* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

niedziela, 19 maja 2013

Karen Wheeler: Samo szczęście, czyli jak poznałam słodko-gorzki smak francuskiego życia

Pascal, Bielsko-Biała 2013.

Po radości

„Samo szczęście” zaczyna się jak wiele popularnych obyczajówek. Mieszkająca we Francji Angielka wraca do domu i cieszy się na spotkanie ze swoim o dziesięć lat młodszym portugalskim kochankiem. Nie odczytuje oczywistych sygnałów wskazujących na to, że nie jest z tęsknotą wyczekiwana, wprost przeciwnie – jej ukochany znalazł sobie pocieszycielkę i wolałby nie doprowadzać do konfrontacji obu kobiet. Jeśli na początku Karen odkrywa romans i nie może mieć co do niego żadnych wątpliwości, powinna rozpocząć budowanie nowego życia. Tak przynajmniej wygląda to w większości czytadeł – krytyczny punkt staje się bodźcem do zmiany, ta z kolei musi prowadzić do stanu zapowiadanego w tytule. Jednak nie u Karen Wheeler. Tu nic nie rozwija się zgodnie z przypuszczeniami, choćby dlatego, że bohaterka nie potrafi na życzenie się odkochać.

To książka stworzona na bazie autobiograficznych przeżyć Wheeler i odrobinę tylko zmodyfikowana ze względu na dramaturgię akcji. Co zobaczą odbiorczynie? Przede wszystkim rozpaczliwą walkę, negującą resztki godności porzuconej kobiety. Karen nie dopuszcza do siebie myśli o porażce, wyrzucona drzwiami natychmiast wdziera się oknem, bez przerwy doznaje upokorzeń, których zdaje się nie przyjmować do wiadomości. Walczy, chociaż dawno przegrała, co sprawia wrażenie rozpaczliwej szamotaniny – a przy tym zamyka drogę do lepszego losu. Karen uporczywie tkwi w przeszłości i zamęcza siebie. W jej orbicie pojawiają się ciekawe postacie o nie zawsze krystalicznych życiorysach – ale zasługiwałyby na więcej uwagi niż otrzymują. „Samo szczęście” to przede wszystkim książka-pożegnanie ze znaczącym dla autorki fragmentem życiorysu. Okazuje się również, że życie potrafi pisać najdziwniejsze scenariusze, a prawdziwi ludzie niekoniecznie postąpią tak, jak najbardziej realni bohaterowie. Pod tym względem opowieść Wheeler będzie dla czytelniczek atrakcyjna.

Nie ma tu spokoju i uporządkowania, nie ma też sielankowych scen i kojących obrazów. „Samo szczęście” naprawdę dalekie jest od historii o szczęściu, chyba że rozumianym przewrotnie jako coś, co dawno już przeminęło. Karen Wheeler stara się fabularyzować doświadczenia, ale nie wtłacza ich na siłę w jasno określoną kompozycyjną strukturę, raczej rejestruje sytuacje i zastanawia się nad nimi, niż tworzy napięcie i zaspokaja ciekawość czytelniczek. W podtytule książki znajduje się wyjaśnienie „jak poznałam słodko-gorzki smak francuskiego życia” – ale słodyczy za dużo tu nie ma. W ten sposób Karen Wheeler odrywa się i od klimatu toskańskich opowieści, i od relacji z prób ułożenia sobie życia w innej kulturze i wśród ludzi, których nie do końca się rozumie. Wheeler zachowuje się trochę jak Corinne Hofmann w cyklu o Białej Masajce: zupełnie nie dba o swój wizerunek, jest tak przekonana o słuszności własnych wyborów.

„Samo szczęście” to trzecia oparta na faktycznych przeżyciach książka Karen Wheeler – i dobrze jest wcześniej zajrzeć do poprzednich historii. Tu bowiem nie ma czasu na przedstawianie autorki, odbiorczynie natychmiast zostają wtrącone w świat miejscami dziwny, a często i niewygodny. Pokazuje autorka, że każdy człowiek ma jakąś historię, która wystarczy na napisanie książki – a ta historia z reguły daleka jest od scenariuszy poczytnych obyczajówek.

Karen Wheeler proponuje analizowanie jednostronnego uczucia, postawy odtrąconej kochanki. Nie jest to optymistyczna perspektywa – ale daje szansę obejrzenia mniej znanego oblicza brutalnie zakończonego romansu. „Samo szczęście” nie dostarczy beztroskiej rozrywki, za to pokaże, że nie zawsze warto walczyć o to, co bezpowrotnie minęło. Szkoda, że w tomie zabrakło porządnej korekty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz