jednak iskrzyć pomiędzy nimi zaczyna dopiero wtedy, gdy wchodzą ze sobą w interakcję. I tak Warszawska Syrenka oraz Podlaski Śledź mogą z racji podobieństw fizycznych rozpocząć romans-tarło. Kwintesencją rozrywki jest tu parodia występu Fashionistki (Paulina Moś): w tym fragmencie na scenie pojawia się cała Papahema i pracuje jak Papahema, zamieniając się w jeden organizm. Tu zabawa formą najlepiej ujawnia kunszt i pomysły tego zespołu. Ponieważ tekst Niepodległości słoików nie jest specjalnie wciągający (są w nim fajne momenty, ale są też niestety dłużyzny), uwaga automatycznie przenosi się na samych aktorów. I tu panowie z Papahemy wiodą prym: przy Mariuszu z Ożarowa można zapomnieć, że animuje go Mateusz Trzmiel, z kolei Paweł Rutkowski proponuje dwie skrajnie różne role jako Podlaski Śledź i Prowincjonalny Aktor. Nie chodzi tu jedynie o przekonujące poruszanie lalkami, ale też o zabawy głosem i… charakterami postaci. Z zestawu jednostkowych wyznań nie stworzy się pełnowartościowej historii, ale Niepodległość słoików funkcjonować może jako ciekawy głos na młodej scenie teatralnej. tekst pochodzi z gazety festiwalowej Chorzowskiego Teatru Ogrodowego „Sztajgerowy Cajtung”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz