* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

niedziela, 18 kwietnia 2010

Kathleen Tessaro: Flirt

Muza SA, Warszawa 2010.

Sposób na związek

Po „Flircie” Kathleen Tessaro nie spodziewałam się niczego poza lekką i przyjemną lekturą rozrywkową. I faktycznie, jest to powieść utrzymana w konwencji humorystycznego, wielopłaszczyznowego romansu, napisanego w dodatku z dobrym pomysłem. Rozbudowana powieść obyczajowa z przymrużeniem oka – tak w skrócie można by publikację Muzy scharakteryzować.

Hughie Armstrong Venables-Smythe (widać tu upodobanie autorki do stosowania rozbudowanych personaliów), główny bohater „Flirtu”, jest aktorem, który boryka się z kłopotami finansowymi i ma pełną skłonność do podejmowania ryzyka. Któregoś dnia jego uwagę przykuwa nietypowe ogłoszenie o prac – szczególnie „elastyczność moralna” jako jeden z wymogów budzi ciekawość mężczyzny. Praca nie ma jednak nic wspólnego z męską prostytucją, firma, która może dać Hughiemu zatrudnienie, zajmuje się ratowaniem związków za sprawą niewinnego uwodzenia. Cisi wielbiciele przyczyniają się do wzmocnienia pewności siebie zrezygnowanych kobiet, oraz do rozbudzenia ich wyobraźni. Na nowo doceniane i uwodzone panie, podbudowane na duchu i uszczęśliwione, mogą podejmować odważne decyzje, a często i zmieniać całe swoje życie. Kathleen Tessaro przedstawiła zamkniętą w zgrabnej fabule grę psychologiczną – dość trafnie ilustrując sedno damsko-męskich relacji. Autorka dość często posługuje się przerysowaniem, uruchamia dowcip, ale jednocześnie w portretowaniu postaci okazuje się zaskakująco subtelna. Dba o to, by sytuacje, które odmalowuje, nie miały w sobie nic z banału, szuka nieprzewidywalności, ale nie za cenę rezygnacji z prawdopodobieństwa. U Kathleen Tessaro nie ma fałszu, mimo że niektóre pomysły wydają się być rodem z bajki lub komedii romantycznej – to ostatnie wyznacza zresztą konwencję opowieści.

Hughie w nowym miejscu pracy uczy się, jak podrywać kobiety. Na wyznaczonych przez zwierzchników obiektach – Celach – strategie firmy sprawdzają się znakomicie. Kiedy jednak bohater chce przenieść uwodzicielskie sztuczki na swoją ukochaną (która do tego stopnia boi się zaangażowania i późniejszych rozczarowań, że zrywa, kiedy tylko zauważy u siebie pierwsze sygnały zakochania), tworzy mimowolną karykaturę flirtu. Wszystko idzie nie tak, jak powinno, a obowiązkowy w tego typu historiach happy end wcale nie musi dotyczyć pary, którą czytelnicy poznają na początku książki. Kathleen Tessaro, sięgając po konwencje i szablony, gra z nimi i modyfikuje pomysły fabularne dość odważnie, a przy tym z dobrym skutkiem.

Poza sercowymi perypetiami Hughiego autorka wprowadza jeszcze kilka(naście) wątków i par, połączonych rozmaitymi relacjami. Proponuje czytelnikom zestaw ciekawych związków, a przy okazji także i recept na różne problemy. Tessaro bywa skuteczniejsza w poradach niż babskie czasopisma – i o wiele bardziej interesująca.

„Flirt” skrzy się dowcipem – i to dowcipem przeważnie wysokiej klasy. Owszem, jest tu kilka żartów niskich, zaspokajających masowy gust, opartych na erotycznych skojarzeniach – ale Kathleen Tessaro równie chętnie posługuje się absurdem czy humorem abstrakcyjnym, co każe ustawiać „Flirt” wyżej niż przeciętne współczesne powieści romantyczne. Przy tym książka nie epatuje seksem, liczy się w niej za to klasyczna sztuka uwodzenia, atmosfera, to, co niedopowiedziane – dzięki czemu fabularne pomysły nie przysłaniają trafności spostrzeżeń, a to, obok wciągającej akcji, także atut „Flirtu”. Kathleen Tessaro bawi się motywami, swobodnie gra skojarzeniami i śmieje się z konwenansów (najlepiej wyszła jej chyba satyra na sztukę współczesną) – dostarczy zatem odbiorcom całkiem sporo rozrywki i sprawi, że do „Flirtu” będzie się chciało wracać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz