* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

niedziela, 9 maja 2010

Elżbieta Cherezińska: Ja jestem Halderd

Zysk i S-ka, Poznań 2010.

Namiętności Północy

Elżbieta Cherezińska w „Sadze Sigrun”, pierwszej części „serii „Północna Droga”, uwiodła czytelników wizją codziennej egzystencji kobiety, żony wojownika, na dalekiej północy, w X wieku. Po zrytmizowanej opowieści, kuszącej narracyjnym spokojem, zapowiedź następnego tomu „Ja jestem Halderd” szokowała wysokim stopniem agresywności i ciemnym, mrocznym sposobem opowiadania. Teraz Cherezińska oddaje w ręce czytelników powieść „Ja jestem Halderd” i przedstawia dzieje Skandynawii z punktu widzenia kolejnej kobiety, dalszoplanowej postaci z „Sagi Sigrun”. Chociaż nie zmieniają się obyczaje, a autorka prowadzi nową relację znów oddalając skandynawskich wojów, nie ma tu powtórzenia z poprzedniej książki – odbiorcy o „Sadze Sigrun” będą sobie przypominać tylko wtedy, gdy Sigrun pojawi się na horyzoncie: w planie treści i narracji odwołań do pierwszego tomu próżno by szukać.

Halderd w „Sadze Sigrun” była postacią wnoszącą element tragizmu i nieszczęścia. Teraz to ona prowadzi opowieść i przedstawia czytelnikom swoje niełatwe życie: małżeństwo ze starszym i lubiącym wypić mężczyzną, narodziny kolejnych synów, romanse i plany polityczne. Halderd będzie musiała zmierzyć się z wojnami, które mogą odebrać jej potomków, ale i z nową religią, wypierającą dawne wierzenia. Osamotniona matka znajduje w sobie ogromne pokłady siły, by odpierać kolejne ciosy i zmierzyć się z przeznaczeniem. Tym razem sylwetka starej Urd z bagien, wieszczki, została rozbudowana. Urd snuje swoje wróżby poetycko, zamyka w nich tajemnice przyszłości. Zresztą w „Ja jestem Halderd” sporo jest pieśni – fragmentów eposów, piosenek śpiewanych dla rozrywki czy zaklęć. Cherezińska przełamuje dzięki temu jednostajną (ale nie nużącą) narrację i może uwiarygodnić historię, sprawia, że czytelnicy przenoszą się do Skandynawii drugiej połowy X wieku – i nie będą chcieli jej opuścić.

Opowieść Halderd jest jednak pełna niepokoju. Chociaż wszystko toczy się zgodnie z prawami natury – człowiek nie ingeruje w nie – harmonia przyrody kontrastuje za to z bezustannie toczonymi wojnami. Halderd musi zadbać o to, by w rodzinnym skarbcu nie zabrakło srebra – musi też myśleć o przyszłości synów, niekiedy wbrew temu, co dyktuje serce matki. Służąca i przyjaciółka Halderd, Szczura, wykazuje się życiowym sprytem. Od Urd uczy się zielarstwa – ale sama przeżywa rozmaite dramaty, z których rzadko się zwierza. Szczura to druga obok Halderd postać charakterystyczna i przyćmiewająca czasem główną bohaterkę.

W „Ja jestem Halderd” imponująco wybrzmiewają dwie sfery. Jedna to konstrukcje polityczne – plany i decyzje Halderd, będące wyrazem mądrości i przezorności, niemal męskiej postawy. Druga – to erotyka. Odważniejsza niż w „Sadze Sigrun”, wypełniająca większą ilość fragmentów, a przy tym zmysłowa i nie wulgarna. Elżbieta Cherezińska udowadnia, że słownikowe niedostatki nie mogą być przeszkodą w pięknym przedstawianiu seksu. Autorka wpasowuje wysmakowane sceny w klimat całej opowieści. Ale też ukazuje Halderd jako kobietę tęskniącą, romansującą i kochającą, nadaje jej tym samym rys tragiczny, jednocześnie uprawdopodobnia bohaterkę. Jeżeli Sigrun była zbliżaną do ideału postacią, Halderd to kobieta z krwi i kości, skomplikowana i nie papierowa, jej losy chce się śledzić. „Saga Sigrun” uwodziła – „Ja jestem Halderd” hipnotyzuje, nie pozwala oderwać się od lektury. Cherezińska zamienia się w przewodnika po subtelnościach skandynawskiego świata, który już nie istnieje.

Autorka czerpie z historii Skandynawii, fikcyjnych bohaterów wprowadza do realnego kontekstu, ukazuje dzieje z perspektywy jednostki – a właściwie – sugeruje, jak mogły postrzegać codzienność żony wojowników, wybiera więc zupełnie nieznaną stronę historii Północy. Sam wybór tematu kusiłby swoją egzotycznością, ale Cherezińska dokłada do tego jeszcze płynną, nastrojową narrację i dbałość o szczegóły. Nie potyka się na drobiazgach, pisze tak jakby była bezpośrednim świadkiem wydarzeń (dwa razy potyka się za to na ortografii, traktując czasownik „każe” jakby pochodził od kary a nie od rozkazu). Posługuje się stereotypami, oglądanymi z innego niż do tej pory miejsca – i nie powtarza tych samych rozwiązań. W zapowiadanym już trzecim tomie zapewne zdecyduje się na jeszcze odważniejszą konstrukcję postaci, porzuci też „kobiecą” perspektywę.

Łagodny rytm opowieści o Sigrun i ostry, awanturniczy sposób przedstawiania życia Halderd sprawiają, że z „Północną Drogą” nie sposób się nudzić. Elżbieta Cherezińska udowadnia, że jest mistrzynią narracji i tworzenia atmosfery niezwykłości przy odwzorowywaniu codziennych – zwyczajnych – losów.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz