* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

poniedziałek, 7 stycznia 2019

Wojsław Brydak: Poste restante

Rebis, Poznań 2018.

Z rutyny

Na pierwszy plan powieści Wojsława Brydaka „Poste restante” wybija się szarość. Szarość dnia codziennego, szarość, która jest efektem niezrealizowanych marzeń i podporządkowywania się rutynie. Ta szarość niczym już nie zaskoczy – bohater będzie realizował odgórnie mu przypisany scenariusz, zestaw przeżyć, od których nie ma ucieczki. „Poste restante” to w pierwszym wymiarze książka o dojrzewaniu – z aspiracjami przetestowania doświadczeń pokolenia wolnego od wielkich momentów historycznych. Tu bohater zajmuje się sobą – i zmarnowanymi życiorysami tych, którzy kiedyś odważali się marzyć. Monolog wewnętrzny pełny jest goryczy, ale bez pretensji do innych. Wybór określonego schematu to wynik wychowania czy kultury, nie można nic na niego poradzić, chociaż niektórzy próbują. Na przykład Dominika. Ona żyje jak chce, nie ogląda się na innych. Bierze z codzienności to, na co ma ochotę, a jeśli cierpi, to tak, żeby nikt nie widział. Dominika też nie odniesie sukcesu – ale przynajmniej można jej zazdrościć swobody. Pracuje w teatrze i nie daje się wtłoczyć w ramki codzienności – nie dla niej zakazy i nakazy, powinności albo stereotypy. Wszystko jedno, o jaką dziedzinę życia chodzi – Dominika i tak się z niej wyłamie. To jedyna postać, której warto kibicować, chociaż nawet to nic nie da. W „Poste restante” rzeczywistość jest nie do pokonania – przytłacza i męczy.

Wojsław Brydak wybiera i łączy ze sobą dwa nurty- pierwszy to literatura dojrzewania, schematy z Bildungsroman ujawniają się zwłaszcza w stałej obecności wspomnień – a i w konkretnej tematyce tych wspomnień. Drugi nurt to literatura małych ojczyzn, bardzo autor dba o uwypuklenie tego, co w Krakowie, Rzeszowie lub Sopocie nadaje rytm małym sprawom. Tu rzeczy ważnych w ogóle nie będzie – ale z perspektywy jednostki ważne może być wszystko. Do swojej opowieści bohater stopniowo wprowadza coraz więcej postaci, każda kolejna funkcjonuje tu jako nośnik anegdot – nie tych rozśmieszających, a wspomnieniowych, familiarnych opowieści. Brydak spowalnia relację, przeładowuje ją indywidualnymi przypadkami, z których każdy będzie równoprawny – i każdy w podobny sposób pokaże bezradność człowieka wobec przeznaczenia.

Jest jeszcze matka, postać spajająca tę historię. Matka bohatera – jako jedyna – wykracza poza przypisaną sobie rolę. Stanowi antytezę opiekunki domowego ogniska. Przypomina o śmierci i o słabości ludzi. Sama nie dba o życie: wpada w depresję, bez przerwy płacze, znika z domu. Cierpi na cyklofrenię. Poza tym przeżywa cały szereg udarów, z których każdy kolejny odziera ją z części umiejętności bądź cech osobowych. Matka – najbardziej bezwolna – mimo wszystko stawia największy opór wobec rutyny. Nie ma nic do stracenia, chociaż trudno w jej przypadku mówić o osiągnięciu szczęśliwości. I tak Wojsław Brydak pisze tę książkę bez fajerwerków, gawędziarsko i zgodnie z gatunkowymi wytycznymi, ale unikając zaskoczeń. Stawia na to, co w pewnym stopniu wspólne jest czytelnikom, odwołuje się do łatwych do przejęcia doświadczeń. Serwuje prozę środka, tyle że niewiele z tego wyniknie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz