Egmont, Warszawa 2016.
Z komiksu
Kleks, bohater komiksów (zapomnianych dziś nieco) Szarloty Pawel dostarczał dzieciom dorastającym w PRL-u rozrywki i humoru na miarę dzisiejszych „Kaczorów Donaldów”. Zabierał Jonkę i Jonka do swojego atramentowego świata, nabijał w butelkę, żywił się atramentowymi jagodami i ogólnie miał wiele ciekawych przygód. I teraz Kleks wraca, ale w innej formie – jako jeden z bohaterów w serii Czytam sobie na poziomie 1. To oznacza liczne uproszczenia, a i odejście od komiksowych dymków. Pozostają charakterystyczne i rozpoznawalne przez rodziców na pierwszy rzut oka ilustracje (czasem z dodaną jakąś wypowiedzią) – i podpisy przygotowane przez Zbigniewa Dmitrocę zgodnie z wytycznymi cyklu (żadnych dwuznaków, do 200 wyrazów w tekście, krótkie zdania).
W rodzicach ten tomik obudzi szereg wspomnień, może nawet wywoła chęć powrotu do oryginalnych komiksów („Kleksy” wrażenie robiły także jako tomiki czytane przez rodziców maluchom i oglądane wspólnie) i przyspieszy potrzebę nauczenia się czytania u dzieci. W końcu to, co w tomiku „Jonka, Jonek i Kleks” ledwo zasygnalizowane, w oryginalnej wersji ma humorystyczne rozwinięcia. Fanom Szarloty Pawel zabrakłoby tu na pewno i atrakcyjnej fabuły, i wielopoziomowego humoru – Dmitroca jedynie nakreśla ogólnikowo akcję, ale nie stara się przekazać ducha oryginału. Do ćwiczenia czytania to wystarczy, a przecież po to powstał tomik. Kleks razem z przyjaciółmi wyrusza do Kleksandii, żeby uratować księżniczkę Plum przed smokiem. Temat jest ciekawy i pełen odgałęzień (a to rzadkość w czytankowych jednowątkowych fabułkach – więc powinno odżyć zainteresowanie Szarlotą Pawel). Dzieci, które dopiero uczą się czytać, otrzymają historyjkę inną niż wszystkie do tej pory, wyobraźniową i kuszącą, a dodatkowo wzbogaconą o niezwykłe ilustracje – kadry z prawdziwego komiksu (stąd też stylistyka inna niż w standardowych książeczkach serii – i w tomikach dla najmłodszych). Jest w tym inność płynąca nie tyle z archaizacji i z uwolnienia od dzisiejszych mód, co ze zmiany formy, ale i w tej kwestii widać różnice – obecnie autorzy komiksów zachowują kreskówkowy i upraszczany sposób przedstawiania postaci, nie mówiąc już o braku skondensowanych fabuł. Szarlota Pawel dostarczała komiksy, które rosły razem z dzieckiem – nie nudziły się zbyt szybko. Warto skorzystać z nadarzającej się okazji i zaprezentować je najmłodszym. Jonka, Jonek i Kleks to przecież bohaterowie uniwersalni.
Nie miał Dmitroca łatwego zadania, chociaż ilustracje i fabułę mógł zaczerpnąć z gotowego utworu. Zrezygnował z dowcipów przesycających oryginał (i słusznie, bo w tym temacie Szarlota Pawel jest nie do podrobienia) i odrzuca dialogi (poza jednym). Koncentruje się na tym, żeby tworzyć podpisy do ilustracji – i w nich umieszczać sygnały akcji. I, jak to zwykle u tego autora bywa, rezygnacja z dwuznaków (wymóg serii) wywołuje stosowanie trudniejszych, zwłaszcza z punktu widzenia dzieci, które dopiero uczą się czytać, synonimów. Pojawiają się tu takie słowa jak „wielce”, „zapobiegliwy” czy „plantacja” – a przecież w ramkach u góry strony głoskowane są dużo prostsze wyrazy. Oczywiście dzieciom należy podnosić poprzeczkę, ale jeśli celem jest doskonalenie umiejętności czytania, nie powinno się zniechęcać ich nieznanymi kompletnie wyrazami, których znaczenie (a często i brzmienie) muszą odkryć dorośli. Skoro w lekturze zwraca się uwagę na kształt wyrazów (żeby nie utrudniać dzieciom brzmienia), nie powinno tu też być związków frazeologicznych („o mały włos”) – Zbigniew Dmitroca nie popisuje się wyczuciem dziecięcych możliwości w zakresie rozumienia czytanego tekstu. Czasami Dmitroca przesadza też w drugą stronę – nie unika bowiem naiwnych powtórzeń, które działają jak niezręczności stylistyczne („Kleks był zły”, „Droga była trudna i daleka”). W ten sposób autor (czy raczej niby tłumacz) pada ofiarą restrykcyjnych założeń cyklu.
Pomijając niedoskonałości ograniczonego objętościowo tekstu, cieszy pojawienie się książeczki „Jonka, Jonek i Kleks” w popularnym cyklu edukacyjnym. Dzieci muszą ćwiczyć sztukę czytania i dobrze, jeśli do dyspozycji mają nie tylko fragmenty czytanek z podręczników – sięganie po tomiki spoza kanonu szkolnych lektur udowodni im, że można czytać książki dla własnej przyjemności i bez nakazu nauczycieli. Powrót do Szarloty Pawel pokaże im natomiast, że warto przeprowadzić własne poszukiwania i znaleźć coś interesującego nie tylko w dzisiejszej ofercie wydawniczej, ale i w historii literatury czwartej.
Recenzje, wywiady, omówienia krytyczne, komentarze.
Codziennie aktualizowana strona Izabeli Mikrut
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.
Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.
Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.
Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com
Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.
Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.
Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz