ADiT, Warszawa 2017.
Rozmowy
Nie jest to mistrzostwo dramaturgiczne ani literackie. Iwona Mickiewicz zamierza przekonać wszystkich do tego, że jest artystką, ale - przekonać słowami i tym, że stara się uprawiać dramatopisarstwo oraz sztuki wizualne - a nie efektami swoich prac. W malutkim tomiku "Jednoaktówki z rysunkami" znalazło się kilka jej tekstów i trochę prac plastycznych - ani jedno, ani drugie nie przyciąga i nie fascynuje, przede wszystkim dlatego, że pozbawione jest puent. Iwona Mickiewicz nie ma scenicznej wyobraźni: jeśli coś tworzy, to wydaje jej się, że wystarczy zestawić ze sobą postacie i zmusić do wymieniania poglądów albo po prostu przekomarzania się, bez żadnego celu. I tak też działa. W dodatku na początku zmusza bohaterów do analizowania pseudoobrazków stworzonych ze znaków diakrytycznych - nie wiadomo bliżej, jak ma to działać na scenie. Problem w tym, że jednoaktówki Iwony Mickiewicz mogą zamęczyć brakiem celu i brakiem precyzji myślowej. Nie są to konstrukcje - tylko dość bezładne dialogi bez początku i końca. Iwona Mickiewicz jest jednak najwyraźniej przekonana, że robi coś artystycznego i że może znaleźć porozumienie z reżyserami czy aktorami. Czasami próbuje postawić na oryginalność, szuka haseł, które rzadko trafiają do rozmów, a jeszcze rzadziej - na scenę. To jednak boleśnie mało. Ma się podczas lektury wrażenie, że wyłącznie autorkę fascynują tematy podejmowane i że tylko ją bawią jej własne żarty. Iwona Mickiewicz napawa się swoimi rozwiązaniami - ale do nich nie przekonuje. Można te teksty czytać i próbować w nich odkryć cokolwiek - jednak będzie to ogromna praca, niekoniecznie zakończona sukcesem. "Jednoaktówki z rysunkami" to tomik objętościowo niewielki - za to bardzo mocno rozczarowujący. Iwona Mickiewicz nie potrafi tworzyć historii, a na samych językowych zabawach, zresztą mało odkrywczych, nie da rady zbudować porozumienia z czytelnikami lub choćby poznać sposobu na przyciągnięcie odbiorców. Brakuje w tych jednoaktówkach wszystkiego. Autorka stawia na prowadzenie niekończących się dialogów bez większych emocji i punktów kulminacyjnych. Bohaterowie sami sobie - nawzajem - muszą prawić komplementy, ale chyba sami w nie nie wierzą. Brzmi to tak, jakby autorka postanowiła się pochwalić w nadziei, że ktoś to podtrzyma. Malutka książka, duży druk, niewiele tekstu - a jednak srogo rozczaruje. Iwona Mickiewicz dobrze się bawi - szkoda, że tylko ona. Nie na tym polega tworzenie tekstów przeznaczonych w dodatku do wystawiania na scenie. Jeśli ktoś szuka dobrych krótkich form, to jednak nie tutaj - niezależnie od tego, ile piktogramów autorka w tomiku zamieści. A zamieszcza ich sporo - są równie nieudane jak strony na własne notatki.
Recenzje, wywiady, omówienia krytyczne, komentarze.
Codziennie aktualizowana strona Izabeli Mikrut
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.
Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.
Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.
Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com
Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.
Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.
Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz