* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

czwartek, 8 września 2016

Andy Merrifield: Nowa kwestia miejska

PWN, Warszawa 2016.

Urbanistyka

Andy Merrifield chce postrzegać miasto jako tkankę, część organizmu, zjawisko pozostające w ciągłym ruchu i właściwie niemożliwe do jednoznacznego zaklasyfikowania. W swojej „Nowej kwestii miejskiej” bez przerwy polemizuje z dotychczasowymi ustaleniami na temat urbanistycznych koncepcji lub sprawdza, jak idea miejskości przejawia się w polityce. Miasto staje się w tym ujęciu raz areną walk, raz – rodzajem łupu, celem dla zaangażowanych w jego rozwój. Odrzuca autor dawniej stosowane podziały, pokazuje, że klasyczny rozłam na centrum i peryferie nie ma racji bytu, bo tym, co w dzisiejszym mieście zachwyca najbardziej, jest płynność granic, wewnętrzna migotliwość uniemożliwiająca strukturalistyczne podejście. Miasto dzisiaj znacznie różni się od dawnego pojęcia aglomeracji, wytwarza wręcz nowe zjawiska z dziedziny psychologii i socjologii, każe przedefiniować etos pracy i rodzaje rozrywek. Nie daje się uchwycić przez pryzmat filozofii ani politologii, chociaż to ostatnie podejście najbardziej autora uwodzi.

Odwołując się do przykładów sprzed przeszło wieku, może Merrifield zobrazować kierunek przemian i zwrócić uwagę na ewolucję podejścia do kwestii miejskiej. Sporo miejsca poświęca na polemiki i krytyczne komentarze do swoich poprzedników, niemal zapominając, że to nie ich idee były nietrafne, a miasta ulegają metamorfozom. Na szczęście obserwuje też reakcje społeczne i zmiany w podejściu do koncepcji urbanistycznych – odnotowuje, co ma swoje korzenie w przeszłości, a co należy do nowatorskich rozwiązań. Pokazuje odbiorcom, jak kolejne koncepcje wchodzą ze sobą w dialog: na granicy ścierania się ich powstają najbardziej interesujące z perspektywy badacza teorie – ale momentami Merrifield zachowuje się tak, jakby chciał zatrzymać własne spostrzeżenia i zamienić w podstawę dla przyszłych poszukiwaczy koncepcji miejskości, czyli – staje w sprzeczności do odkrywanych mimochodem zależności.

Zwraca autor uwagę na procesy, które kształtują przestrzeń miejską przez pryzmat potrzeb mieszkańców (ale i z perspektywy celów politycznych rozumianych jako dążenie do podporządkowania sobie zurbanizowanych terenów). Bardzo często ilustruje własne wywody dawnymi odkryciami, ustawia się w opozycji do nich, ale wciąż szuka podbudowania tez w historii. Ideologię nowej kwestii miejskiej chce wznosić na gruzach, naświetla pułapki cywilizacji i zagrożenia dla miast. Odwołuje się do tematu kapitału i oszczędności (trudno o bardziej upolityczniony temat niż kwestię publicznych wydatków), stara się interpretować obserwowane obecnie działania przez dokonania klasyków i dawnych myślicieli. W jego ujęciu miasto jest tworem niebezpiecznym ze względu na stałe wewnętrzne rozchwiania, walki o wpływy i pragnienia rewolucji. Filozoficzne rozważania popycha nawet w kierunku terminologii, co nie wydaje się najciekawszym i najbardziej potrzebnym rozwiązaniem – teoretyzowanie w tej dziedzinie nie prowadzi do twórczych wniosków.

Co ciekawe, w „Nowej kwestii miejskiej” ludzie jako ogół mieszkańców przystosowujących się do oferty miasta są raczej marginalizowani – liczą się ci aktywni, ci, którzy miasto traktują jako szansę udowodnienia innym wpływów. Miasto stopniowo staje się przykrywką dla tych, którzy okazują się bezużyteczni (w porównaniu z dokonaniami z przeszłości): mnoży nieproduktywne miejsca pracy, niszczy pracujących, nic dziwnego, że prosi się o zmiany. Obrazem miasta jako siedziby pasożytów Andy Merrifield zamyka swoją książkę, przedziwny twór – z jednej strony zahaczający o filozofię, stworzony z naukowego dyskursu (z pewnością nie jest to książka dla zwykłych czytelników, mimo że pod względem zrozumiałości i lekkości tonu znacznie przewyższa przeintelektualizowany wstęp Piotra Juskowiaka) – okazuje się też mimo wszystko zbyt zachowawcza i ostrożna w formułowaniu recept czy planów. Koncepcje urbanistyczne ścierają się w zestawieniu z przeszłością, ale nawet w niedaleką przyszłość autor, mimo tendencji do snucia teoretycznych rozważań, zajrzeć nie chce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz