* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

środa, 10 lutego 2010

Federico Moccia: Amore 14

Muza SA, Warszawa 2010.


Cóż wiemy o miłości?


Książek o miłości dla nastolatek są już całe biblioteki. W zasadzie informacje o kolejnych pozycjach tego typu mogłyby być kwitowane wzruszeniem ramion – co jakiś czas zdarza się jednak autor, który banalne codzienne wydarzenia przekuć potrafi na historię, która poruszy odbiorczynie. Uważam, że Federico Moccia ma wszelkie szanse na to, by stać się uwielbianym przez nastoletnie dziewczyny twórcą, a jego „Amore 14” powinna prześcignąć w rankingach książki modnych dotąd pisarzy. Nawet jeśli tak nie będzie, odbiorczynie, które sięgną po apetyczną, prawie pięćsetstronicową powieść, nie poczują się zawiedzione, a za to sięgną chętnie po poprzednie tomy włoskiego autora.

Carolina, główna bohaterka „Amore 14” ma prawie czternaście lat. Bezgranicznie uwielbia swojego starszego brata, którego traktuje jak chodzący ideał. Podobnych uczuć nie żywi natomiast do złośliwej siostry. Kocha matkę, za to nie umie porozumieć się z despotycznym ojcem. Lubi spędzać czas ze swoimi przyjaciółkami – bogatą Alis, pełną zwariowanych i odważnych pomysłów oraz spokojną Clod, której największą wadą jest bezustanne podjadanie. Moccia robi zatem wszystko, by jego bohaterka była typową nastolatką, by mogły się z nią identyfikować czytelniczki. Głównym jednak tematem powieści ma być miłość – pierwsza, nastoletnia i niedojrzała, ale przecież piękna i uskrzydlająca. Tu zaczyna się oryginalność w podejściu autora do zagadnienia, widzianego oczami młodej dziewczyny.

Książkę rozpoczyna wyznanie Caro: nastolatka chce uczynić dzień wyjątkowym, bo ma zamiar po raz pierwszy kochać się ze swoim chłopakiem (tak właśnie przedstawia się to w książce – nie jako uprawianie seksu czy dowód miłości, ale kochanie się, co też daje pewien obraz atmosfery powieści). Caro świadomie zdecydowała się na ten krok, przepełnia ją szczęście i radosne oczekiwanie. Znajduje jeszcze czas, by po kolei opowiedzieć całą historię, wracając do pierwszego spotkania z ukochanym. I tak Moccia lekko tonuje początkowe napięcie, prowadząc odbiorczynie przez dylematy i rozterki Caro, która wpadła na chłopaka z marzeń, lecz straciła możliwość ponownego spotkania się z nim, podczas gdy przyjaciele bohaterki coraz częściej zabiegają o jej względy – i kradną pocałunki. Równolegle rozwija się opowieść o domownikach – przy czym Federico Moccia temperamentu głowy rodziny nie wyjaśnia wcale – jak to się często zdarza – uwarunkowaniami kulturowymi, stara się za to przedstawić historię uniwersalną. Na pierwszym planie znajdują się sercowe rozterki Caro – drugi plan natomiast przeładowany jest zgoła inną treścią. Konflikty między rodzicami i dziećmi nie ograniczają się do banalnych w gruncie rzeczy sporów o późniejsze powroty do domu: Moccia pokazuje dorosłych, którzy w trosce o potomstwo próbują zaplanować mu przyszłość. Zatrzymuje się nad sensem snucia marzeń. Chce przy okazji przemycić receptę na długi i udany związek, portretując kochających się dziadków Caro. Na drugim biegunie życia bohaterki rozwijają się przyjaźnie, sympatie i antypatie młodzieży. Tu delikatnie (będzie to odczuwane przez starszych odbiorców, ale raczej nie przez grupę docelową) przemyca Moccia schematy głupich zachowań, które nakręca jeszcze możliwość skorzystania z dobrodziejstw techniki i elektroniki, ale też bez moralizowania przedstawia autor uroki bycia nastolatkiem, podejmowania decyzji pod wpływem chwili, szaleństw i przygód, ceną których jest konieczność kłamstwa – dla uspokojenia rodziców i opiekunów.

Moccia odmalowuje młodość – piękną i beztroską. Drugi plan historii przesyca różnorodnymi relacjami i uczuciami, tak, że nie sposób się tu nudzić. Żeby jeszcze bardziej urozmaicić powieść, przetyka narrację Caro wyznaniami bądź po prostu krótkimi wypowiedziami jej bliskich. Czasami nic z nich nie wynika, czasami trzeba czytać między wierszami, by zrozumieć motywacje postaci – zawsze jednak ma Moccia zamiar przybliżyć czytelniczkom jeszcze kolejnych bohaterów. Pomysłowa jest autoreklama – sprzedawca poleca dziewczynie poprzednie książki autora. Równie dobrze do lektury zachęcić może sam tom „Amore 14” – inny niż masowo produkowane proste historyjki dla fanek seriali obyczajowych, choć przecież także nastawiony na odniesienie sukcesu rynkowego.

Dlaczego inny? Nie tylko za sprawą umiejętnego rozłożenia tematów i emocji, ale również dzięki świetnie prowadzonej narracji. Moccia proponuje książkę smaczną, maluje sceny słowem, nie stara się mówić językiem współczesnej młodzieży, rzadko wplata elementy kolokwialne (na początku trochę za dużo jest katalizującego „weź”, potem sytuacja się normuje), stawia na klasyczny, a miejscami nawet piękny język, nie wypadając z roli nastolatki – jest przez to dość przekonujący, na pewno natomiast udowadnia, że rozumie dorastające dziewczyny.

„Amore 14” ma wszystko to, czego młode czytelniczki w powieściach „romansowych” czy obyczajówkach szukają. Nie zniechęca, nie poucza, nie męczy, za to przynosi sporo emocji, niespodziewanych rozstrzygnięć i sercowych rozterek. Z pewnością dużo w tym kalkulacji – przypuszczam, że Federico Moccia chce przekonać do siebie odbiorczynie, ale jeśli oferuje im taką powieść – wiele można mu wybaczyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz