* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

czwartek, 28 lipca 2016

Rafał Witek: Maliny zza żelaznej kurtyny

Nasza Księgarnia, Warszawa 2016.

PRL

W czwartym tomie przygód Gabrysi Bzik i Nilsona Makówki dziewczyna orientuje się, że coś tu wydaje się nie w porządku: dlaczego to młodzi detektywi wciąż odbywają podróże w czasie lub rozmawiają z postaciami z przeszłości tak łatwo, jak innym przychodzi dialog z sąsiadem czy kolegą. Rafał Witek niby wplata to spostrzeżenie do tomiku, ale nic sobie z niego nie robi z prostej przyczyny – znalazł pomysł na serię i na charakteryzowanie postaci, a przy okazji edukowanie małych czytelników, bo bez tego dzisiaj raczej trudno przekonać do siebie wydawcę. „Maliny zza żelaznej kurtyny” to kolejna wyprawa w czasie połączona z detektywistycznym wyzwaniem i niebezpieczeństwem.

Wszystko zaczyna się od tajemniczego zniknięcia Nilsona: Gabrysia musi odszukać przyjaciela, choćby po to, by uspokoić jego matkę. Ale kiedy wsiada do dziwacznego autobusu, cofa się w czasie. Wysiada już w PRL-u, w warunkach, które przeciętnego dzisiejszego nastolatka mogłyby zaszokować. W przeszłości Nilson pomoże w nawigacji po obcym – mimo że własnym – mieście, zresztą nawet tak rezolutna dziewczynka jak Gabrysia Bzik w trudnych chwilach potrzebuje wsparcia. Nawet gdy Nilson wymądrza się, przytaczając prawnicze regułki, nawet gdy jest nieznośny i irytujący – lepiej mieć go przy sobie. Nie wiadomo tylko, czy Nilson umie wrócić z przeszłości.

Pierwsze, co Gabrysia za żelazną kurtyną odkrywa, to brak reklam zaśmiecających przestrzeń miejską, kolejne olśnienia są podobnie dziwne dla małych czytelników. Rafał Witek ułatwia dzieciom uczenie się historii. Zabiera je po prostu w przeszłość i pozwala samodzielnie obserwować i odnotowywać spostrzeżenia Gabrysi i Nilsona. Nawet wniosków nie trzeba wyciągać specjalnie, bo autor podaje je na tacy. Odbiorcy mają tylko śledzić krótką przygodę i chłonąć koloryt lokalny. Tu spotkani w przeszłości bohaterowie w razie potrzeby podpowiedzą i wyjaśnią, co potrzeba, rozwiną trudniejsze terminy i pomogą odnaleźć się w rzeczywistości. Rafał Witek realizuje zatem misję edukacyjną – ale bez szkody dla dynamiki akcji. Wprawdzie ogranicza trochę pułapki: do tej pory Gabrysia Bzik bez przerwy musiała udowadniać swój refleks w wyszukiwaniu co celniejszych wymówek czy usprawiedliwień, teraz zagrożenia ze strony rodziców czy nauczycieli nie ma, a obcymi nie przejmuje się tak bardzo. „Maliny zza żelaznej kurtyny” zbudowane są w dużej mierze na klimacie, na specyficznej, wyczuwalnej w każdej narracji codzienności peerelowskiej. I nie ma kompletnie znaczenia, czy Rafał Witek chce urozmaicić serię, czy ułatwić sobie zadanie w tworzeniu historii. Bzik i Makówka trafiają do przeszłości niezbyt odległej, za to zdecydowanie niezrozumiałej dla dzisiejszych młodych czytelników. Witek przejmuje więc też rolę rodziców i dziadków, zwykle snujących obyczajowe wspomnienia. Żeby wzmocnić fabułę, wprowadza tajniaków śledzących dzieci, ubarwia też opowieść przedstawicielami ruchu hipisowskiego.

Książkę – jak i całą serię – ilustruje Magda Wosik, która już tradycyjnie znajduje sobie dodatkowe płaszczyzny humoru w rysunkach – trochę komiksowych, trochę rodem z młodzieżówek. Jak zwykle też Wosik traktuje tytuły jak materiał do grafik: nadaje blokom liter rozmaite kształty i podwaja przez rysunki znaczenia. To bardzo zaciera czytelność niektórych fraz i zatrzymuje uwagę czytelników, ale ma też swój urok, przypomina o umowności tego świata i o wyobraźni Witka – co tu dużo opowiadać, pasuje do konwencji całego cyklu. „Maliny zza żelaznej kurtyny”, jeśli czymś zaskakują, to może tylko precyzją w odmalowywaniu przeszłości. Rafał Witek proponuje dzieciom kolejną historię przygodową opartą na absurdalnych pomysłach w ramach samych podróży w czasie, ale mocno zakorzenioną w realiach. Dokłada autor trochę sensacji, trochę przeżyć dla bohaterów. Nawiązuje do klasyki, ale pozostaje sobą, pisze z humorem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz