* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

środa, 24 sierpnia 2022

David Foster Wallace: Blady król

W.A.B., Warszawa 2019.

Tornado

W „Bladym królu” tematem wiodącym ma być… codzienność w biurze zajmującym się podatkami. Trudno wyobrazić sobie mniej atrakcyjny motyw, ale David Foster Wallace wcale nie zamierza przyglądać się rutynie i codzienności w takim miejscu – potrzebuje za to w miarę neutralnego terytorium, na które wprowadzi bezbarwne charaktery. W „Bladym królu normalność nie ma znaczenia – tak samo jak klasyczne fabuły i charaktery. Liczy się jedynie słowotok – eksperymenty z formą, autotematyzmem i pojedynczymi, wyrwanymi z kontekstu scenkami. Znacznie zresztą dla czytelników ciekawsza będzie historia powstania tej publikacji gdyby nie zaangażowanie i potężna praca Michaela Pietscha nikt by do tej lektury nie dotarł. I tak trudno powiedzieć, jaki miałaby książka kształt, bo autor popełnił samobójstwo przed jej ukończeniem. Zostawił mnóstwo notatek, przygotowanych rozdziałów i… koncepcję powieści „tornadycznej”. Z własnych działań Pietsch trochę się we wstępie tłumaczy – ale dość mało, chciałoby się poznawać jego dylematy i poszukiwania, ale zrozumiałe jest to, że nie chce przyćmiewać twórcy. Musi zresztą przygotować odbiorców też na samą fabułę. „Bladego króla nie czyta się standardowo, spory problem może sprawić wyłuskanie osi fabularnej z gąszczu słów – więc Pietsch w tym pomaga. Tyle że nie jest to pozycja tradycyjna, więc standardowe metody oraz powody śledzenia tekstu się nie sprawdzają. David Foster Wallace robi wszystko, żeby skomplikować proces odbioru. Wtrąca się czasami jako autor, dodaje wielopiętrowe przypisy, popada w liczne i niekończące się dygresje. Od początku tej historii odbiorcy zderzą się ze ścianą słów – narracja wysuwa się na pierwszego bohatera tej książki. Ale raczej nie wzbudza zachwytu, tylko męczy i jątrzy. Tutaj słowa niewiele odsłaniają, wszystko będą za to maskować i ukrywać. Stąd prawdziwe czytelnicze wyzwanie. Autor lubuje się w testowaniu różnych form, szuka tej najpojemniejszej, żeby zawrzeć w niej kolejne kaskady pomysłów i słów. To sposób na zwracanie uwagi na prozę samą w sobie. Jednak ma Wallace bardzo dużo kontrastowanych ze sobą skojarzeń. Stawia na „wielką” literaturę, podejście psychologiczne i dostrzeganie zależności, które w pierwszym odbiorze nie mają racji bytu. Jest w tej powieści jeszcze humor, ale ten przejawia się przede wszystkim w serialowych rubasznych zagajeniach. Postacie wkraczają sobie nawzajem w strefę komfortu – jej naruszenie ma wywoływać śmiech. Tyle tylko, że komizm nie lubi przegadania, więc efekt będzie się stale rozmywać. Uratował Michael Pietsch książkę potężną, książkę, która zaspokoi ciekawość fanów autora. Z pewnością takiego zadania redaktorskiego nikt by się nie spodziewał – ale odbiorcy mają szansę w „Bladym królu” znaleźć fragmenty, które ich usatysfakcjonują. I wtedy dojdą do wniosku, że fabuła to jednak nie wszystko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz