Iskry, Warszawa 2016.
Dom zwierząt
Kamil Sipowicz, który zaprasza czytelników do Roztocza – swojego domu i azylu – wybiera na temat autobiograficznej opowieści zwierzęta, które przewinęły się przez jego życie i serce. Tym razem skupia się zwłaszcza na psach i kotach, chociaż zwierzęcych przyjaciół z różnych gatunków będzie dużo więcej. Na razie Sipowicz jednoczy nad niewielkim tomikiem kociarzy i psiarzy, a sam dla siebie ocala też rozmaite (dobre i złe) wspomnienia, wyczyny inteligentnych istot i codzienne wyzwania. Sporo w tym humoru, ale jeszcze więcej czułości, miłość do czworonogów skrywa się w każdym słowie i w każdym, niekiedy wstydliwym, wyznaniu. To bardzo prywatna relacja, a Kamil Sipowicz przecież nie zajmuje się sobą (czy – małżeństwem), przedstawia wyłącznie kolejnych domowników. Nawet jeśli zwierzę było w domu krótko – tak krótko, że nie zdążyło nawet dostać imienia, zasługuje na własną opowieść. Sipowicz ocala wiele stworzeń, zapewniając im miejsce w pamięci odbiorców.
To książka przede wszystkim dla tych, którzy bez towarzystwa i mądrości zwierząt nie wyobrażają sobie zwykłego życia. Autor prezentuje kolejno swoich pupili i ukochane zwierzęta jego żony, Oli (Olgi Sipowicz, która jest autorką ilustracji w tomiku) Przedstawia walkę o prymat w „stadzie” i zazdrość o uczucia ludzi, trudne rozstania, ale i rozpieszczanie tych czworonogów, które tego potrzebują. Kamil Sipowicz nie przejmuje się opiniami innych. Dla niego najważniejsza jest miłość do zwierząt, przejawiająca się czasem nawet w zachowaniach, które mogą wydać się infantylne. Ale śmieszności autor nie budzi. Czasami – radość, że dla części ludzi uwielbienie zwierząt to oczywistość, czasami – żal, że wraz ze zwierzęciem odchodzi wspaniały charakter czy zestaw „sztuczek”. „Ramona, Mila, Bodo i pięćdziesiąt sześć innych zwierząt” to bez wątpienia publikacja dla miłośników zwierząt – i dla tych, którzy z własnego doświadczenia wiedzą, jak wygląda obustronne przywiązanie.
Kamil Sipowicz nie odwołuje się do literackich obrazów zwierząt, nie szuka dla swoich pupili pierwowzorów w dziełach. Wie, że każde stworzenie jest indywidualnością – i tak chce je postrzegać. Portretuje więc kolejne psy i koty w najbliższym otoczeniu, czasem na marginesie rozliczające się z tymi, którzy zwierzęta potrafią krzywdzić. Do czworonożnych domowników ma anielską cierpliwość, z równym spokojem też sięga po opisy „utrudnień” – na przykład zagranicznych wojaży. Pobłażliwie daje się terroryzować wciąż spragnionym uwagi pieskom, analizuje naturę kotów – i włóczęgów, którzy organizują życie kilku gospodarstwom. Tu każde zwierzę, choćby i najmniej udomowione, zasługuje na wielką przyjaźń i pamięć - każde zyskuje też zgrabny portret z punktu widzenia zafascynowanego człowieka.
W „Ramonie” narracja składa się z pojedynczych drobnych obrazków. Zwierzęta przechodzą przez dom Sipowiczów, jedne zostają tu na długo, inne – tylko na tyle, by zapisać się w pamięci. Autor zatrzymuje się nad każdym, stara się podać jego charakter czy przyzwyczajenia, tłumaczy genezy imion – zachowuje się tak, jak każdy dumny i zakochany w swoim kocie czy psie człowiek. Wprowadza niekiedy trochę poczucia humoru, to znowu odrobinę goryczy, bo przecież nie wszyscy cechują się cierpliwością i wyrozumiałością w stosunku do zwierząt. W tym konkretnym domu na Roztoczu zwierzętom bywa lepiej niż ludziom – tak to przynajmniej w książeczce wygląda – i krzepi. Tematem publikacji są przygarnięte zwierzaki, które zamieniają się szybko w członków rodziny. A przecież Kamil Sipowicz nie wyczerpuje kwestii zwierząt w domu. Fanom takich tematyzowanych osobistych narracji spodoba się też wyraźnie akcentowane podejście do zwierząt. Sipowicz nie odmówi im niczego, podobnie jak jego żona. Rzadko na rynku wydawniczym pojawiają się takie książki, więc warto zwrócić uwagę na te opowieści. Każdy, kto kocha zwierzęta, poczuje się usatysfakcjonowany obserwowaniem, jak są traktowane u Sipowiczów. Do tego też może zachwycić się nietypowymi ilustracjami Olgi Sipowicz, bajkowymi, chociaż wziętymi z życia.
Recenzje, wywiady, omówienia krytyczne, komentarze.
Codziennie aktualizowana strona Izabeli Mikrut
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.
Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.
Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.
Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com
Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.
Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.
Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz