* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

sobota, 26 stycznia 2019

Lucky Luke. Polowanie na duchy

Egmont, Warszawa 2018.

Zaginiony dyliżans

Calamity Jane to postrach wszystkich. Damska i mniej kulturalna wersja Lucky Luke’a, kompletnie bez kindersztuby. Zaprzeczenie damy – zarówno pod względem postury jak i sposobu wysławiania się. Calamity Jane wszędzie nosi ze sobą strzelbę i kiedy trzeba – zrobi z niej użytek. Boją się jej wszyscy, za to ona nie drży przed nikim. To ona jest postrachem na Dzikim Zachodzie – lepiej z nią nie zadzierać. Ta bohaterka nadaje ton komiksowi „Polowanie na duchy”: Lucky Luke wreszcie nie musi walczyć z bandytami samotnie. Zresztą i tak pochwały zbiera ktoś inny. Najpierw ginie dyliżans i to rozwściecza krewką kobietę. Calamity Jane chce rozwiązać tę zagadkę, decyduje się zatem na przejazd kolejnym wozem. Zależy jej na znalezieniu swojej strzelby, która miała dotrzeć w poprzednim kursie. Lucky Luke ma przedzierzgnąć się w woźnicę, a Jolly Jumper – pociągnąć wóz (razem z bardziej doświadczonym kolegą). I tak zaczyna się opowieść pełna strzelanin, napadów, pościgów, konfliktów i… duchów. Bo ktoś najwyraźniej posługuje się mitem Calamity Jane, żeby wzbudzić strach.

Ta część wydaje się niezbyt skomplikowana pod kątem fabularnym: uwaga odbiorców skupia się na drodze dyliżansu – jego kolejne przymusowe postoje odznaczają się starciami z bandytami. Stawić czoła im może tylko pan senator, człowiek mizernej postury, ale brawurowo odważny. To na jego konto idą celne strzały Lucky Luke’a i Calamity Jane – którzy przecież nie potrzebują splendoru. Ta podróż będzie zresztą bardzo pouczająca także dla pań z różnych pokoleń – one dowiedzą się, jak barwny bywa język i jak niecenzuralnie wyrażać emocje. Oczywiście w komiksowych dymkach to klasyka, zastępowanie przekleństw rysunkowo podsyca jeszcze dowcip. Dowcipów jest zresztą znacznie więcej, jedne dotyczą Calamity Jane, inne… Jolly Jumpera, który gustuje w napojach wyskokowych. Każdy uczestnik wyprawy ma na koncie szereg komicznych wypadków i wpadek, dzięki czemu tę opowieść znakomicie się czyta oraz ogląda. Nie ma znaczenia prawdziwość, rzeczywista inspiracja – chodzi o to, żeby podbić stereotyp, żeby pobawić się tematami i stworzyć barwną fabułę, która przetrwa próbę czasu. W efekcie „Polowanie na duchy” wypada jako jeden z lepszych tomików serii, w dodatku – świetna lektura niezależnie od wieku czytelników. Ten komiks spodoba się i starszym, i młodszym fanom gatunku. Nie jest przeładowany wątkami, czasem ma upraszczane i większe kadry – ale niekiedy osobne treści wprowadzane są poza tekstem, więc warto rysunki śledzić uważnie.

Na Dzikim Zachodzie nie ma mowy o spokoju, tu normalność wyznaczana jest przez ciągłe walki, spokój osiąga wyłącznie ten, kto celnie strzela i nie traci zimnej krwi w żadnych okolicznościach. Wiadomo, że zło musi zostać ukarane, niezależnie od tego, kto będzie wymierzać sprawiedliwość. W „Polowaniu na duchy” ładnie widoczna jest satyryczna gra typowymi elementami krajobrazu Dzikiego Zachodu, a wszyscy zdają sobie sprawę z czarno-białej konwencji. Nie będzie tu miejsca na subtelności, a ponieważ śmiech jest bezinteresowny, komiks staje się ponadczasowy. Calamity Jane to z kolei postać tak barwna, że nie da się przejść obojętnie obok jej przygody. Jest to tomik szybki i niezbyt skomplikowany, ale nieprzeładowanie treścią wyszło mu na dobre. Przypominana po latach historia w dalszym ciągu skupiać będzie fanów gatunku (i samego Lucky Luke’a). Przynosi rozrywkę na wysokim poziomie. Klasyka komiksu w zestawieniu z kontrastami charakterów sprawdza się doskonale.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz