* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

niedziela, 12 kwietnia 2015

Maeve Binchy: Dom nad klifem

W.A.B., Warszawa 2015.

Goście

Maeve Binchy przekształca na swoją modłę poczytne fabuły o pensjonatach w małych miasteczkach. Początkowo jej „Dom nad klifem” rozgrywa się w przyspieszonym tempie, jakby materiał na całą opowieść autorka próbowała zawrzeć w jednym rozdziale, bez obaw, że zabraknie jej tematów na później. Tak zapoznaje czytelniczki z młodą Chicky, kobietą, która ośmiela się pójść za własnymi marzeniami. Chicky wybiera miłość – opuszcza rodzinną wioskę w Irlandii i wyrusza za ukochanym do Nowego Jorku. Przeciwstawia się bliskim i utrzymuje ich w przekonaniu, że osiągnęła sukces. Jest mistrzynią manipulowania faktami – nikt nie dowie się, co Chicky przeżyła. Rzeczywistość nie wygląda tak wspaniale, jak w listach do rodziny, więc kłamstwa się mnożą i w rezultacie funkcjonują dwa portrety tej postaci. Jeden stworzony na użytek bliskich, fantazyjny i przesycony sukcesami, drugi – prawdziwy i starannie skrywany. Po pewnym czasie Chicky wraca do Irlandii i otwiera pensjonat w starym domu na klifie. Współpracuje z jego dawną właścicielką, ma też do pomocy kilkoro oddanych przyjaciół. Rozpoczyna nowe życie, tym razem prawdziwe i szczere, nie na pokaz. Zresztą nie musi już nikomu imponować, wszystkim wystarczyły amerykańskie osiągnięcia – cóż z tego, że nieprawdziwe.

Autorka przywiązuje czytelniczki i do Chicky, i do atmosfery sennej osady. Pozwala uwierzyć w sens otwarcia pensjonatu na końcu świata i zadomawia wszystkich w tym miejscu. Stopniowo wprowadza życiorysy kolejnych bohaterów ważnych dla Kamiennego Domu, tak, żeby odbiorczynie miały komu kibicować i przejmowały się losem miejsca. Binchy wcale nie dba o techniczne strony przygotowywania pensjonatu, ignoruje wyposażenie, posiłki czy atrakcje – to wszystko ma w sposób naturalny wypływać z poczucia przynależności do miejsca. Bardziej wartościowi są dla niej ludzie i to ludziom poświęca uwagę. Odmalowuje charaktery i przeszłość w niespiesznej i chronionej od wielkich (nieżyciowych) wstrząsów narracji. Pomijając burzliwy wstęp, wszystko płynie tu naturalnym trybem, króluje natomiast zwyczajna egzystencja – bez zabiegania, wyścigu szczurów i pułapek materializmu. Dla Binchy to odskocznia, możliwość przeniesienia się w czasie i szansa na poszukiwanie rzekomo staroświeckich tematów, niepasujących do wielkiego świata.

Ale historia Chicky i jej przyjaciół w pewnym momencie, niezbyt dalekim od wstępu, normuje się i tonuje. I wtedy Maeve Binchy przechodzi do motywu zwykle pomijanego w podobnych w motywie opowieściach – przerzuca uwagę na gości pensjonatu. Każdy z przybyłych stanowi osobną historię, zestaw odmiennych uczuć i życiowych doświadczeń. Każdy może stać się przynajmniej bohaterem opowiadania. Kiedy Chicky znika z pierwszego planu, „Dom nad klifem” zamienia się właściwie w zbiór opowiadań. To przegląd prywatnych życiorysów gości i próba sprawdzenia, kto pojawia się pod dachem Chicky. Dla Maeve Binchy to wygodne rozwiązanie – autorka nie musi bowiem szukać kolejnych egzystencjalnych wstrząsów u bohaterki, którą mocno doświadczyła na początku tomu. Decyduje się autorka na zestaw postaci mocno zróżnicowanych – nie proponuje dla nich innego wspólnego mianownika niż pokoje w jednym pensjonacie. Drugim spoiwem jest sama narracja: Binchy nie reguluje rytmem tekstu wydarzeń czy charakterów, utrzymuje spokojny ton i zapewnienie, że z dala od cywilizacyjnego pośpiechu możliwa jest stabilizacja, a nawet szczęście. „Dom nad klifem”, chociaż rozpoczyna się jak standardowe obyczajówki promujące zwolnienie tempa życia, rozwija się – pod kątem kompozycji – w innym kierunku, autorka podtrzymuje tu także przekonanie, że w małych miejscowościach łatwo dowiedzieć się o przyjezdnych wszystkiego. Tylko „swoi” wiedzą, jak utrzymać coś w tajemnicy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz