* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

środa, 14 września 2016

Izabella Frączyk: Szczęście w nieszczęściu

Prószyński i S-ka, Warszawa 2016.

Prezenty

Miło jest czasem dla relaksu poczytać bajkę absolutną, historię, w której dobry los nie zawodzi i wszelkie problemy rozwiązuje niemal od razu, nie pozostawiając po nich śladu w psychice postaci ani w podejmowanych decyzjach. Miło poczytać opowieść, w której bohaterka się nie miota, tylko przyjmuje kolejne pocałunki fortuny. Zwłaszcza gdy do autorki ma się już zaufanie – i gdy narracja przepojona jest humorem. Izabella Frączyk to ta autorka, a „Szczęście w nieszczęściu” – jej najnowsza obyczajówka bajkowo-romansowa ze spełnionymi marzeniami o sielance. Kiedy Klarze wali się świat, wiadomo, że to element obowiązkowy schematu czytadeł dla pań. Każda bohaterka musi przez to przejść, żeby znaleźć swoje miejsce i nową miłość, tym razem wolną od wad. Zwykle po odkryciu niewierności partnera bohaterki powieści wyjeżdżają na odludzie – Klara też tak robi, ale w Capich Rogach ma wszystko oprócz spokoju. Na szczęście jest tu tylko na kilka dni. Na nieszczęście musi opuścić swoje mieszkanie. Czeka na nią dom odziedziczony po babci, ale Klara wzbrania się przed zamieszkaniem tam. Tyle, że nie ma wyjścia.

Kolejne elementy układanki potrzebne do uzyskania stabilizacji nadciągają same, i to falami. Ledwo bohaterka zdąży pomyśleć o potrzebie znalezienia pracy – zyskuje całkiem nieźle płatną. Musi przeprowadzić remont domu – pieniądze spadają prawie z nieba. Chce miłości – dostanie, i to w nadmiarze. Od przybytku wprawdzie głowa nie boli, ale Klarę czeka też, rzecz jasna, trochę rozczarowań. To jednak powieściowa realizacja pięknego snu, nie ma się co długo martwić. Frączyk nie zamierza zadręczać odbiorczyń dylematami bohaterki, kusi za to spełnianiem marzeń, nawet tych kompletnie w zwyczajności nierealnych. Bo i dlaczego nie?

Normalność zapewnia Zośka, energiczna i rzeczowa przyjaciółka Klary, i to przyjaciółka z prawdziwego zdarzenia. Zośka, kiedy trzeba, potrafi przejąć inicjatywę i uknuć całkiem sprytny rozbudowany plan, żeby uszczęśliwić Klarę. Zawsze działa dla jej dobra, również gdy na śmiałe wyczyny nie uzyskałaby zgody przyjaciółki. Zośka śmieje się głośno, trzaska drzwiami i bywa hałaśliwa, ale o takiej bratniej duszy można marzyć. W ogóle udały się autorce w tej powieści kreacje postaci – i to nie tylko tych z pierwszego planu. Trafia w dziesiątkę raz za razem, czy przedstawia odbiorcom włoskiego donżuana, czy miłego sąsiada, kombinatora czy lokalną złotą rączkę. Tu postacie są raczej prostolinijne, nie ma czasu ani powodu komplikować im życiorysów – ale to się sprawdza w lekturze. Klara ma w swoim otoczeniu ludzi, do których może się zgłosić z prośbą o pomoc.

Wielką zaletą sielankowej historii z wpisanym w oś fabularną obowiązkowym happy endem jest humor. Izabella Frączyk zwykle pisze pogodnie, ale tym razem decyduje się na kaskady żartów. Nieważne, czy ma na to wpływ ułatwianie bohaterce egzystencji, czy pomysł na lekko satyryczny komentarz do lubianych w kobiecej prozie motywów – ta książka skrzy się dowcipem. To dowcip sprawia, że nie przeszkadzają nikomu ani oczywiste rozwiązania, ani prezenty losu. Skoro całość toczy się pogodnie i prawie bez problemów, humor staje się znakomitym uzupełnieniem, powodem, dla którego z przyjemnością spędza się czas w domu Klary. I przyczyną dobrej lekturowej zabawy mimo spełniania wszystkich marzeń postaci.

Nie ma wielkiego problemu nawet z przyjęciem dość literackich ustaleń w części dialogów. Autorka tym razem indywidualizuje językowo postacie przez dodawanie im specyficznych wtrąceń. Tam jednak, gdzie sytuacja wymaga rzeczowych ustaleń, choćby przy odwdzięczaniu się za drobne i ogromne przysługi, bohaterowie przechodzą w rytm handlowy, wysuwają od razu gotowe propozycje rewanżu i brzmi to jak rodzaj umowy, bardziej oficjalnie, niż wskazywałby na to stopień zażyłości. A jednak jest „Szczęście w nieszczęściu” tomem, po który czytelniczki – spragnione szczęścia – będą chętnie sięgać. To rozrywka połączona z baśniowymi obietnicami, odejście od codziennych zmartwień i od rutyny – smakowita dawka humoru i ziszczonych marzeń oraz przyjemnych prezentów. W sam raz dla zmęczonych obowiązkami fanek pogodnych czytadeł o krzepiącej wymowie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz