* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

środa, 6 grudnia 2017

Marta Karwowska, Katarzyna Rygiel: Tarapaty

Agora, Warszawa 2017.

Konwencjonalne śledztwo

Dorosłym całkiem często wydaje się, że nie ma twórczości dla dzieci wolnej od detektywistyczno-przygodowego szukania skarbów. „Tarapaty” to tomik, który powstał na kanwie scenariusza filmowego – i jako adaptacja funkcjonuje trochę obok podstawowego nurtu lektur. Marta Karwowska i Katarzyna Rybiel starają się wzbogacić wydarzenia o kilka społecznych obserwacji, ale nie uprawiają literatury, bardziej – podsuwają odbiorcom tekst użytkowy, skrótowy i nastawiony na akcję oraz sensację. Ma to swoje zalety: z punktu widzenia dzieci ogólnie czytelniczemu wysiłkowi niechętnych – czyta się tę książkę całkiem szybko. Gorzej, że trudno się w nią zaangażować, uproszczenia pociągają za sobą pewne pułapki. Między innymi taką, że słabsze robią się portrety psychologiczne bohaterów, a w konsekwencji – mniej czytelne okazują się motywacje i wybory.

Olek nudzi się w wakacje i nic dziwnego, skoro za towarzysza ma tylko wiernego psa, Pulpeta. Prowadzi obserwacje, z których niewiele wynika. Do momentu, w którym do jego sąsiadki trafia Julka. Julka jest typową eurosierotą, chociaż to określenie w powieści nie padnie. Uczy się w szkole z internatem, a jej rodzice pracują za granicą. Już niedługo Julka ma się z nimi spotkać – przecież na pewno kupili jej bilet na samolot i czekają na nią. Ta nadzieja sprawia, że bohaterka dzielnie znosi docinki innych dzieci, złośliwości, ale i bezpośrednie przejawy agresji (kolejne kawałki gumy do żucia we włosach). Ale w wakacje tym razem Julka spędzi u surowej ciotki, za nowego przyjaciela mając Olka. Postacie są zatem dość typowe, a w każdym razie znane dzisiejszym odbiorcom z różnych literackich produkcji. Fabuła też nie zaskakuje. Ciotka Julki ma w domu mnóstwo cennych dokumentów, między innymi planów osiedla czy poszczególnych budynków. Te dokumenty pełnią tu rolę mapy skarbów – a i samego skarbu. Kiedy złodzieje odbiorą ciotce Julki najcenniejsze pamiątki po rodzicach, zostanie tylko jeden plan. Plan, o który walczą ze sobą różne grupy. Dzieci muszą poradzić sobie nie tylko z niebezpiecznymi tajemniczymi przestępcami – nawet z pozoru niegroźne starsze panie mogą czaić się na posiadaczy planu. Całe „Tarapaty” przebiegają właśnie tak: ktoś ściga, ktoś poszukuje, każdy próbuje przechytrzyć przeciwników. Pojawiają się bezpośrednio wygłaszane groźby i zakusy na plan, dzieci zostają zmuszone do wspólnego ryzykownego działania. Jednak adrenalina robi swoje – bohaterowie czasami się kłócą, a czasami wątpią we wzajemną przyjaźń, tracą do siebie zaufanie lub odbudowują je – w warstwie emocji dzieje się co najmniej tyle, co w akcji, ale autorki wprowadzają rozróżnienie między tymi płaszczyznami. Kiedy skupiają się na nadążaniu za akcją (tu wychodzi wada adaptacji: to nie kreowanie świata, ale próba doścignięcia i zreferowania tego, co się dzieje), pomijają aspekty psychologiczne. Kiedy omawiają stany ducha postaci – zajmują się dyskusjami czy przemyśleniami po konfliktach – tracą z oczu dzianie się.

„Tarapaty” to w dodatku tomik prosto napisany. Nastawienie na dynamikę sprawia, że autorki rezygnują z rozwijania literackiej strony tekstu, narrację traktują wyłącznie jako nośnik treści, a nie źródło przyjemności czytelników. To odbiera trochę uciechy ze śledzenia perypetii bohaterów – z drugiej strony za wadę można też uznać tendencyjność tak eksponowanej historii. Tom „Tarapaty” stanowić zatem może dodatek do filmu, sposób na przypominanie sobie upraszczanej kinowej historii – i jeszcze jedno spotkanie z bohaterami. Młodym odbiorcom taka lektura wystarczy jako namiastka opowieści – tym przyzwyczajonym do zamaszyście tworzonych narracji czegoś jednak zabraknie. „Tarapaty” to publikacja ściśle powiązana z innym medium, wiadomo, że nie ma przenosić uwagi na formę relacji – i należy po prostu o tym podczas lektury pamiętać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz