Egmont, Warszawa 2016.
Pobudka
Szkoda, że Zofia Stanecka nie doprowadziła tej akurat opowiastki do logicznego finału, bo Samo dał naprawdę wielki popis i aż chciałoby się zobaczyć miny rodziców rejestrujących poranną katastrofę. Inna rzecz, że tego akurat zrobić nie mogła, ze względu na małych odbiorców – w końcu to dla nich książeczka, to nic, że zawiera też porady i wskazówki dla dorosłych. Dzieci zechcą brać przykład z małego bohatera – lub pośmieją się z jego doświadczeń bez konsekwencji. Tymczasem Stanecka nawiązuje do motywu, który w literaturze dla najmłodszych powraca jak refren – i który zawsze musi być realizowany w podobny sposób.
Samo to kilkulatek, który charakteryzuje się wysokim stopniem usamodzielnienia. Wszystko chce robić po swojemu i bez pomocy rodziców – ale żeby zasłużyć na ich pochwały. Ma własne zdanie i rzadko daje się przekonać do jego zmiany. W tomiku „Samo dzielny wstaje sam” autorka pokazuje więc, do czego doprowadza samodzielność kilkulatka w zakresie witania nowego dnia. Samo sam się ubiera, sam korzysta z nocnika (i wyciera podłogę naokoło, bo tata uczy go, że kiedy mężczyzna napryska, musi po sobie sprzątnąć), przygotowuje sobie śniadanie, myje zęby… a w tym czasie rodzice jeszcze smacznie śpią. Brzmi jak piękny sen – owszem, tylko że w wykonaniu małego dziecka każda czynność skutkuje nieprzewidzianym i ogromnym bałaganem. Samo stawia pełny nocnik na łóżku rodziców, żeby od razu po przebudzeniu się mogli chłopca pochwalić. Rozlewa mleko, zakłada koszulkę odwrotnie, w zasadzie każdy kolejny jego pomysł, chociaż uzasadniony i logiczny, prowadzi do zwiększenia bałaganu – i do licznych błędów. Samo nie dostrzega, że efekty jego działań rozmijają się z zamierzeniami, więc może popadać w coraz większą dumę. Gdyby został skrytykowany, zniechęciłby się do samodzielności – a tylko praktyka sprawi, że zacznie realizować swoje założenia bez wpadek.
Zofia Stanecka pokazuje rodzicom zmagania małego Samo z rzeczywistością i niespodzianki, których dziecko nie przewidziało. W majtkach mylą się otwory (zresztą trudno myśleć, w którą dziurę włożyć nogi, jeśli traci się przy tym równowagę!), karton mleka jest za ciężki, a plasterki do naprawienia bolącej pupy nie działają tak, jak powinny. Samo bierze sobie do serca komunikaty rodziców (na przykład że nie biega się na golasa czy – że trzeba po sobie sprzątać), ale jeszcze nie potrafi do końca na nie reagować tak, jak by sobie tego dorośli życzyli. Stara się jednak – i te starania trzeba doceniać.
Jako bohater tomiku, Samo daje odbiorcom dobry przykład i jednoznacznie pokazuje, że samodzielność jest fajną przygodą. Chłopiec nie musi czekać, aż rodzice się obudzą, może działać, skoro rozpiera go energia. Udowadnia, że jest już duży i nie musi być obsługiwany przez mamę i tatę, a do tego ma swobodę działania i to kusząca perspektywa. Samo przekazuje kilka rodzicielskich napomnień na marginesie swoich przygotowań – bardziej inspiruje natomiast jego duma z już wykonanych zadań. Każde dziecko będzie chciało samo się ubierać, samo jeść i samo korzystać z nocnika, całkiem jak Samo. Do tego mały bohater daje przecież prawo do niepowodzeń – nie wszystko od razu się udaje, ale to żaden powód do zmartwień. Na razie dziecko robi coś najlepiej jak potrafi – więc nie przejmuje się problemami. Z postawy Samo przykład powinni brać nawet dorośli. Tym tomikiem Zofia Stanecka objaśnia kolejne zachowania trzylatka – pokazuje rodzicom, co ich pociecha powinna już umieć (i w jakim zakresie), tłumaczy, jak można wykorzystać jej pęd do samodzielności i pracy. Samo całkiem sensownie myśli, chociaż jeszcze nie potrafi się dobrze wysłowić. Autorka tworzy przekonujący obraz dziecka z perspektywy, o której dorośli zdążyli dawno zapomnieć – pokazuje, jak to jest, gdy maluch próbuje dorównać mamie i tacie w codziennych wyzwaniach. Proponuje historyjkę krótką i wesołą, a do tego dobrą do wspólnego czytania oraz poszerzania umiejętności dzieci. Samo łatwo się nie poddaje, będzie więc dobrym nauczycielem dla rówieśników.
Recenzje, wywiady, omówienia krytyczne, komentarze.
Codziennie aktualizowana strona Izabeli Mikrut
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.
Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.
Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.
Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com
Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.
Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.
Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz