Noir sur Blanc, Warszawa 2013.
Czyste puenty
U rysowników satyrycznych wcale nie umiejętność realistycznego odtwarzania rzeczywistości liczy się najbardziej. Nawet nie talent do rysowania. Najważniejszy jest pomysł, wyczucie absurdów i puent, które zamknąć można w drobnym obrazku. Tu spostrzeżenie musi być bezlitosne i precyzyjne, musi zaskoczyć odbiorcę i zapaść mu w pamięć. Nie może czerpać z już funkcjonujących w obiegu dowcipów. Rysunek satyryczny może być błyskawiczną odpowiedzią na bieżące wydarzenia – lub humorystyczną zabawą. W tym drugim przypadku przedłuża się jego żywot.
Sławomir Mrożek najlepiej pokazuje, w czym tkwi istota rysunków satyrycznych. Jeden z jego bohaterów ubolewa „dlaczego namalował mnie Sławomir Mrożek a nie Leonardo da Vinci?”. Koślawe małe stworki o wielkich nosach i (czasami) patykowatych kończynach wyglądają jak bazgrołki, niedopracowane i tworzone niewprawną ręką. Jedynie mimika świadczy o tym, że ich autor wiedział doskonale, jaką sytuację chce przekazać – i jakie interakcje uruchomić. Dość szybko jednak wychodzi na jaw, że niedbała kreska to element kreacji rysunkowego świata, bo mimo pozornej bazgraniny odbiorcy nie będą mieli żadnego problemu z odczytaniem inwencji twórcy. Upraszczanie postaci wychodzi im i rysunkom na dobre, bo ważny jest zawsze pomysł i przesłanie – a myśl mogłaby zostać przyćmiona przez artystyczny kunszt. Sławomir Mrożek stawia na programową „brzydotę” kreski, zachwianie proporcji i „niedokończone” fragmenty rysunków – ale nie sprawia mu trudności przedstawianie postaci w ruchu, zasygnalizowanie typu osobowości czy zasugerowanie całego rozbudowanego kontekstu detalem. Wśród portretowanych postaci znajdą się zakochani i najgorsze oprychy, kobiety, dzieci, politycy, bohaterowie literaccy czy zwierzęta. Autorowi zawsze zależy na znajdowaniu absurdów i paradoksów, lubi bawić się stereotypami wyłącznie wtedy, gdy znajdzie odkrywczy sposób na ich zaprezentowanie. Formy i konwencje wykorzystuje tylko w chwilach, kiedy poza przełamaniem schematu dostrzeże potencjał komiczny na innej płaszczyźnie wątku. To sprawia, że tom „Mrożek w obrazach” ogląda się powoli i uważnie, z niesłabnącą satysfakcją. Nie ma tu tematycznego grupowania rysunków, a miniserie stanowią właściwie pojedyncze stripy. Z każdą stroną może pojawić się coś nieoczywistego i odkrywczego.
U Mrożka cieszą dwie sfery. Pierwsza – to komizm pomysłu, powód, dla którego rysunek powstał. W obrazkach króluje absurd, bez względu na to, czy ideę podsunęło życie, twórczość czy skojarzenie z dziedzin bardziej abstrakcyjnych. Zdarza się, że autor sięga po tematy bardziej filozoficzne czy wręcz metarysunkowe, bawi się, ale nie walczy i nie agituje – to przedłuża żywot pracom. Widać też w tych rysunkach pochwałę myślenia. Nawet nuda doprowadzić może do twórczego rozwiązywania problemów – ale u Mrożka owa nuda jest pierwszym krokiem do humorystycznego filozofowania. Bohaterowie popisują się taką wyobraźnią, że momentalnie budują odbiorcom cały otaczający ich świat. I nie trzeba skomplikowanych wyjaśnień ani pracy nad kreską, wystarczy pobieżny szkic, hasło, precyzja myśli. Stąd płynie druga ciesząca odbiorców wartość: mimo że Mrożka trudno byłoby określić jako rysownika-ilustratora, nikt nie będzie miał problemu ze zrozumieniem sytuacji na obrazkach. Mrożek poza świetnym dowcipem operuje też trafnymi gestami postaci. Bohaterowie z rysunków są żywi przez świat uczuć, które reprezentują, ale też przez symboliczne zachowania na rysunkach. To nie piękna kreska przyciąga do Mrożka, a prawdziwość – i celne spostrzeżenia. Mrożek w kilku słowach nakreśla całe sytuacje – jego rysunki to czyste puenty procesów myślowych, które odbiorcy bez trudu odtworzą. Tom „Mrożek w obrazkach” to nie tylko wybór rysunków satyryka i pisarza, ale i triumf absurdu, zestaw skojarzeń, które poza zabawą przyniosą sporo niespodzianek i filozoficznych tonów. Mrożek proponuje inteligentny humor i nie znudzi odbiorców swoimi rysunkami – każdy długo będzie odkrywać kolejne smaczki zestawu.
Recenzje, wywiady, omówienia krytyczne, komentarze.
Codziennie aktualizowana strona Izabeli Mikrut
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.
Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.
Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.
Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com
Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.
Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.
Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz