Stworki
Bazgroły powracają! Pierwszy tomik „Doodle fusion” uświadomił dorosłym amatorom kolorowanek, że nie wszystko da się przedstawiać na drodze rozumowej. Przy kolorowaniu tej serii wyobraźnia okazuje się niezbędna. Małe i nieprzypominające niczego znanego stworki kłębią się na kolejnych stronach, układając się w różne większe formy. Przestrzeń między nimi jest starannie zarysowana, a odbiorcy mają w ogóle wrażenie, że otrzymują jedynie fragment większej całości – że bazgroły całkowicie opanowują rzeczywistość i funkcjonują także poza kartkami książki. Trzeba jednak nadać im charakter za sprawą kolorów – i kto wie, czy to nie większe wyzwanie niż zamalowywanie najmniejszych składników obrazków.
Bazgroły tym razem wiążą się tematycznie z kosmosem i zaawansowaną technologią, co oznacza, że czasem układają się w kształt ufoludka lub robota, a czasem zbijają w gromadę przypominającą dziwną planetę. Zdarza się i tak, że z bezkształtnej na pierwszy rzut ka masy wyłaniają się tajemnicze stwory, nastawione do siebie dość wojowniczo – co przy ich mikroskopijnych rozmiarach daje efekt komiczny. Bo chociaż bazgroły – małe istotki zróżnicowane gatunkowo – są wszechobecne i nie tylko wyłaniają się z tłumu, ale jeszcze go formują – wydają się bliskie użytkownikom, jako twory wyobraźni. Bazgroły przypominają bajkowych bohaterów, mimo że nie zawsze są tak naiwne. Cieszą swoją obecnością bo zmieniają zwyczajność w przygodę.
Bazgrołów nie da się wyodrębnić i scharakteryzować na pierwszy rzut oka. Żeby odpowiednio dobrać kolory i zamienić grafiki w barwne artystyczne ilustracje, trzeba trochę skupienia i pomysłów. Przypadkowe wybory kolorystyczne mogą tylko pogłębić chaos królujący na rysunkach – i wcale nie przysłużą się do odczytania intencji. Tu jedne nietypowe przedmioty wyłaniają się z innych (lub zza innych), w kształtach można dostrzegać przedmioty albo „twarze” nieznanych istot. W bazgrołach nie chodzi przy tym o zbiór sensów (chyba że ilustracja ma nadany sens nadrzędny, w postaci, chociażby, dużego i rozpoznawalnego kształtu) – tu ważne są detale, nie wiadomo, który bardziej: Wszystko zależy od odbiorców. Bazgroły przypominają radość swobodnego rysowania, nie bezmyślnego, bo jednak każdy z tych rysunków może imponować sposobem przygotowania. Poza tym, że całe płaszczyzny składają się z drobnych elementów, to jeszcze każdy z tych elementów ma swoją teksturę, wzorek lub znaczek. To prowadzi do ogromnego kolorowankowego wyzwania – trudno bowiem kolorować tak małe partie obrazków. Skoro jednak kontury wyznaczają granice, nie powinno się ułatwiać sobie pracy przez pomijanie wzorów. W ten sposób „Planeta bazgrołów” przyciąga na jeszcze dłużej.
Książka została wydana w kolorowankowej serii kreatywnej wydawnictwa Nasza Księgarnia, co oznacza, że kartki są z papieru dobrej jakości (można wybrać dowolne techniki kolorowania i narzędzia bez obawy, że tomik się zniszczy), druk jednostronny, a pracę w każdych warunkach ułatwia dodana gruba tektura pełniąca rolę podkładki. „Doodle fusion. Planeta bazgrołów” to kolorowanka czerpiąca z absurdów i fantazji. Ze względu na temat – nadaje się dla wszystkich, dla dzieci i dorosłych. Jednak najmłodsi mieliby problem z kolorowaniem drobiazgów i mogliby się zniechęcić do wysiłków. Starszym odbiorcom „Planeta bazgrołów” przyniesie wytchnienie, oderwanie od zwyczajnych spraw i konkretów. Pokaże, że zawsze jest miejsce na zabawę i wolną twórczość. Bazgroły zachęcają do kreatywności, nawet jeśli miałaby ona polegać na wybieraniu odpowiednich kolorów. Na tych stronach wiele się dzieje, trzeba tylko zagłębić się w sferę wyobraźni i prześledzić wyczyny malutkich istot z płaszczyzny bajek. Ta seria kolorowanek ma swój charakter, dobrze zatem, że fani bazgrołów mogą dalej tworzyć.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz