Marginesy, Warszawa 2016.
Pani Poezja
Wanda Chotomska stała się kolejną bohaterką w biograficznej serii Marginesów. Ale jej portret nie jest zbyt szczegółowy. Część wiadomości pochodzi z dość luźnych rozmów z Barbarą Gawryluk, część – z kwerend. Całość uzupełniają drobne wypowiedzi na temat poetki konstruowane przez przyjaciół i współpracowników. Nie będzie to więc tom typowo biograficzny, raczej wstęp do ewentualnych życiorysowych poszukiwań. Mnóstwo tu luk, przeskoków czasowych, jest trochę niepotrzebnych powtórzeń – ale książka do nudnych nie należy.
Trzon publikacji stanowi rozmowa. Barbara Gawryluk na początku chce podążać tropem typowych biografii, przyjąć chronologiczny bieg wydarzeń i prowadzić rozmowę zgodnie z życiowymi doświadczeniami autorki. Ale bardzo szybko wychodzi na jaw, że to się nie sprawdzi – Wanda Chotomska nie ma memuarowych zapędów ani kronikarskiego talentu. Drobne wspomnienia często trzeba uzupełniać, rozmowa wydaje się mieć dwa kierunki – jeden proponowany przez Gawryluk, drugi – przez Chotomską. Wygra bohaterka książki, co oczywiste. Dlatego też później bardziej właściwy okaże się podział tematyczny: osobno pomysły na szkolny teatrzyk, osobno piosenki dla dziecięcych zespołów i współpraca z kompozytorami, osobno spotkania autorskie, Jacek i Agatka, Order Uśmiechu czy rodzina. Wygodniejsze staje się portretowanie poetki z różnych perspektyw, a i szczątkowość wywiadu nie rzuca się wtedy tak bardzo w oczy. Owszem, można żałować, że rozmowy na dany temat urywają się w ciekawym momencie i pozostawiają uczucie niedosytu – ale lepiej po prostu potraktować tom jak spotkanie i cieszyć się dostępnymi wiadomościami.
Znalazło się tu trochę smakowitych anegdot (zresztą Wanda Chotomska je zbiera, stąd nawet osobny rozdział pełen ciekawostek o przygodach znajomych), sporo ciepłego humoru. Wanda Chotomska prezentowane zdjęcia stara się komentować rymami, potwierdzając to, co mówią o niej inni – zdolność do wyszukiwania współbrzmień. Zapewnia tak czytelnikom dodatkową porcję zabawy i zastępuje autotematyczne analizy – nie da się bowiem znaleźć tu miejsca na opowieści o tworzeniu, wyłącznie o jego skutkach. Wanda Chotomska nie lubi snuć długich opowieści, woli podpierać się drobiazgami, niż bez końca analizować własne życiowe wybory. Twórczość dla dzieci jest najważniejsza – tak ważna, że nie ma czasu na opowiadanie o niej i bezustanne roztrząsanie tego rodzaju literatury. Barbara Gawryluk szanuje te decyzje i nie naciska na zdobywanie nowych informacji. Zwłaszcza że w tym wypadku nie są one niezbędne. Docieranie do archiwów pozwala bowiem na przywoływanie unikatowych dzieł. Są tu reprinty kolejnych bajek (w tym i produkcyjniaków, niemożliwych dzisiaj do wznowienia), pojawia się mnóstwo dokumentów – warto poświęcić czas na rozczytanie odręcznie pisanych tekstów, w końcu to też okazja do przypomnienia sobie kilku rymowanek lub do zajrzenia do pomysłowych dedykacji). W ogóle grafiki różnego rodzaju są w tej książce wszechobecne i pełnią funkcję nie tylko ozdobników, ale i dokumentów. Mnóstwo tu artystycznych portretów autorki (w tym – z małym lwem), zdjęć, które pokazują literackie przyjaźnie lub ekspresję spotkań autorskich. Powracają reprinty: sposoby ilustrowania jednego utworu, pierwsze wydania, wydawnictwa nutowe, okładki, które budzą sentyment w starszych czytelnikach. Sporo tu niespodzianek, prezentów dla odbiorców – w warstwie graficznej pojawia się właściwie druga narracja. Niekiedy w tekście znajdują się komentarze do obrazków, częściej jednak ilustracje wymagają osobnej uwagi.
Jest książka „Wanda Chotomska. Nie mam nic do ukrycia” stosunkowo krótkim wywiadem-rzeką, ale przynosi i satysfakcję. Chciałoby się, rzecz jasna, żeby rozmowa trwała dłużej, ale Barbara Gawryluk wydobywa esencję z poruszanych tematów. To książka do czytania i oglądania, przyda się tym wszystkim, którzy lubią śledzić rozwój literatury dla dzieci. Uzupełnia biograficzną półkę Marginesów i pokazuje, że mamy w dziedzinie literatury czwartej twórców, którymi możemy się chwalić.
Recenzje, wywiady, omówienia krytyczne, komentarze.
Codziennie aktualizowana strona Izabeli Mikrut
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.
Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.
Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.
Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com
Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.
Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.
Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz