* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

środa, 29 maja 2013

Peter Carey: Chemia łez

Wielka Litera, Warszawa 2013.

Samotność i miłość

Catherine, bohaterka powieści „Chemia łez”, dowiaduje się o śmierci swojego kochanka. Nie może otwarcie przeżywać żałoby, zagłębia się więc w historyczną lekturę – śledzi zapiski z 1854 roku. Ich autor, Henry, wybiera się do Niemiec, by znaleźć konstruktora, który sporządzi doskonałego robota, zabawkę dla śmiertelnie chorego syna Henry’ego. Mechaniczny łabędź (zwany kaczką) po wielu dekadach ma odżyć w pracowni Catherine, która z zawodu jest zegarmistrzem i zna się na precyzyjnych mechanizmach. W „Chemii łez”, w odróżnieniu od typowych obyczajowych czytadeł, na pierwszy plan wysuwają się więc fakty, analizy konstrukcji i rzeczowe opisy. A jednak książka dotyczy bardzo silnych uczuć – różnych obrazów miłości i samotności.

Peter Carey na przemian zagląda do pracowni i domu Catherine oraz – w egzystencję Henry’ego (co uzasadnione jest lekturą bohaterki i próbą ucieczki od zmartwień do bezpowrotnie minionej przeszłości). Catherine sama dla siebie rozpamiętuje chwile spędzone z ukochanym i nie potrafi ukoić bólu, rozpacz potęguje jeszcze jej samotność. Tymczasem w toczonej prawie równolegle opowieści Henry cierpi równie silnie: nade wszystko kocha swojego syna i chciałby podarować mu zdrowie. Tego osiągnąć nie może, więc tworzy sobie zastępczy cel: sukces w zbudowaniu mechanicznej „kaczki”, która będzie udawać żywe zwierzę, ma stać się zapowiedzią ratunku dla chłopca. Henry w swojej podróży także jest samotny – nikt nie zrozumie irracjonalnej wiary w ocalenie wbrew możliwościom medycyny. Jednak miłość do dziecka okazuje się najlepszym bodźcem do działania. W zbędnym właściwie wynalazku dwoje ludzi niezależnie od siebie upatruje ratunku. Pomost między przeszłością i teraźniejszością zapewniają też tajemnice, jakie niesie w sobie mechanizm.

Carey wprowadza czytelników w świat zupełnie inny od spodziewanego – bohaterowie są w sanie dokładniej prezentować techniczną stronę pracy nad zabawką niż zmiany we własnych uczuciach. O emocjach mówi się tu przez pryzmat nauki i techniki, ale właśnie praca nad skomplikowanym i wymagającym precyzji przedmiotem uruchamia całą lawinę wydarzeń i pozwala na zrozumienie sekretów. W „Chemii łez” liczy się fizyka, potem przekładana na uczucia i przeżycia bohaterów.

Narracja jest w tej książce indywidualizowana, chociaż nie w stopniu, który rozwarstwiałby książkę. Catherine i jej świat to język współczesny, prosty i potoczny – nie ma w nim przekombinowania czy szukania na siłę literackości: stylistycznie ta część przypomina raczej serial. Fragmenty dotyczące trudnej codzienności Catherine są również ramą kompozycyjną dla pamiętnika Henry’ego. W tej z kolei części powieści język nieznacznie się zmienia. Nie jest w całości opierany na archaizmach czy stylizacji na dziewiętnastowieczne powieści, ale czytelnicy bez trudu odkryją zabiegi tłumaczki, by choć odrobinę zmodyfikować książkową wizję minionego świata. W tych partiach pojawia się klasyczna elegancja i bardziej rozbudowana opisowość. Istnieją w tomie również rozdziały „wspólne”, sugerujące przenikanie się światów i wpływ przeszłości na zwyczajne życie bohaterki.

Peter Carey o miłości chce mówić aluzyjnie. O ile samotność wydobywa na światło dzienne i nie pozostawia co do niej wątpliwości, o tyle obrazy uczuć żywionych do drugiego człowieka woli skrywać w pełnym bólu działaniu, próbach zastąpienia tkliwości i wzruszeń surowością nauki. W ten sposób „Chemia łez” może silniej zaznaczać się w pamięci czytelników – Carey rezygnuje z literackich kolein i przewidywalnej prostoty, korzysta za to z możliwości, jakie daje przemieszanie czasów. Ostrożnie odsłania przed czytelnikami fragmenty dawnych sekretów i udowadnia, że nawet jeśli, naturalną koleją rzeczy, odejdzie człowiek, jego uczucia i tajemnice mogą przetrwać i pomóc innym w przezwyciężaniu własnych zmartwień.

2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. "zapraszanie do siebie" będzie tu zawsze traktowane jako spam i kasowane.

    OdpowiedzUsuń