* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

piątek, 29 października 2021

Małgorzata Czyńska: Nie opuszczam rąk. Rozmowa z Leonem Tarasewiczem

Czarne, Wołowiec 2021.

Z życia

Małgorzata Czyńska przepytuje Leona Tarasewicza ze zwyczajnego życia. Interesują ją zwłaszcza kolejne etapy edukacji i przygotowań do pracy artystycznej – bardziej powiązane z życiem prywatnym niż będące analizą twórczości. To swoisty autobiograficzny dopisek do dzieł – i coś w sam raz dla tych, którzy wolą artystę poznawać od strony domowej. W przypadku Leona Tarasewicza sporo miejsca zajmuje temat Białorusi i życia pomiędzy krajami. Tarasewicz zresztą już w pierwszych zdaniach tłumaczy, że najgorzej to „próbować rozmawiać z malarzem o jego malarstwie” - i zgodnie z tą wytyczną Małgorzata Czyńska przechodzi do innych zagadnień, na których może budować całą konstrukcję niewielkiego przecież tomu. Leon Tarasewicz opowiada jej o swoim dzieciństwie i młodości, o poszukiwaniach artystycznych i o konsekwencjach przypadków w życiu. Dzieli się wspomnieniami – tymi najbardziej osobistymi, nawet bez wartości dla przyszłych biografów – ale odtwarza precyzyjnie doświadczenia i refleksje z różnych etapów egzystencji. Wskrzesza pamięć o bliskich i sąsiadach, pozwala wyobraźni błądzić w przeszłości i wydobywać z niej bardzo malownicze scenki, nie zawsze tchnące optymizmem, ale przeważnie przefiltrowane przez sentyment. Leon Tarasewicz wykazuje się oczywiście ogromną spostrzegawczością i umiejętnością przenoszenia wspomnień na słowa – czytelnicy będą podążać razem z nim przez kolejne odkrycia. Autor poczęstuje odbiorców i własnoręcznie robioną kiełbasą, i chłodnikiem litewskim, przyjrzy się młodzieńczym lekturom, zabierze na wycieczkę, ale też przedstawi różnice między tym, co dzisiaj świat ma do zaoferowania młodzieży, a tym, co czekało na rówieśników Tarasewicza. Dopiero z czasem pojawia się miejsce na opowiadanie o sztuce, o podejściu do tworzenia, o technikach i możliwościach związanych z kontekstem społeczno-politycznym (bo przecież nawet dostęp do określonych rodzajów farb wpływał na ostateczne efekty prac). Leon Tarasewicz unika jednak długiego dywagowania na tematy abstrakcyjne dla odbiorców, znacznie lepiej mu sięgać do wspomnień i dzielić się tym, co wypada dzisiaj niemal egzotycznie – podobnie zresztą jak potrafi uwodzić czytelników wizją własnej codzienności i krążenia między Waliłami i Warszawą.

„Nie opuszczam rąk” to opowieść bardzo ładnie skomponowana. Sięga Małgorzata Czyńska do typowych elementów biografii i autobiografii, pozwala Tarasewiczowi na zaprezentowanie poglądów, sposobu na życie albo urywków z przeszłości, które najlepiej go zdefiniują – a kiedy temat zostaje już wyeksploatowany, zgrabnie nawiązuje do samej filozofii tworzenia. Są w tej książce konkretne historie i anegdoty, są ważne dla odbiorców przemyślenia oraz informacje. Leon Tarasewicz proponuje zatem spory materiał do przemyśleń i pozwala lepiej poznać siebie – nie tylko jako twórcę. „Nie opuszczam rąk” to książka ciekawie przygotowana. Chociaż poszczególne punkty „obowiązkowe” się tu pojawiają, nie ma poczucia, że realizowane są na siłę czy według schematów literackich.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz