* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

sobota, 5 października 2019

Anna J. Szepielak: Młyn nad Czarnym Potokiem

Filia, Poznań 2019.

Rodowe tajemnice

Anna J. Szepielak w powieści wydanej przed laty a teraz wznawianej koncentruje się na kwestii emigracji zarobkowej – to przynajmniej jest osią napędową poczynań Marty, bohaterki tomu „Młyn nad Czarnym Potokiem”. Mąż kobiety oznajmia, że wyjeżdża do pracy za granicą, nie zamierza zbyt szybko wracać i nie przejmuje się, jak w tym czasie poradzi sobie żona (która od lat nie pracowała zawodowo) z małą córką. Adam zachowuje się bardzo egoistycznie i wycofuje się z pola widzenia czytelniczek dość szybko, pozostaje jedynie w irytujących lakonicznych wiadomościach, które przygnębiają Martę. Ale bohaterka nie może zbyt długo roztrząsać kwestii swojego małżeństwa, nawet jeśli chyli się ono ku końcowi. Oto rodzina dowiaduje się, że po śmierci jednej z krewnych, Polskę odwiedzą jej bliskie, zwane w historii Amerykankami. Amerykanki chcą się spotkać z rodzicami Marty (oraz z całą familią), wymienić wspomnieniami i rodzinnymi anegdotami, ale też zobaczyć trochę kraju rodzinnego zmarłej i poznać miejscowe zwyczaje. To oznacza wielkie przyjęcia, ale też całą operację logistyczną. Marta może udowodnić swoją wartość i przydać się rodzicom, znajdzie też swój azyl i nawiąże szereg kontaktów z dawno niewidzianymi przyjaciółkami. W końcu musi na jakiś czas przenieść się do miasta młodości – a to niekoniecznie oznacza krok wstecz.

Bohaterka stopniowo poznaje historię rodziny, a swoją własną dzieli się z czytelniczkami, prowadząc blog. Jej zapiski nie przypominają jednak blogowych notek, są jak obszerne i osobiste listy – pozwalają jednak poznać i najskrytsze uczucia kobiety, i jej stosunek do poznawanych rewelacji. Nikomu nie będzie raczej przeszkadzać, że zapiski nie pasują do formy, skoro niosą wiele treści. Za to niedociągnięciem w narracji jest szczebiotanie przy niemal wszystkich rozmowach z dzieckiem: mała Ula zawsze zdrabnia wszystko, o czym mówi – niby byłaby usprawiedliwiona, skoro ma kilka lat – ale całe jej otoczenie w dialogach z nią dostosowuje się do tego tonu i świergocze oraz dziubdzia nie do wytrzymania. Na dłuższą metę ten zabieg staje się koszmarkiem dla czytelniczek, nawet dla tych, które mają słabość do portretów dzieci w czytadłach. Infantylność można przecież przekazać na wiele różnych sposobów, nie trzeba w tym celu siać na prawo i lewo „chlebkami” i „rączkami”. W efekcie nawet sceny, które są ciekawie puentowane albo które zawierają ciekawe dla fabuły spostrzeżenia – bo takich jest sporo – przestają cieszyć. Anna J. Szepielak powinna przemyśleć kreacje dziecięcych postaci, bo psuje tym brzmienie opowieści.

Na szczęście ma w odwodzie kilka innych atrakcyjnych wątków: wprowadza motyw siostry, której małżeństwo się rozpadło – i która zaangażowała się bez reszty w pracę, aż spotkała kogoś wyjątkowego. Wprowadza temat dawnych przyjaźni, które po wyzwaniach powracają – i mogą przyczynić się do odmienienia życia. Pozwala marzyć i wierzyć w to, że wszystko się jakoś ułoży. „Młyn nad Czarnym Potokiem” to przyjemna obyczajówka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz