* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

sobota, 20 lipca 2019

Marta Matyszczak: Trup w sanatorium

Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2019.

Kryminał na wakacje

To nie tak, że Szymon Solański i Róża Kwiatkowska, bohaterowie sześciotomowego już cyklu Kryminał pod Psem autorstwa Marty Matyszczak podążają śladami zbrodni. To raczej zbrodnie przypadkiem rozgrywają się tam, gdzie prywatny detektyw i dziennikarka akurat przebywają. W takiej sytuacji trudno o wypoczynek na pierwszych wspólnych wakacjach. W Świnoujściu w latach 70. ginie pewna kobieta. Teraz w kąpieli solankowej utopiona zostaje jej siostra. Chociaż Solański mógłby wreszcie zacząć budować swój związek z Różą, woli zbierać dowody i sprawdzać, co naprawdę mogło się stać. To nie sprzyja romantyzmowi. Tymczasem sprawy sercowe mają w książce „Trup w sanatorium” duże znaczenie, zarówno w teraźniejszości, jak i w przeszłości. Marta Matyszczak po raz pierwszy rozszerza narrację o kolejną postać, bezpośrednio zaangażowaną w wydarzenia. Młoda kobieta w lecie 1977 roku jest pracownikiem kulturalno-oświatowym i organizuje rozrywki wczasowiczom. W tle trwają przygotowania do festiwalu FAMA, co przypominają jeszcze raporty i polecenia bezpieki. Ta opowieść pozwala zorientować się w kwestiach sprzed lat, ale rozwiązanie znajdzie już w czasach aktualnych. Ze względu na obecność następnej narratorki odrobinę zmniejsza Marta Matyszczak monologi Gucia, ale nie oznacza to ograniczania ich intensywności i poziomu ironii.

Szymon Solański i Róża nie mogą przeżywać wspaniałego, idealnego uczucia. Ta para po prostu musi bez przerwy się kłócić i spierać o drobiazgi, które urastają do rangi problemu nie do pokonania. Inaczej byłoby nudno, zresztą czytelnicy kibicujący bohaterom doskonale wiedzą o rozmaitych słabostkach postaci, w końcu obserwują je od paru lat. Mocny charakter, zwłaszcza w przypadku rezolutnej dziennikarki, to coś, co gwarantuje dobrą zabawę. Róża może wydziwiać do woli, i tak da się lubić. Detektyw po raz pierwszy nie przeżywa traum związanych z utratą żony, temat został już wyjaśniony do końca, można zająć się budowaniem nowego szczęścia. Co nie oznacza zgody, nawet jeśli w intencjach bohaterowie się nie rozmijają. Marta Matyszczak bawi się kreowaniem sylwetek postaci dalszoplanowych (mistrzowsko zarysowana właścicielka pensjonatu!), bo na pierwszym planie ma tych, którzy mogą działać sami i bez jej ingerencji. Tu uwagę zwraca zwłaszcza Gucio: narracja z perspektywy psa nie jest zabiegiem często spotykanym w literaturze rozrywkowej dla dorosłych, tutaj sprawdza się znakomicie. A to dlatego, że Gucio posługuje się nieprzezroczystym do końca językiem, lubi dawać upust złośliwościom lub popisywać się lingwistycznie. Ponadto subtelnie (albo zupełnie wprost) daje do zrozumienia, że najchętniej posiliłby się kiełbasą śląską. To wszystko nie przeszkadza w prowadzeniu detektywistycznej pracy naświetlającej tragiczne wydarzenia.

Marta Matyszczak dba w powieści o koloryt lokalny, równie dobrze czuje się w Świnoujściu obecnym, jak i tym z czasów PRL-u, w tym drugim zresztą posiłkuje się jeszcze fragmentami piosenek (cytaty z evergreenów i tym razem zamieniają się w tytuły, wkraczają też do opisów). Pozwala uwierzyć w świat przedstawiony i dobrze się nim bawić. Stosuje rozwiązania, do których czytelnicy się już przyzwyczaili, i które stają się wyznacznikami serii. Dzieje się w tych książkach dużo i szybko, sprawy natury obyczajowej przeplatają się z kryminalno-sensacyjnymi, ale autorka nigdy nie psuje wrażenia prawdopodobieństwa, zawsze udaje jej się tak poprowadzić i intrygę, i opowieść, żeby odbiorcy odnaleźli się w rzeczywistości bohaterów i mogli im z bliska kibicować.

Marta Matyszczak pisze bardzo lekko, więc klimaty wakacyjne, nawet obarczone wizją zwielokrotnionej zbrodni, nie wypadają tu przygnębiająco. Można tej autorce zaufać i czerpać przyjemność z śledzenia prezentowanych przez nią historii. „Trup w sanatorium” to sporo śmiechu, trochę nostalgii, ale przede wszystkim – dalsze perypetie Szymona, Róży i Gucia, czyli coś, na co fani cyklu zawsze czekają. Można tę książkę czytać samodzielnie, bez świadomości tego, co już się zdążyło między bohaterami wydarzyć – w końcu dotyczy ona odrębnej sprawy – ale i tak każdy zechce się przekonać, jak wcześniej wyglądały relacje detektywa i dziennikarki – a także, jak skomentował to wszystko wyjątkowo inteligentny i ironicznie do świata nastawiony kundelek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz